Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Można powiedzieć, że Netflix to po prostu internetowa wypożyczalnia filmów i seriali – firma zaczęła działalność kilkanaście lat temu jako wysyłkowa wypożyczalnia wideo. Ale równie dobrze Apple można by wtedy nazwać „producentem telefonów”, a Microsoft „jednym z producentów systemów operacyjnych”. Niby się zgadza, ale określenie nie oddaje skali. Szacuje się, że wieczorami, kiedy Amerykanie siadają na sofach, Netflix odpowiada za aż 34,9 proc. wszystkich danych przesyłanych w USA przez internet.
Co stoi za sukcesem? Odwaga. Twórcy serwisu zaryzykowali – kiedy ruszali, medialna mądrość ludowa mówiła, że w sieci na wideo nie da się zarobić, bo piraci zabiją każdą inicjatywę. Netflix pokazał, że jest inaczej, a „pirat” to po prostu źle obsłużony klient. Według prezesa firmy, Reeda Hastingsa, piraci otworzyli drogę Netflixowi i podobnym serwisom, bo przyzwyczaili ludzi, że filmy można oglądać zawsze i wszędzie. Netflix dał im to samo – bogatą filmotekę dostępną 24 godziny na dobę. Tyle że bezpieczniej, prościej i wygodniej niż dzięki pirackim serwisom. Ryzyko się opłaciło, dziś rywale są daleko w tyle za Netflixem. Piraci też: po wejściu serwisu na rynek kanadyjski czy norweski piractwo spadło tam o 50 proc.
Ale Netflix to rywal nie tylko dla piratów, ale też dla tradycyjnej telewizji. Oglądalność tej ostatniej spadła w USA o 12 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Ten spadek w przytłaczającej większości przypisywany jest sukcesowi serwisów streamingowych. Bo po co czekać, aż TV raczy pokazać ulubiony serial, skoro jest on dostępny w każdej chwili?
Do Netflixa i jego konkurentów, jak Hulu czy Amazon, uciekają też twórcy. Model subskrypcyjny pozwala finansować filmy i seriale, które tradycyjne telewizje uznawały za zbyt ryzykowne i dające zbyt mały potencjał dochodów. Bez nich nie powstałyby pewnie „House of Cards” czy ekranizacja „Człowieka z wysokiego zamku” Philipa Dicka.
Polscy rywale Netflixa nie potrafili dotąd powtórzyć tego sukcesu. Wg raportu PWC pirackie wideo ogląda nawet 94 proc. polskich internautów. Legalne, polskie serwisy to przy tym kropla w morzu. Ale Amerykanie pokazali już, że po tym morzu żeglują sprawniej niż piraci. ©