Ramówka krojona na miarę

Telewizja, jaką znamy, umiera i nikt jakoś po niej łez nie roni. Przyszłość należy do spersonalizowanych treści i urządzeń, które dostarczać je będą wszędzie, nie tylko w domowe zacisze.

03.01.2012

Czyta się kilka minut

Rys. Piotr Filipiuk /
Rys. Piotr Filipiuk /

Czasy, gdy niecierpliwie czekaliśmy cały tydzień na następny odcinek "Zagubionych", odchodzą w niepamięć. Dziś kolejny odcinek ulubionego serialu jest tuż obok, kilka kliknięć dalej, na naszym komputerze, tablecie czy nawet telefonie komórkowym. Na razie jeszcze nie w Polsce, lecz w USA - kraju, w którym w jednej trzeciej gospodarstw domowych znajdują się co najmniej cztery telewizory.

Oblicze nowoczesnej telewizji zmienia się w ostatnich latach, zmierzając w stronę spersonalizowanej - dostosowanej do poszczególnego widza - zawartości.

Tivo - wolność wyboru

Proces uwalniania się od emitowanych w określonych porach programów telewizyjnych rozpoczął się w USA w roku 1999, gdy na rynku pojawił się cyfrowy rejestrator Digital Video Recorder (DVR) o nazwie Tivo. Nagrywanie programów telewizyjnych możliwe było oczywiście wcześniej, ale przy pomocy Tivo przed miłośnikami telewizji otworzyły się nieznane wcześniej możliwości.

Kto z nas nie spędził bezproduktywnych godzin przed telewizorem, usiłując wybrać coś z oferty dziesiątków dostępnych kanałów? Po pewnym czasie zrezygnowani i tak kończymy na wyborze, z którego nie jesteśmy do końca zadowoleni. Oglądamy to, co jest, a nie to, co byśmy chcieli. Dzięki cyfrowym rejestratorom video (DVR) problem ten znika na zawsze.

Tivo umożliwia nagrywanie równolegle dwóch programów podczas oglądania trzeciego. Wystarczy podać nazwę ulubionego programu, a Tivo wyszuka go wśród dostępnych kanałów i zarejestruje dla nas wszystkie wyemitowane odcinki. Podczas ich oglądania istnieje możliwość omijania bloków reklamowych. Co więcej, możemy rejestrować programy, używając odpowiednich słów kluczowych. Wystarczy, że wpiszemy "Al Pacino", a Tivo zarejestruje wszystkie filmy z jego udziałem. Po pewnym czasie, gdy Tivo pozna nasze preferencje, sam zasugeruje nagrywanie odpowiadających nam audycji czy filmów. Możemy więc dzięki temu oglądać tylko to, na co mamy ochotę, w czasie dla nas najwygodniejszym.

Kanały telewizyjne stają się jedynie magazynem, z którego komponujemy własny program. Wyjątkowa łatwość obsługi i przydatność sprawiły, że mający już 12 lat Tivo wciąż istnieje na rynku. W świecie szybko zmieniającej się technologii to nie lada wyczyn. Dzisiaj aż 40 proc. amerykańskich gospodarstw domowych dysponuje urządzeniem do cyfrowej rejestracji obrazu (DVR). Jedna piąta z tych gospodarstw ogląda programy poza czasem ich wyświetlania. Znany w Polsce serial "Fringe", którego trzecią część emitowano w ostatnich miesiącach, więcej widzów obejrzało już po jego emisji w telewizji niż w czasie premierowego pokazu.

Hulu i Netflix - telewizja w sieci

Proces odchodzenia widzów od oglądania telewizji na żywo trwa dalej. Stacje telewizyjne próbują więc walczyć o widza, a tym samym o przychody z reklamy, w inny sposób. W 2008 r. na pole bitwy o widza wkracza Hulu - spółka utworzona przez trzy korporacje medialne: NBC, Fox i Disney-ABC. Postanowiły one wykorzystać rosnącą popularność znanego choćby z YouTube’a internetowego wideo i udostępniły internautom swoje archiwa telewizyjne oraz filmowe.

Amerykański internauta po wejściu na Hulu.com dysponuje bezpłatnym dostępem do 29 tys. archiwalnych programów oferowanych przez udziałowców Hulu. To potężna biblioteka składająca się z prawie tysiąca seriali telewizyjnych i powiększająca się wraz z emisją kolejnych odcinków. Większość emitowanych w telewizji programów dostępna jest na Hulu.com tuż po telewizyjnej premierze.

Wśród firm oferujących internetową telewizję w USA Hulu znajduje się na czwartym miejscu, ustępując jedynie takim gigantom jak MSNBC, CNN i Weather Channel. W lipcu 2011 r. widownia Hulu sięgnęła prawie 27 mln internautów. Dla bardziej wymagających widzów Hulu oferuje płatną usługę HuluPlus: za 7,99 dolara miesięcznie uzyskują oni dostęp do nieco szerszej oferty tytułów nadawanych w jakości HD. Abonenci HuluPlus mają także możliwość oglądania ulubionych programów na iPadzie czy smartfonie. Telewizja wyszła z domów i zapewne już do nich nie powróci. Według szefa Hulu dochód tej firmy z abonamentu i reklam w 2011 r. sięgnie pół miliarda dolarów.

24 miliony klientów nie mogą się mylić.

Aż tyle korzystających z usług Netflix widzów używa internetu do pobierania z niego filmów i programów telewizyjnych. Za 16 dolarów miesięcznie uzyskują oni nielimitowany dostęp do ponad 100 tys. tytułów filmów i programów TV przesyłanych jako tzw. strumieniowe wideo do domowych albo przenośnych urządzeń multimedialnych. Firma, która zaczynała jako wypożyczalnia płyt DVD, w ciągu kilku lat przeobraziła się w potężną giełdową spółkę oferującą wideo na żądanie (Video on Demand - VOD).

94 mld dolarów do podziału

Firmy dostarczające filmy i programy przy pomocy sieci mnożą się jak grzyby po deszczu. Rynek telewizyjny w USA zdominowany jest wciąż przez telewizje kablowe, które mają w nim 90 proc. udziału. To smakowity kąsek dla internetowych telewizji. W 2010 r. sieci kablowe w USA odnotowały dochód 93,7 mld dolarów - to wartość porównywalna z planowanymi przychodami budżetu Polski na 2012 rok (293 mld zł)! Nic dziwnego, że do podziału medialnego tortu ustawiła się długa kolejka: Apple TV, Amazon Video czy Google TV to tylko niektóre z przykładów.

Gdzieś w gąszczu nowoczesnych pomysłów na dostarczanie rozrywki zagubiła się tradycyjna telewizja ze swoją sztywną ramówką i niezmienną kolejnością pokazywanych programów. W porównaniu z internetowym wideo, które oglądać można na dowolnym urządzeniu posiadającym ekran, w wybranym przez siebie czasie i miejscu, wydaje się ona równie antyczna jak czarno-białe telewizory. Nic dziwnego, że w USA pojawił się nawet w mediach termin cut the cord - "przetnij kabel" (telewizji kablowej) i uwolnij się od kosztownych abonamentów. W 2008 r. z telewizji kablowej zrezygnowało w USA 200 tys. subskrybentów, rok później już trzy razy więcej. Szacunkowo w roku 2011 miało odejść ponad 1,5 mln abonentów.

To jeszcze nie katastrofa, ale wyraźny sygnał ostrzegawczy. Jeśli tradycyjna telewizja nie przystosuje się do szybko zmieniających się warunków, podzieli los maszyny do pisania i telefonu z okrągłą tarczą.

Telewizje, czując na plecach oddech internetowej konkurencji, bronią się i podejmują różne inicjatywy. HBO oferuje dla swoich subskrybentów usługę HBO GO (które właśnie rusza także w Polsce) - nieograniczony dostęp w internecie do swoich zasobów, dużo jednak mniejszych niż oferta Hulu - tylko 1,4 tys. programów. Pośród nich są takie przeboje jak "Rodzina Soprano" czy "True Blood".

Wydaje się, że to z góry przegrana walka. Raz rozpoczęty proces trudno będzie zatrzymać. Amerykańscy "widzowie online" spędzili w styczniu o połowę więcej czasu przed ekranami niż rok wcześniej, a strumieniowe wideo pochłania lwią część amerykańskiego pasma internetowego. W maju 2011 r. aż 145 mln

Amerykanów oglądało filmy i programy w internecie.

Po kanale dla każdego

Darmowy dostęp do archiwalnych zasobów telewizji w internecie staje się regułą. PBS - amerykańska telewizja publiczna - nie pobiera za nie opłat. Podobnie zresztą czyni opłacana przez podatników brytyjska BBC. A w Polsce? Jak się okazuje, w kraju dużo lepiej z prezentowaniem swoich programów radzą sobie stacje prywatne niż państwowe. Produkcje TVN i Polsatu obejrzeć można w internecie za darmo. Zupełnie inaczej natomiast wygląda oferta telewizji publicznej. Jak podaje TVP, na jej stronie znajduje się około 10 tys. darmowych materiałów. Jednak aby obejrzeć oferowane przez TVP filmy, trzeba słono zapłacić. Polski rynek telewizyjny znajduje się obecnie w miejscu, w którym amerykański przemysł rozrywkowy znajdował się kilka lat temu.

Popuśćmy wodze fantazji i spróbujmy sobie wyobrazić, jak będzie wyglądać telewizja przyszłości. Wizja rodem z "Raportu mniejszości", w której otaczają nas wszechobecne ekrany, nie jest aż tak odległa. Co zrobimy, gdy zetkniemy się z obezwładniającą ilością otaczającej nas darmowej rozrywki? Jakimi kryteriami wyboru kierować się będziemy, gdy bez żadnych ograniczeń obejrzeć będzie można wszystko, co wytworzyła nasza cywilizacja?

Być może, jak inżynier Mamoń, oglądać będziemy tylko te programy, które już widzieliśmy, skazując się na nieskończone telewizyjne repetycje. Być może jednak pojawi się nowa profesja - osobistego multimedialnego DJ-a, który z morza bezpostaciowej magmy wyłowi dla nas perełki światowej kultury i - dopasowane do naszych gustów i osobowości - zmiksuje w zgrabną całość wyświetlaną na naszym osobistym ekranie.

Oczywiście za godziwą opłatą. Dla tych mniej zamożnych pozostanie nieomylny i pragmatyczny algorytm wyszukiwarki, dokonujący za nas optymalnego wyboru.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2012