Gospodarka trzeszczy do wstrzyknięnia

Posiadacze kredytów hipotecznych nerwowo czekali na ten moment. W końcu nadszedł: Narodowy Bank Polski podniósł stopy procentowe o 0,75 punktu procentowego. To sporo, choć rynek kapitałowy spodziewał się nawet podwyżki rzędu 1,25 punktu.
Bank centralny od miesięcy próbuje zdusić inflację, ale od kilkunastu dni musi uwzględnić nowe ryzyka. Wojna w Ukrainie zniechęca kapitał do inwestycji w naszej części Europy, co nie pozostaje bez wpływu na złotego, który od początku tego konfliktu traci do czołowych walut. Na początku tygodnia doszło wręcz do załamania. Euro i frank szwajcarski po 5 zł i dolar za przeszło 4,6 zł - to wartości, które do niedawna ekonomiści traktowali raczej jako monetarną fikcję niż realny scenariusz.
Decyzja o podniesieniu głównej stopy procentowej do 3,5 proc. pociągnie za sobą oczywiście wzrost rat. Najdotkliwiej odczują ją posiadacze kredytów hipotecznych: zadłużeni na 300 tys. zł na 30 lat zapłacą po dzisiejszej decyzji ok. 140-150 zł więcej niż teraz. Nie ma jednak pewności, czy podwyżka stóp przyniesie zamierzony efekt i wyhamuje inflację. Patrząc na aktualne ceny paliw łatwiej założyć, że stanie się dokładnie na odwrót.
Ostrożny ruch NBP rozczarował bowiem rynki kapitałowe. W efekcie złoty, po krótkotrwałym umocnieniu, zaczął ponownie tanieć do bezpieczniejszych walut. Na rynku paliwowym, na którym Rosja jest największym dostawcą, widać również oznaki zaniepokojenia graniczącego z paniką, nie wiadomo bowiem czy skutki ewentualnego embarga na rosyjską ropę uda się złagodzić większymi dostawami np. z Iranu. W rezultacie ropa przebiła cenę 132 dolarów za baryłkę, czyli pułap niewidziany od 2008 r. Wtedy jednak dolarem był prawie dwukrotnie tańszy. Dziś drogie surowce kopalne spotykają się z koszmarnie wysokim kursie dolara (w tej walucie rozlicza się zakupy tego surowca). Efekt może być tylko jeden - dalsza podróż cen paliw na polskich stacjach w stronę 7 zł za litr benzyny. Droższe paliwa, jeden z najważniejszych składników każdego koszyka inflacyjnego, oznaczają zaś wzrost cen niemal wszystkich produktów. Ekonomiści, którzy do tej pory inflację na średniorocznym poziomie 8-9 proc. uważali za dość drastyczny scenariusz, teraz mówią o prawdopodobnym skoku nawet do 12 proc. Dwucyfrową inflację niemal na pewno zobaczymy już w najnowszym odczycie. A to oznacza jedno - kolejne podwyżki stóp procentowych i jeszcze droższe kredyty.
Posiadacze kredytów frankowych nie zaprzątają sobie oczywiście głów decyzjami NBP, ale głowa boli ich z powodu kursu szwajcarskiej waluty, która nigdy dotąd nie była tak droga. Szwajcarski bank centralny zapowiada twardą obronę franka przed dalszym umocnieniem, które pozbawia rodzimą gospodarkę konkurencyjności, istnieje jednak duże ryzyko, że stawia sobie zadanie ponad siły. W starciu z międzynarodówką inwestorów, którzy nadal uważają franka za najbezpieczniejszą lokatę kapitału w trudnych czasach, niewielka gospodarka Szwajcarii nie jest faworytem.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)