Naukowcy w nowych butach

Profesja pracownika nauki wymaga dziś dodatkowych umiejętności, związanych z wypełnianiem skomplikowanych wniosków i nerwowym oczekiwaniem na wyniki licznych konkursów. Łatwo zrozumieć opór części środowiska.

11.10.2011

Czyta się kilka minut

Dla przeszło stu tysięcy pracowników naukowych październik 2011 r. nie oznacza zwykłego początku kolejnego roku akademickiego. Właśnie weszły w życie ustawy, które w istotny sposób zmienią codzienność pracy naukowej i dydaktycznej. Oby na lepsze.

Koniec ciepłych posad?

Nie od razu, bo część przepisów obejmuje dwuletnie vacatio legis, ale sporo zmieni się w procedurze awansu zawodowego. Zgodnie z wchodzącą w życie reformą, stanowiska dydaktyczne na uczelniach publicznych będą obsadzane wyłącznie w drodze konkursów, upowszechnianych w ramach ogólnopolskiego słupa ogłoszeniowego, a nauczyciele akademiccy będą musieli zwolnić zajmowane stanowisko, jeżeli ich praca dwa razy z rzędu zostanie oceniona negatywnie - taka ewaluacja będzie miała miejsce nie rzadziej niż co dwa lata, a w przypadku profesorów tytularnych - co cztery. Podobny los czeka asystentów i adiunktów, którzy w ciągu ośmiu lat nie uzyskają kolejnego stopnia naukowego (odpowiednio doktora i doktora habilitowanego). Ten ostatni stopień, począwszy od października 2013 r., nie będzie wymagał publikacji książkowej ani pozytywnej oceny z tzw. kolokwium habilitacyjnego - decydować będzie ocena osiągnięć naukowych dokonywanych przez komisję habilitacyjną.

Tylko dwanaście miesięcy będą miały uczelnie, by uporać się z problemem zatrudniania na podległych stanowiskach osób spokrewnionych z kierownikami zakładów, katedr oraz dyrektorami instytutów - tu szczególnie silnie reforma uderza w środowiska medyczne i prawnicze, gdzie najczęściej zdarzają się sytuacje podległości służbowej wobec własnych rodziców.

Łatwo sobie wyobrazić, że gdyby nowe przepisy realizowano w sposób konsekwentny i przejrzysty (a transparentność rozwoju naukowego to jeden z głównych priorytetów ministerstwa), po kilkunastu latach katedry polskich uniwersytetów zgromadziłyby - na drodze merytorycznej konkurencji - najlepszych specjalistów i dydaktyków. Jak jednak spowodować, by otwarte konkursy nie stanowiły wyłącznie przykrywki dla gotowych awansów? - Środowisko akademickie działa na zasadzie pełnej autonomii - odpowiada Bartosz Loba, rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. - Tu nie można stosować restrykcyjnych przepisów. Z jednej strony odwołujemy się do etosu akademickiego, z drugiej liczymy na to, że jawność i powszechna dostępność konkursów na stanowiska naukowe uporządkują ten proces i zwiększą konkurencyjność.

Kolejna trudność wiąże się z pytaniem, czy zminimalizowanie wymagań habilitacyjnych nie otworzy drogi do łatwych i szybkich awansów, nawet jeśli ich beneficjenci w wyniku naturalnej selekcji zasilą już tylko najsłabsze szkoły wyższe? Minister Barbara Kudrycka jest o to spokojna: - ­Decydujące będą rzeczywiste osiągnięcia naukowe i to one będą rzetelnie weryfikowane. Stopniowo przygotowujemy się do tej zmiany, mamy jeszcze dwa lata, podczas których będzie można wybrać starą lub nową procedurę - mówi "Tygodnikowi". Będzie więc czas na ocenę działania wprowadzanego trybu.

Naturalną konsekwencją zmian wydaje się nieunikniona polaryzacja - z jednej strony najlepsze uczelnie i instytuty (tzw. KNOW, Krajowe Naukowe Ośrodki Wiodące) zatrudniające wybitnych specjalistów, z drugiej coraz słabsze szkoły wyższe, zbierające świeżo wyhabilitowanych doktorów, niemających szans na pracę w dobrych szkołach, choć niewykluczone, że np. świetnie przygotowanych dydaktycznie. Sprzyjać temu będzie przepis zabraniający zatrudniania się na więcej niż dwóch etatach. Kiedy za trzy lata wejdzie w życie (teraz dotyczy osób nowo zatrudnianych), wiele mniejszych, głównie niepublicznych szkół, straci sporą część samodzielnych pracowników nauki, a tym samym (jeśli w ich miejsce nie zatrudni profesorów ze zdecydowanie mniejszym dorobkiem) - prawo do prowadzenia kolejnych kierunków studiów. Część z nich prawdopodobnie upadnie - nie zawsze ze szkodą dla nauki.

Uczone formularze

Do zmian proceduralnych nie będzie tak trudno przywyknąć, jak do gruntowej modyfikacji zasad finansowania badań naukowych. Centralne źródło finansowania: potężna agencja płatnicza, jaką dotąd było ministerstwo, scedowało sporą część swoich zadań na dwie odrębne instytucje: Narodowe Centrum Nauki oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Pierwsza z nich finansuje w drodze konkursów badania podstawowe, druga - badania stosowane i przemysłowe oraz programy strategiczne. Przy ministerstwie pozostały programy specjalne, nagrody i stypendia.

Zmieniony został model finansowania w ramach tzw. dotacji statutowych, a więc strumień pieniędzy, który w sposób w miarę stały i przewidywalny zasilał instytuty i inne jednostki naukowe. Badania własne uczelni będą odtąd prowadzone w oparciu o zewnętrzne (lub tzw. otwarte wewnętrzne) konkursy. Co to oznacza w praktyce? Że uczony zatrudniony w konkretnej katedrze nie może liczyć na to, iż jego własny instytut zagwarantuje mu środki wystarczające do badań - część z nich będzie musiał pozyskać korzystając z propozycji grantowych.

Upowszechnienie "kultury grantowej" - jak dowiadujemy się w ministerstwie - ma jeszcze jeden cel: przygotowania młodych uczonych do zdobywania środków na badania wprost z funduszy europejskich. Służyć ma temu zastosowanie w polskich konkursach formularzy o strukturze zbliżonej do tych używanych przez europejskie agencje płatnicze - mówiąc oględnie, dość skomplikowanych.

Dla wielu, szczególnie starszych uczonych, może to stanowić istotną trudność - z roku na rok profesja pracownika nauki wymagać będzie dodatkowych umiejętności, związanych ze sprawnym i skutecznym wypełnianiem dość skomplikowanych wniosków i nerwowym wyczekiwaniem na wyniki konkursu. Łatwo zrozumieć opór części środowiska, dla którego ten rodzaj zajęcia nie jest szczególnie atrakcyjny i zabiera sporo czasu, który można by poświęcić na badania naukowe.

- Uczelnie powinny pomagać w przygotowywaniu wniosków grantowych, aby zachęcać naukowców do otwartej konkurencji i korzystania z dodatkowych strumieni finansowania badań - tłumaczy minister Kudrycka. - Nauka światowa opiera się obecnie w dużej mierze na systemie grantowym - naukowiec utrzymuje się nie tylko z pensji uczelnianej, ale także z pieniędzy otrzymywanych na badania w systemie konkursowym. Statystyki dowodzą, że realizacja badań naukowych, na które uzyskujemy środki w drodze konkursu, daje lepsze efekty. Dziś nie wystarczy realizacja zadań naukowych wyłącznie w wymiarze pracy etatowej.

Skąd pieniądze na badania własne?

Rzeczywistość weryfikuje obawy. Do konkursów zorganizowanych przez Narodowe Centrum Nauki zgłosiła się rekordowa liczba uczonych - złożono już prawie 8 tys. wniosków, z których niemal połowa pochodziła od młodych naukowców. NCN postanowiło zwiększyć budżet na ten rok o ponad 200 mln zł. Po raz pierwszy w konkursach na finansowanie projektów badawczych mogą startować także osoby fizyczne. Łącznie NCN rozpatruje 1473 takie podania, na kwotę niemal 250 mln zł.

Narodowe Centrum Nauki ma do dyspozycji 10 proc. wszystkich środków, które budżet państwa przeznacza na naukę, z czego co najmniej 20 proc. przeznacza obligatoryjnie na finansowanie badań młodych uczonych, rozpoczynających karierę naukową. Właśnie ogłoszono kolejną edycję konkursów, w ramach których młodzi naukowcy ubiegać się będą m.in. o fundusze na powołanie nowych zespołów badawczych lub utworzenie tzw. unikalnych warsztatów naukowych. W dalszej kolejności ogłaszane będą konkursy dla doktorantów oraz młodych doktorów planujących staże naukowe.

Osobne źródło finansowania indywidualnych projektów badawczych stanowią programy ministerstwa, finansowane z grantów europejskich. Program Ideas Plus stworzony został w celu wspierania uczonych, których projekty, choć uzyskały wysoką ocenę merytoryczną, nie zmieściły się na międzynarodowych listach finansowania. Od listopada 2010 r. działa także program Mobilność Plus, pozwalający polskim uczonym na udział w prestiżowych, międzynarodowych przedsięwzięciach naukowych, oraz Index Plus, wspierający polskie czasopisma naukowe w popularyzacji badań na świecie przez finansowanie anglojęzycznych wersji publikacji, międzynarodowych rad naukowych oraz zagranicznych recenzentów. Młodzi naukowcy, których prace zostały docenione przez renomowane czasopisma z listy JRC lub ERIH, mogą liczyć na dofinansowanie dalszych badań z programu Iuventus Plus.

Narodowy Program Rozwoju Humanistyki, wciąż budzący sporą nieufność w środowisku naukowym, ma być odpowiedzią na długoletnią tendencję do marginalizacji znaczenia badań humanistycznych i związaną z nim finansową dyskryminację. - W 2010 r., jeszcze przed powołaniem NPRH, przekazaliśmy dodatkowe 30 mln zł na badania z zakresu humanistyki - mówi minister Kudrycka - i nie udało się tych pieniędzy wydać. Było zbyt mało chętnych. Przy aplikacjach promotorskich wskaźnik sukcesu wyniósłby 50 proc. To byłby naprawdę niski próg. Musieliśmy przesunąć te środki na inne badania.

W tym roku sytuacja zdaje się poprawiać: na rozstrzygnięcie czeka już ok. 400 wniosków złożonych w ramach NPRH, a ministerstwo wkrótce ogłosi konkurs w kolejnych modułach programu.

Długą listę programów grantowych oferuje - obchodząca właśnie 20-lecie - Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej: organizacja pozarządowa, będąca największym w Polsce pozabudżetowym źródłem finansowania badań naukowych. Z aktualnych programów stypendialnych skorzystać mogą m.in. młodzi naukowcy, którzy nie przekroczyli 30. roku życia (program START), studenci, doktoranci i uczestnicy stażów podoktorskich pracujący w najlepszych zespołach badawczych w Polsce (TEAM), młodzi doktorzy powracający z zagranicznych staży (HOMING PLUS) lub planujący badania nad dokumentami dostępnymi tylko w zagranicznych księgozbiorach (KWERENDA), a także autorzy monografii z dziedziny humanistyki i nauk społecznych (MONOGRAFIE).

Bibliografia na wyciągnięcie ręki

Kosztownym, a wciąż zbyt mało spopularyzowanym przedsięwzięciem związanym z obecną reformą jest Wirtualna Biblioteka Nauki. To ogólnopolski system dostępu do światowych zbiorów literatury naukowej, gromadzący na jednym portalu kilkadziesiąt baz danych artykułów i książek z różnych dziedzin nauki, z których dotychczas mogły w Polsce korzystać tylko wybrane jednostki naukowe. 150 mln zł zainwestowanych przez Ministerstwo Nauki pokrywa koszty licencyjne, dzięki czemu pracownicy szkół wyższych mogą korzystać z WBN bez dodatkowych opłat. Teoretycznie oznacza to, że zwykły komputer - także domowy - etatowego pracownika nauki staje się narzędziem dostępu do światowych zasobów nauki, a przynajmniej do tych, które jego uczelnia uzna za konieczne i zgodne ze swoim profilem naukowym.

Czy reforma wytrzyma próbę czasu? Nie wierzą w to specjalnie krakowscy przedstawiciele uczelnianej Solidarności, którzy tuż przed inauguracją nowego roku akademickiego na UJ protestowali przed gmachem Auditorium Maximum. Pikiety nie powstrzymała nawet zapowiedź wzrostu wynagrodzeń dla kadry akademickiej o minimum 30 proc. do 2015 r. (9 proc. rocznie, począwszy od 2012 r.), które gwarantować ma rozporządzenie Ministra Nauki z 29 września br.

W teorii bowiem skutki reformy szkolnictwa przedstawiają się obiecująco, nawet jeśli wymagają od uczonych zupełnie nowego podejścia do pracy badawczej i dydaktycznej. Pytanie brzmi, czy nowe pokolenie naukowców, które ministerstwo wyposaża właśnie w przysłowiową wędkę, będzie potrafiło zrobić z niej dobry użytek.

INTERNETOWE VADEMECUM PRACOWNIKA NAUKI

Dostęp do światowej literatury naukowej: www.wbn.edu.pl

Konkursy na stanowiska akademickie: www.nauka.gov.pl/ministerstwo/praca

Konkursy grantowe Narodowego Centrum Nauki: www.ncn.gov.pl/finansowanie-nauki/konkursy/typy

Konkursy grantowe Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki: www.nauka.gov.pl/nauka/narodowy-program-rozwoju-humanistyki

Konkursy w obrębie programów Ministra: www.nauka.gov.pl/ministerstwo/inicjatywy-ministerstwa/konkursy

Konkursy grantowe Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej: www.fnp.org.pl/programy/aktualne_programy_fnp

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2011