Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na prawne zawiłości, na spory o konstytucyjność podejmowanych decyzji spogląda podejrzliwie, jako na manewry w walce, w której obu stronom chodzi o władzę. Jednej o to, by ją utrzymać, drugiej, by ją zdobyć. I „Zwykły Kowalski” myśli, że to go przecież nie dotyczy. Podejrzewam też, że „Zwykły Kowalski” ogląda w telewizji te programy, w których znajduje potwierdzenie swego nastawienia. Albo z obrzydzeniem patrzy na Senat, opozycję, sędziów, Hołownię i Kidawę-Błońską, albo na Jarosława Kaczyńskiego, PiS, obecny rząd i na całą Zjednoczoną Prawicę. Podejrzewam też, że dla „Zwykłego Kowalskiego” mniejsze znaczenie mają nawet bardzo ważne słowa, bo według starej zasady „mów pan do ręki” dla niego naprawdę liczy się konkretna jego korzyść. Kiedy korzysta, jest zadowolony.
Wiem, że świat się nie składa wyłącznie ze „Zwykłych Kowalskich”, lecz poważnym błędem byłoby ich nie doceniać. Nie powinno się nimi gardzić z powodu ich désintéressement okazywanego polityce, bo zwykle są to bardzo dobrzy, przyzwoici ludzie, po prostu akceptujący swą pozycję tych, co nie mają wpływu ani na wielką, ani na małą politykę. Czy nam się to podoba, czy nie, większa część społeczeństwa składa się ze „Zwykłych Kowalskich”.
CZYTAJ WIĘCEJ
PREZES, PARTIA, PAŃSTWO. Rozmowa z Antonm Dudkiem: Jeśli zamieniacie Kaczyńskiego w potwora, nie możecie go zrozumieć. Jego władza ma ograniczenia, a on cofał się już kilka razy.
Mnie w fascynującej ekwilibrystyce jurydycznej, związanej z wyborami, która, jak sądzę, „Zwykłych Kowalskich” mało interesuje, przeraża wzajemna nienawiść manifestowana przez obie walczące strony. Słuchając ich przedstawicieli mam wrażenie, że całkowicie i szczerze się nawzajem nienawidzą. W normalnym świecie jest (powinno być) tak, że prędzej czy później opozycja wygrywa i obejmuje rządy, a ci, co dotychczas rządzili, stają się opozycją. I że zawsze jest jakaś kategoria spraw, w których obie strony potrafią dojść do konsensu. W normalnym świecie…
Za sześć lat, 12 maja, będziemy obchodzić stulecie zamachu majowego. Wydarzenia, które do dziś budzi namiętne spory. O zamachu trafnie napisał historyk Andrzej Chojnowski, że „był nieunikniony, [bo] demokracja by się nie utrzymała. Sukces Piłsudskiego polegał na tym, że wyczuł słabość demokracji, która miała więcej krytyków niż powodów do krytyki”.
Przywoływanie tamtych smutnych wydarzeń może nam uświadomić, jak delikatną konstrukcją jest demokracja. Jeśli rzeczywiście, jak twierdził Winston Churchill, „demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu”, to nigdy z niszczenia jej w imię doraźnej naprawy nie wyszło nic dobrego, jak w Polsce przedwrześniowej, gdzie sejmokrację zastąpiła sanacja z Berezą Kartuską.
CZYTAJ TAKŻE
USTRÓJ KACZYŃSKIEGO: Grozi nam, że nasze państwo nie będzie miało głowy. To efekt działania spirali nieufności nakręconej przez jednego rzekomego państwowca >>>
Chociaż historia się nie powtarza i nie będzie repliki zamachu majowego, to dziś także stawką w dziwacznej grze, którą oglądamy, jest ustrój Rzeczypospolitej. A to, jak się owa gra zakończy, prędzej czy później, będzie miało wielki wpływ na życie „Zwykłych Kowalskich”. ©℗
WYBORY PREZYDENCKIE 2020: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>