Nasza wojna

Z Ukrainy wróciłem zasmucony.

06.10.2014

Czyta się kilka minut

Na dzielny naród kolejny raz padło hiobowe nieszczęście. Ale w Polsce – okazało się – też trwała mała wojna, na miarę naszych możliwości.

Tam ludzie tracą głowy z rozpaczy. Tu z zapiekłości. U nich pociski wielkiego kalibru obalają domy. U nas domy stoją w najlepsze, ale padają autorytety. Tam używają kul, u nas gazu wielofunkcyjnego: truje on atmosferę, a jednocześnie bawi publiczność.

Początkiem naszej małej wojny było publiczne oskarżenie. Pisarka oskarża Pisarza, że nie oddał pieniędzy.

W rewanżu Pisarz oskarżył Pisarkę o to, że ona najpierw poprawiała mu książki, a potem go zgwałciła. Zrobiła to, choć jest już starszą kobietą – o czym Pisarz nie omieszkał publicznie wspomnieć. Nie wiem, czy Pisarz w istocie był zgwałcony, wiem na pewno, że nie jest zgwałconym gentlemanem.

Pisarka zresztą natychmiast przypuściła kontrofensywę. Ujawniła, że Pisarz nie sypia już z nią, a z sekretarzem ważnej nagrody literackiej. Ma więc lepiej niż ci, co z sekretarzem nie sypiają.

Zaczęło się od długu, a skończyło na Sodomie i Gomorze!

Nasza wojna ma złe strony, bo gwałt – sprawa tragiczna, często duszona w pieleszach przemocy domowej – stał się przedmiotem drwin. Ma też dobre strony, bo wielu Polaków (a jesteśmy narodem nieczytającym) nie wiedziało o istnieniu nagrody literackiej. Teraz wiedzą nie tylko o nagrodzie, ale nawet o tym, kto jej sekretarzuje.

Zdziwiło mnie tylko to, w jaki sposób Pisarkę wsparła Koalicja Pań. Argumentowały, że Pisarz Gwałtownik długu nie zwrócił, a zamiast tego zwrócił się do wierzycielki w sposób wulgarny. Tak być nie może – mówiły Panie – bo Pisarz to osoba publiczna, więc ma zobowiązania etyczne. Z tego wynikać by mogło, że jak ktoś ma rynsztokową moralność, nie powinien chwytać za pióro. To wywołuje mój sprzeciw.

Nie znam wielu pisarzy. Ostatnio z bliska widziałem na targach książki Józefa Hena. Hen był jeden, a chętnych wielu, tak więc moje obcowanie z twórcą ograniczyło się do oglądania jego ucha – tyle zobaczyłem poprzez skłębiony tłum. Na podstawie ucha trudno ocenić, czy ktoś jest rozpustnym ladaco, czy ma kryształowy charakter.

Natomiast historia literatury uczy, że wielcy pisarze byli często moralnie podejrzani. Na przykład? Służę.

Hemingway Ernest: pijak, pod koniec życia tchórz i naciągacz. Od Polaków wolał corridę.

Dostojewski Fiodor: hazardzista. Nie lubił Polaków.

Puszkin Aleksander: seksoholik, który też nie lubił Polaków, w dodatku polubił cara, który bardzo nie lubił Polaków.

Wolter: obłudnik i łapówkarz. Od Polaków wolał rosyjską monarchinię.

Tołstoj Lew: fanatyk religijny, sknera, despota. Zbyt mało lubił Polaków.

Jerofiejew Wienedikt: alkoholik. Lubił tylko pijących Polaków (szczególnie Andrzeja Drawicza).

Twain Mark: palacz, podobno hulaka. O istnieniu Polaków miał blade pojęcie (swojego polskiego przyjaciela nazywał „austriacki Edison”).

O komunistach i samobójcach, takich jak Majakowski czy Jesienin, w ogóle nie ma co wspominać. Można by tak długo wyliczać, od Kasprowicza do Karpowicza: w każdym razie, jak się czyta biografie pisarzy, można dojść do wniosku, że łatwiej trafić na kota, który jest francuskim pieskiem, niż na przyzwoitego pisarza, który byłby jednocześnie przyzwoitym człowiekiem.

Wojna wojnie nierówna. Ta nasza miała budżet 13 tysięcy złotych i 150 euro (tyle wynosił dług, który Pisarz honorowo obiecał zwrócić). To o wiele mniej, niż zachodni politycy zaproponowali Ukrainie na pomoc w wojnie z Rosją. Na szczycie NATO w Newport Petro Poroszenko dostał okrągłe 15 milionów euro. Fachowcy wyliczyli, że wystarczy na 10 godzin walki na froncie, bo amunicja podrożała. W sprawie dalszych wydatków Ukraińcy muszą sobie radzić sami.

Ich historia jest godna dramatu. Na naszych oczach, w dymie wojny, rozpada się państwo. Giną marzenia młodych ludzi, którzy rok temu szykowali romantyczną rewolucję. Zamiast zwycięstwa mają krwawą rzeź, zanarchizowany kraj, umierającą gospodarkę. Ze Wschodu nadchodzi zemsta. Z Zachodu obojętność. Pozostaje im samotność w nieszczęściu. Na nas liczyć nie mogą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2014