Nasz święty

Jaką inspiracją może być dzisiaj ks. Jan Zieja? Czy jego postawa i poglądy mogą zmieniać współczesność?

16.10.2016

Czyta się kilka minut

 / il. Anna Libera
/ il. Anna Libera

Był wewnętrznie spójny, integralny, konsekwentny. Traktował Ewangelię wprost, dosłownie, „dożylnie”. Był, można powiedzieć, „ewangelikiem” w Kościele katolickim. Jeśli czegoś unikał, to tych fragmentów, w których mowa o karze i zemście. Podobno miał egzemplarz Pisma Świętego, w którym te fragmenty powykreślał.

Na długą wstęgę jego życia można nanizać paciorki wielu zdarzeń ważnych dla Polski: odzyskanie niepodległości i wojna z bolszewikami, „Wici”, Uniwersytety Ludowe, kampania wrześniowa i niewola, Szare Szeregi, „Żegota”, powstanie warszawskie, praca duszpasterska w powojennym Słupsku, aresztowanie prymasa Wyszyńskiego, relacja z „Tygodnikiem Powszechnym”, KIK, wreszcie KOR.

Był mężny. Wręcz prosił się o kłopoty: mówił wprost i nazywał rzeczy po imieniu bez względu na to, do kogo były adresowane. Przyjaźnił się i... różnił z prymasem Wyszyńskim. Był przez niego słuchany, może nawet był jego mentorem. Gdy aresztowano prymasa, stawał w jego obronie wtedy, gdy inni zawiedli.

Był gorącym i żarliwym patriotą, całkowicie wolnym od plemienności. Wierzył w człowieczeństwo i wynikające z niego braterstwo, jako ważniejsze – prymarne – wobec narodowości czy religii. Wzywał do zaniechania przemocy. Nie wierzył w to, że mogą istnieć dość ważne powody, aby czynić zło w imię dobra.

Jego zawołaniem i hasłem (wypisał je nawet na fladze narodowej i wywiesił jak transparent) było: „Nigdy nie zabijaj nikogo”. To nie była forma mdłego pacyfizmu. Tak mówił kapelan Wojska Polskiego i Szarych Szeregów. Jego pacyfizm wyrastał z bycia świadkiem bestialstwa wojny. Był pacyfistą „walczącym”, można powiedzieć: chorążym idei walki bez przemocy. Z pewnością nie pozostało to bez wpływu na formację części liderów polskiej opozycji i cud bezkrwawej rewolucji Solidarności.

Zaraz po II wojnie światowej trafił do parafii w Słupsku – z ambony grzmiał na tych, którzy poniżali Niemców-cywilów opuszczających miasto. Choć rozumiał i akceptował, że Niemcy ponoszą karę, to umiał narysować wyraźnie granicę między karą i zemstą. Nawet we wrogu i zbrodniarzu chciał widzieć człowieka i chronić jego godność. Za patrona mogą go przyjmować abolicjoniści, działacze praw człowieka. Zabiegał o to, aby ONZ przyjęła powszechną deklarację o zakazie handlu bronią.
Rozumiał i pielęgnował instytucje parafii jako wspólnoty wiernych. Wierzył, że to podstawowa molekuła życia Kościoła. Zawsze chciał mieć swoją parafię i trzeba przyznać, że poznał ich wiele, bo nie szczędzono mu przenosin (niekoniecznie jako nagrody). Był rektorem kościoła Wizytek – tego, w którym urzędowali później ks. Twardowski i ks. Bozowski – ale świetnie odnajdywał się też na wiejskiej parafii. Może nawet czuł się tam lepiej.

Był radykalnym chrześcijaninem, ale nie fundamentalistą. Wymagał od siebie bardzo wiele. Niezwykle zdyscyplinowany, ascetyczny. Surowy wobec siebie, wyrozumiały i współczujący dla innych.

Był z powołania misjonarzem i sam w sobie odnalazł szczególne powołanie, swoją własną „personalną parafię”: osób oddalonych od wspólnoty. Czuł, że jest posłany do tych, którzy są z dala od Kościoła. Do tej jego „parafii” należeli m.in. tacy ludzie jak socjolog Maria Ossowska, pedagog Helena Radlińska, filozof Tadeusz Kotarbiński i wielu innych, w tym liczni członkowie KOR-u. Pokazał im, że jest możliwy Kościół otwarty, ubogi, zaangażowany. Wielu przyciągnął do Kościoła – lub przynajmniej pozwolił im zobaczyć go innym.

W swym misjonarskim zapale był wolny od prozelityzmu. Ekumeniczny w stopniu, który mógł mu przysporzyć kłopotów. Miał wielu przyjaciół Żydów. Studiował ich historię. Dosłownie włączał się w ich taniec. Napisał po hebrajsku modlitwę do Matki Bożej (wszak była Żydówką).

Wierzył w najgłębszą autonomię ludzkiego sumienia. Używał wyłącznie środków ubogich. Brzydził się przemocą w każdym sensie. Jego credo w tej sprawie dobrze opisują słowa „Nie próbując żadnego nawracania. Tylko służąc, obcując, pomagając”.

Choć tak bardzo zrośnięty z Polską – był obywatelem świata. Marzył o Europie bez granic. Przed wojną wybrał się pieszo do Rzymu bez paszportu. Chciał dotrzeć do Gandhiego. Spróbujcie sobie wyobrazić, co mogłoby wyniknąć z tego spotkania... Był orędownikiem porozumienia między narodami – wyprzedził tu list biskupów „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” oraz solidarnościowe „Posłanie do Narodów Europy Wschodniej”. Chodził polskimi poplątanymi drogami – jeszcze przed Soborem Watykańskim II, przed Janem Pawłem II, przed papieżem Franciszkiem.

Ks. Zieja jest skarbem. Właśnie go odkrywam. Starczy dla wszystkich. Może to dobrze, że przez 25 lat pozostał „w magazynie”? Może nareszcie dojrzeliśmy do niego? Trafił na trudny czas. Zanim być może zostanie kiedyś świętym, niech trochę pobędzie między nami. I my bądźmy z nim. ©

KUBA WYGNAŃSKI, socjolog i współtwórca polskiego ruchu pozarządowego, pracuje w Fundacji Stocznia, która wspólnie z czasopismem „Kontakt” przygotowała serię rozmów „Zieja na głosy”, będących częścią obchodów 25-lecia śmierci kapłana, organizowanych przez Centrum Myśli Jana Pawła II.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2016