Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
wiesz, co szczególnie brzydzi mnie w ludzkim gatunku? Co sprawia, że po wiek wieków gardzić będę człowieczym pomiotem?
Ten gliny marny ulepek – nie przeczę – umie czasem wzbić się na wyżyny. Potrafi czynić zło wyrafinowane, uderzać w bliźniego punkt najczulszy. Umie znęcać się i pastwić bez przyczyny i bez celu. Bezbronnego kopnąć, niewinnego oczernić, ubogiego okraść, ślepego do rowu pchnąć albo dziecko splugawić. Umie dobro złem zwyciężać i złem za dobro się odpłacać. W myśli, mowie i uczynkach ściga się człek z Szatanem samym i nieraz łeb w łeb idą. Ale w jednym istota ludzka diabłu z reguły ustępuje i dorównać nie potrafi. Otóż my, drogi Piołunie, zerwaliśmy się Nieprzyjacielowi z łańcucha i zło czynimy – pełną biorąc za to odpowiedzialność. Ba, my się wyrządzoną krzywdą chełpimy i nigdy nie będziemy skamlać przed Cieślą o łaskę, litość i wybaczenie.
A człowiek? Zło popełnia, ale nawet sam przed sobą się do tego przyznać nie chce. Rękami i nogami będzie się bronił, byle tylko pół grama odpowiedzialności nie wziąć na własne barki. Zawsze znajdzie sto wyjaśnień, tysiąc usprawiedliwień i milion wymówek. Brudny paluch w innych wymierzy i innych oskarży. Tu się między nami i nimi, drogi Piołunie, między synami Adama i demonami – rozpościera przepaść bezdenna.
Śmiem przy tym twierdzić, że szczególnie u nas nad Wisłą jakiekolwiek poczucie odpowiedzialności już dawno zanikło. Kiedyś tu ostatni raz słyszał, żeby ktokolwiek publicznie oświadczył: Przepraszam – błąd popełniłem, zawiodłem, przeoczyłem, pomyliłem się, zawiniłem, zaufania nadużyłem, nie sprostałem, zbłądziłem i skrewiłem? O nie! Tu się nikt za nic do odpowiedzialności nie poczuwa. Ów naród wieszczów i herosów maleje, kurczy się i karleje, gdy w prawdzie o sobie musi stanąć.
Uwielbiam chociażby ową nadwiślańską formułę wymuszonych przeprosin, którą praktykują czołowi protagoniści tutejszego życia publicznego. Gdy powiedzą już coś tak haniebnego, że nawet tubylcom na wymioty się zbiera i pro forma trzeba głowę posypać popiołem – z przekąsem i półgębkiem mówią: „Jeśli X poczuł się mą wypowiedzią urażony, to przepraszam”. Jeśli... Nawet najprostsze przeprosiny prawdziwemu Polakowi przez gardło nie przejdą! Tu przeca za miedzę na dwa palce zaoraną ludziska sąsiadowi oczy wydrapią, a cóż dopiero wroga o wybaczenie prosić!
Zresztą różnorakie postaci przybiera ta choroba. Niezdrową fascynację egzorcyzmami, obsesyjne tropienie opętań i dręczeń diabelskich, upatrywanie śladów Szatana wszędzie, gdzie tylko się da – zwykło tłumaczyć się rozplenionym tu wciąż pogaństwem i ciemnotą. Słabością do mirakulów i wszelakich nadprzyrodzoności. Raz jest cielę o dwóch głowach, raz kobieta z brodą, raz demon z piekła rodem. Trójpolówka musi być, bo człek by się znużył. Ale to, drogi Piołunie, tylko część prawdy.
Opowiem Ci taką historię z życia niedawno wziętą. Porządna rodzina katolicka; ojciec z matką koty drą od świtu do zmierzchu. Wrzaski, awantury, wyzwiska, nieustanne walizek pakowanie i rozpakowywanie. Córka mała patrzy, słucha. I do szkoły idzie. A tam bije, pluje i przedrzeźnia. Zatroskał się szczerze ojciec, skąd u dziecka takie dziwne zachowanie. Kija i marchewki próbował, dziecko ganił i nagrodami mamił. Bez skutku. Wreszcie po głowie się podrapał i po radę poszedł do pobożnego ojczulka. Ten opowieści o kłopotach z bachorem wysłuchał, takoż się zasępił i zawyrokował, że ani chybi – szatańska to musi być robota. Dziecko trzeba do kościoła przyprowadzić. Zanim próg przekroczy, demona się zlęknie i czmychnie. A jakby się psiajucha opierał – egzorcystę się wezwie i zada Złemu bobu.
Najmilsi i umiłowani, siostry i bracia! My diabły każdą odpowiedzialność na siebie chętnie weźmiemy. Wszystko na nasz karb składajcie, nic a nic sobie nie żałujcie. U nas usługi lepsze niż w konfesjonale: ani się wywnętrzać, ani kajać nie trzeba. Sumienia z poczucia odpowiedzialności czyszczenie – gratis i full service. Plus dożywotnia gwarancja.
Twój kochający stryj Krętacz