Naprawianie historii

Henry Rousso: Francuzi długo nie pamiętali okolonialnej przeszłości. Dziś wychodzi ona zniebytu, jak kiedyś powrócił temat udziału francuskiego państwa wHolokauście.

24.12.2007

Czyta się kilka minut

fot. IHTP /
fot. IHTP /

Dorota Dakowska: We Francji wraca się w debatach do przeszłości kolonialnej. Historycy piszą o torturach w Algierii, są stowarzyszenia dzieci imigrantów, powstają filmy. Czy opracowany przez Pana model "syndromu Vichy", odnoszący się do zapomnienia o kolaboranckim rządzie z II wojny, można stosować do wyparcia kolonializmu ze świadomości społecznej?

Henry Rousso: Model obchodzenia się z przeszłością, który opisałem jako "syndrom Vichy", funkcjonuje podobnie, jeśli chodzi o pamięć o wojnie w Algierii. Po fazie żałoby (po zmarłych, utraconym terytorium, po imperium), potem po fazie milczenia, związanej m.in. z ustawami o amnestii, mamy do czynienia od końca lat 90. z rodzajem anamnezy. To znaczy: przeszłość kolonialna wraca w sposób podobny, jak kiedyś tematy Vichy i zagłady Żydów.

Podobieństwa nie są przypadkowe. Są one z jednej strony wynikiem mimetyzmu: działania podjęte w celu "uznania" niektórych zbrodni dokonanych przez państwo francuskie, jak masakra algierskich demonstrantów w Paryżu w 1961 r. czy tortury, zostały zainspirowane przez działania, które podejmowano dla upamiętnienia zagłady Żydów. Podobieństwa wiążą się też z kontekstem kulturowym: dziś czci się raczej ofiary niż bohaterów, wierzy się w możliwość "naprawy" zbrodni z przeszłości.

Ale czasem cierpi na tym kontekst historyczny epoki. Nie wspomina się np. o przemocy stosowanej przez FLN [Front Wyzwolenia Narodowego walczący o niepodległość Algierii; działał też we Francji, pobierając od imigrantów "podatek rewolucyjny" i mordując opornych - red.].

Wojna w Algierii długo była "wojną bez imienia": władze francuskie określały ją jako "operacje w Afryce Północnej" i takie nazewnictwo utrzymało się aż do 1999 r. W obliczu różnych pamięci o niej, współistniejących we Francji w różnych grupach społecznych, jak udaje się uczyć w szkołach o tym okresie?

Algieria była częścią terytorium Francji i gdyby ówczesne rządy przyznały, że toczy się wojna, przyznałyby też, że chodzi o konflikt z jakąś jednostką autonomiczną bądź niepodległą, tj. z narodem algierskim.

Nauczanie w szkołach jest ambiwalentne. Programy muszą unikać punktu widzenia "kolonizatora" ("Francja przegrała tę wojnę", "kolonizacja nie była wyłącznie ciągiem zbrodni"), jak i "kolonizowanego" ("Francja nie powinna była kolonizować", "wojnę wygrali dzielni niepodległościowcy zjednoczeni w walce antykolonialnej"). Problemem jest też nabranie dystansu do przeszłości bez zamykania ludzi w kategoriach tożsamościowych czy etnicznych, często narzuconych z zewnątrz. Np. Francuzi pochodzenia algierskiego niekoniecznie identyfikują się dziś z walką ich dziadków i mają prawo do zapoznania się z historią tej wojny w sposób wolny od emocji. Z kolei dzieci pieds-noirs (osadników francuskich) nie mają za co przepraszać, tym bardziej że one również doświadczyły, za sprawą przekazu rodziców, cierpienia i wygnania. A jeśli chodzi o harkis (Algierczyków walczących po stronie Francji), to czy można obarczać ich dzieci odpowiedzialnością za wybory rodziców?

Parlament często ingerował w kształt pamięci. Czy takie definiowanie "właściwej" interpretacji historii ma sens?

Jest szkodliwe i sprzeczne z zasadami wolnej demokratycznej debaty nad historią.

W latach 80. całe pokolenie zostało skonfrontowane z narastającą falą tzw. negacjonizmu, negowania Holocaustu. Doprowadziło to w 1990 r. do przyjęcia tzw. ustawy Gayssot, która umożliwiła karanie negacjonizmu, uznając go za przejaw antysemityzmu. Ale ustawa ta miała efekty uboczne. Zrobiła z negacjonistów "ofiary", z czego dziś korzysta np. reżim irański, pierwszy rząd w historii, który antysemityzm i negacjonizm uczynił oficjalną doktryną. Ustawa wywołała też zawiść w innych grupach, które były ofiarami masowych mordów. Domagają się one, by ich cierpienia też zakwalifikowano jako "ludobójstwo". Ułomny efekt to tzw. ustawa Taubira z 2001 r., która uznała za ofiary niewolnictwa tylko czarnych niewolników będących ofiarami handlu atlantyckiego, wyłączając z tej definicji handel muzułmański i wewnątrzafrykański. Dziś nadal różne grupy ofiar historycznych zbrodni pragną, by karano negowanie ich cierpień. Pojawia się dwuznaczność: czy chodzi o karanie negacji faktów, czy też negacji ich retrospektywnego określenia jako "ludobójstwo"?

Wpisuje się w to ustawa potępiająca ludobójstwo Ormian z 2006 r.?

Inaczej niż w przypadku negacjonistów skazanych za kwestionowanie komór gazowych, którzy są fanatycznymi francuskimi antysemitami bez autorytetu naukowego, ci, którzy byli atakowani bądź skazani za wypowiedzi o interpretacji ludobójstwa Ormian, są w większości znanymi naukowcami, jak Bernard Lewis. A jedyny prawdziwy przedstawiciel tego "negacjonizmu", ambasador Turcji w Paryżu, pozostanie nietykalny. W sumie ustawa ta grozi narzuceniem interpretacji, a nie potwierdzonych faktów, co jest niedopuszczalne w demokracji. Może nie należało przyjmować ustawy Gayssot, a potem powielać tego błędu.

Rozmawiała Dorota Dakowska

HENRY ROUSSO (ur. 1954) jest historykiem. Założyciel Instytutu Historii Najnowszej w Paryżu i kierownik badań naukowych w prestiżowym ośrodku CNRS. Autor książek o II wojnie światowej, w tym o Vichy i kolaboracji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]