Największy błąd Hitlera

Andrew Nagorski, autor książki na temat bitwy o Moskwę: Dłuższa wojna i tragiczne skutki nie tylko dla ludności żydowskiej, ale i polskiej - takie konsekwencje miałoby zdobycie stolicy ZSRR przez Hitlera. Niewiele zabrakło, by do tego doszło. Rozmawiał Tomasz Nowak

21.10.2008

Czyta się kilka minut

Żołnierze niemieccy na przedpolach Moskwy /fot. Archiwum Narodowe USA /
Żołnierze niemieccy na przedpolach Moskwy /fot. Archiwum Narodowe USA /

Tomasz Nowak: Historycy do dziś spierają się, dlaczego w 1941 r. Sowieci dali się zaskoczyć? Ich wywiad miał licznych agentów, na biurko Stalina trafiały raporty.

Andrew Nagorski: Związane to było z obsesjami Stalina, który jak każdy tyran chciał, by rzeczywistość dostosowywała się do jego wyobrażeń. Zdawał sobie sprawę, że nie jest przygotowany do odparcia niemieckiej inwazji, więc przekonał sam siebie, że do wojny nie dojdzie. A przynajmniej nie w 1941 r. Zachowywał się jak typowy paranoik. Im częściej jego szpiedzy informowali o niemieckim ataku - co potwierdzały mu też Londyn i Waszyngton - tym mocniej podejrzewał, że to pułapka, której celem jest sprowokowanie konfliktu sowiecko-niemieckiego.

Oczywiście Brytyjczycy chcieli, by ZSRR znalazł się w stanie wojny z Hitlerem. Ale wyciąganie z tego wniosku, że wszyscy agenci się mylą, było nieracjonalne. Poza tym wojska niemieckie rozlokowano wzdłuż granicy, sygnałów o inwazji było mnóstwo.

Niektórzy historycy, np. Wiktor Suworow, sugerują istnienie tajnego sowieckiego planu tzw. wyprzedzającego ataku na Niemcy. Dowodem ma być m.in. ustawienie sowieckich dywizji na wysuniętych pozycjach.

Nie podzielam tej opinii. Mamy relacje Mikojana i innych członków Biura Politycznego KPZR, nikt z nich nie podał żadnych dowodów na poparcie teorii o ataku wyprzedzającym. Przeciwnie, mówią o zupełnym zaskoczeniu Stalina na wieść o niemieckiej inwazji. Był inny powód, dla którego Stalin przesunął wojska na zachód: chciał w pełni kontrolować obszar zajęty zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow. Taka dyslokacja pozbawiona była sensu w wypadku konfrontacji militarnej na wielką skalę.

Jak zareagował Stalin na wiadomość o niemieckim ataku?

Początkowo negował fakty. Nawet gdy niemiecki ambasador przybył, by poinformować o wojnie, Stalin myślał, że to nieporozumienie. Gdy ukazał się rozmiar katastrofy, wyjechał na daczę i odmówił wygłoszenia orędzia do narodu. W takiej chwili oczekuje się od przywódcy, że zabierze głos. Ale Stalin milczy i powierza Mołotowowi wygłoszenie pierwszej mowy. Gdy delegacja Politbiura przybyła na daczę, Stalin myślał, że chcą go aresztować. Kiedy zrozumiał, że przyszli powierzyć mu dowództwo, ocknął się i zaczął działać jak przywódca.

Dlaczego w tak dogodnym momencie nikt nie usiłował go odsunąć lub zabić?

W chwili niemieckiego ataku zapanował chaos. Armia i społeczeństwo zostały zastraszone podczas Wielkiej Czystki lat 30., gdy zginęli prawie wszyscy najwyżsi oficerowie. Nikt nie chciał się sprzeciwić, Politbiuro instynktownie czekało na rozkazy Stalina. Obalenie go wymagałoby pewnej odwagi i organizacji. To nie było możliwe w istniejących warunkach.

Czy Niemcy rzeczywiście górowali nad Armią Czerwoną?

Morale Wehrmachtu było wysokie. Wcześniej odniósł szereg zwycięstw w Polsce, Norwegii, Belgii, Francji, Jugosławii. Wydawało się, że ci generałowie, którzy mieli wątpliwości co do polityki Hitlera, zostali zdyskredytowani. Ale nadmierny optymizm doprowadził do wielkiego błędu, jakim było rozpoczęcie inwazji 22 czerwca. Dokładnie 129 lat wcześniej na Moskwę ruszył Napoleon. Hitler był przekonany, że przed zimą odniesie zwycięstwo. Poza tym jego armia nie była tak nowoczesna, jak się powszechnie sądzi. Jej sprzęt ciągnęło 750 tys. koni, które nie wytrzymywały warunków, dziennie padało ich tysiąc. Rosjanie konstruowali lepsze czołgi, zwłaszcza T-34, ale we wczesnej fazie wojska sowieckie były wystawione na zmasowane uderzenie i zdruzgotane. Także wielu obywateli ZSRR mówiło sobie: żyliśmy pod terrorem, może nowy okupant nie będzie gorszy? Początkowo morale żołnierzy sowieckich było niskie, poddawali się masowo. Gdyby Hitler powiedział wtedy: nie bądźmy brutalni wobec ludności cywilnej i jeńców, wtedy wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. A Sowieci szybko zaczęli rozumieć, że poddanie się Niemcom to niemal wyrok śmierci.

Jaki był największy błąd Hitlera?

Hitler powinien trzymać się pierwotnego planu i zaatakować ZSRR miesiąc wcześniej. Potem błąd strategiczny popełniono po dotarciu do Smoleńska, pod koniec lipca 1941 r.: do Moskwy zostało ledwie 400 km i gen. Guderian nalegał na atak na stolicę ZSRR. Psychologiczne znaczenie jej zdobycia byłoby olbrzymie. Ale Hitler odrzucił opinie generałów i kazał im najpierw zdobyć Kijów. Atak na Moskwę (operacja "Tajfun") zaczął się dopiero 30 września. Wkrótce pogoda uległa zmianie, Niemcy musieli walczyć także z błotem i mrozem. I rzecz kolejna: w październiku Stalin dowiaduje się od swego agenta w Tokio, Richarda Sorge, że Japonia nie dołączy do inwazji. Sorge przesłał informacje, że japońscy żołnierze są wyposażani w mundury tropikalne. To oznaczało, że nie zaatakują Syberii. Teraz Stalin wiedział, że może wycofać 400 tys. żołnierzy z Syberii i posłać pod Moskwę. Byli dobrze wyekwipowani i przybyli w momencie, gdy obrona Moskwy była zredukowana niemal do zera.

Dlaczego Hitler zwlekał z atakiem na Moskwę?

Ocieramy się o psychoanalizę. Hitler miał obsesję na punkcie Ukrainy, która jawiła mu się jako źródło surowców i spichlerz. Tymczasem Niemcy mogli zająć Moskwę: zdobyliby ją, gdyby ruszyli na nią prosto ze Smoleńska. Poza kwestią pogody, Stalinowi zabrakłoby czasu, by ściągnąć posiłki z Syberii. Zaraz po zdobyciu Kijowa kilka niemieckich jednostek podeszło blisko Moskwy, ale nie miały już sił i woli, by dalej atakować. Potem, w listopadzie, opór sowiecki się umocnił. Ale ciągle był to groźny okres, Moskwa znalazła się blisko upadku.

Co oznaczałoby jej zdobycie?

Niektórzy historycy uważają, że ZSRR przegrałby wojnę. Dla mnie to wniosek za daleko idący. Wiele fabryk przeniesiono na wschód, Kujbyszew stał się rezerwową stolicą. Ale upadek Moskwy na pewno przedłużyłby wojnę. Załóżmy, że resztki Armii Czerwonej zostają wyparte dalej na wschód, reorganizacja armii i mobilizacja rezerw zajęłaby sporo czasu. Wojna trwałaby dłużej także dla aliantów. Dłuższa byłaby okupacja Polski. Skutki dla ludności żydowskiej i polskiego społeczeństwa byłyby tragiczne. Utrzymanie się Moskwy miało kolosalne znaczenie. Po raz pierwszy blitzkrieg został zatrzymany. Nie było już przeświadczenia, że Hitler jest nie do pokonania.

A jak przeżywali bitwę cywile?

Najbardziej dramatyczny był 16 października: Moskwę ogarnęła panika. Myślano, że Niemcy lada chwila wejdą. Trwała ewakuacja, urzędnicy wyjeżdżali, pojawiły się pogłoski, że Stalin opuścił miasto. W centrum totalitarnego państwa doszło do załamania się prawa i porządku. Na ulicach nie było milicji, NKWD paliło akta na Łubiance, ludzie grabili sklepy i atakowali auta z uciekinierami. Zrzucano portrety Lenina i Stalina. Częściowo powodem była chęć uniknięcia niemieckich represji, ale niektórzy czynili to z radością. Wszystko to daje obraz miasta, który wymyka się oficjalnym opisom. Jest to też powód, dla którego rosyjscy historycy niewiele mówią o bitwie o Moskwę. Szybko przechodzą do Stalingradu i Kurska. Za wiele jest faktów, które wolą ukryć.

Nie chcą o tym mówić, choć minęło 67 lat: to kolejny przyczynek do tezy, że w Rosji brakuje krytycznej oceny historii ZSRR.

ZSRR nie doświadczył tego, co pokonane Niemcy po 1945 r., które musiały przyznać się do zbrodni popełnionych w ich imieniu. W czasie pierestrojki i za prezydentury Jelcyna ukazywało się sporo publikacji, a wielu Rosjan starało się zapoznać ze swą historią. Za Putina nastąpił tu regres. Nie przypadkiem w Rosji w okresach polityki liberalnej reputacja Stalina zawsze podupada, a jego ocena poprawia się w czasach bardziej autorytarnych. Putin i Miedwiediew chcą jednowymiarowego spojrzenia na rosyjską historię, z której wszyscy mogliby być dumni. Wierzą w rządy autorytarne i nie chcą Rosji krytycznych umysłów. Reżimy, które nie lubią pytań o ich aktualną politykę, unikają też dociekań na temat przeszłości.

ANDREW NAGORSKI (ur. 1947) jest dziennikarzem i pisarzem. Od prawie 30 lat korespondent i redaktor tygodnika "Newsweek", pracował m.in. w Moskwie (skąd został wydalony za artykuły o Breżniewie), Niemczech i Polsce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2008