Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Piszę to dla alkoholików, którzy nie dopuszczają myśli, że są alkoholikami, i dla ich bliskich, którzy w tym złudzeniu ich utrzymują. Alkoholik to przecież niekoniecznie pijaczek z dworca czy spod budki z piwem. Tylko 3-5 proc. wszystkich alkoholików to osoby z marginesu. Większość, czyli 95-97 proc. uzależnionych od alkoholu, to osoby normalnie pracujące, posiadające rodziny, będące często szanowanymi obywatelami. Tymczasem, według amerykańskiego specjalisty ks. Josepha Martina, dyrektora znanego ośrodka terapii uzależnień w Pensylwanii, a zarazem niepijącego od pół wieku alkoholika, alkoholikiem jest każdy, kto mimo problemów spowodowanych przez alkohol nadal po niego sięga, mnożąc kolejne problemy.
Wielu patrzy na chorobę alkoholową jak na fatum. Zniechęceni niepowodzeniami "na odwyku" sądzą, że nie ma dla nich czy dla człowieka im bliskiego ratunku. A przecież z uzależnienia można wyjść. Istnieje na to tysiące, a może miliony dowodów empirycznych. Człowiek uzależniony może całkowicie i na zawsze porzucić swe nałogowe zachowania i zacząć żyć tak jak inni ludzie, tyle że zachowując abstynencję.
Jak w większości chorób i w chorobie alkoholowej wczesne rozpoznanie ułatwia sukces. Nawet samemu ustalić swój stan nie jest trudno, o ile nie jest trudno spojrzeć w oczy nieprzyjemnej prawdzie o sobie. Ewa Woydyłło-Osiatyńska, której ten tekst wiele zawdzięcza (polecam zwłaszcza jej artykuł "Co nas trzyma w pętli uzależnień", zamieszczony w piśmie "Charaktery" i dostępny w internecie), proponuje krótki kwestionariusz diagnostyczny "KLATKA": "Odpowiedz sam sobie: 1. Czy kiedykolwiek czułeś, że powinieneś ograniczyć picie? Tak / Nie. 2. Czy kiedykolwiek, ktokolwiek zwracał Ci uwagę z powodu Twojego picia? Tak / Nie. 3. Czy kiedykolwiek czułeś się winny z powodu picia? Tak / Nie. 4. Czy kiedykolwiek wypiłeś na pusty żołądek? Tak / Nie. Dwie odpowiedzi twierdzące świadczą o tym, że uzależnienie już istnieje".
Bardziej rozbudowany kwestionariusz, zwany "Testem baltimorskim, czyli wywiadem ze sobą", można znaleźć w cytowanym artykule. Zawiera 21 prostych pytań, np.: "Czy picie czyni Twoje pożycie domowe nieszczęśliwym lub mniej szczęśliwym? Czy pragniesz pić codziennie o określonej porze? Czy pijesz, aby zagłuszyć troski lub dolegliwości? Czy czasem pijesz samotnie? Czy kiedykolwiek miałeś, w stanie nietrzeźwym, konflikt w lokalu czy w jakimś miejscu z innymi osobami? Czy cieszysz się na myśl o napiciu się i szukasz ku temu okazji?". Jedna odpowiedź pozytywna na którekolwiek z 21 pytań oznacza poważne zagrożenie uzależnieniem, dwie - prawdopodobieństwo jego istnienia, trzy odpowiedzi pozytywne oznaczają konieczność natychmiastowego zwrócenia się do lekarza. Bez jego pomocy nie ma szans na zerwanie z nałogiem.
Cóż z tego, że już o tym w "Tygodniku" pisaliśmy, że kilka lat temu pani Ewa Woydyłło-Osiatyńska mówiła o tym także na naszych łamach (podobnie jak jej mąż, prof. Wiktor Osiatyński)? Mimo rozlicznych działań na tym polu alkoholizm nadal niszczy nasze społeczeństwo, a ono udaje, że problemu nie widzi. Społeczeństwo składa się z konkretnych ludzi, czyli z nas. Drogi Czytelniku, jeśli przy lekturze tego numeru "Tygodnika" odczułeś irytację lub nawet lekki niepokój, odbądź rozmowę ze sobą według testu "Klatka" albo "kwestionariusza baltimorskiego". Całego społeczeństwa nie naprawimy, ale być może...