Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W tym przypadku "żarcie" to pieniądze (ile, to tajne; podobno najmniej 1,7 mld euro) ze sprzedaży przez Niemcy dwustu czołgów do Arabii Saudyjskiej. "Żarcie" to także miejsca pracy w Niemczech. Oraz polityczna wartość dodana, w postaci wsparcia dla kraju, który może być przeciw-
wagą dla Iranu - to ostatnie stanowi uzasadnienie, jakim rząd Angeli Merkel broni się przed krytyką lewicowej opozycji i większości mediów. Krytyka dotyczy nie tylko sprzedaży "leopardów" do kraju, który jest wprawdzie głównym obok Izraela sojusznikiem Zachodu w regionie, ale łamie prawa człowieka. Także teraz, w czasie arabskich rewolucji: gdy w marcu w Bahrajnie demonstranci zagrozili władzy króla, saudyjskie wojska wkroczyły "z bratnią pomocą", pomagając w pacyfikacji. A eksperci sądzą, że "leopardy" mają być wyposażone także do wojny asymetrycznej, czytaj: walki z demonstrantami. Choć trudno uwierzyć - bo świadczy to o wielkiej naiwności Merkel - deal z Arabią miał pozostać tajny. Ale gazety napisały, wybuchła burza.
A moralność? Owszem, bywa pożyteczna. Np. gdy trzeba uzasadniać, czemu Niemcy nie poparły rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która pozwoliła użyć siły przeciw Kaddafiemu - dzięki czemu nie udało mu się utopić libijskiego powstania we krwi. Tamto głosowanie szef niemiec-
kiego MSZ Guido Westerwelle uzasadniał wartościami, "kulturą powściągliwości" jako leitmotivem polityki zagranicznej Niemiec. Jakiś czas potem Westerwelle zawitał do Bengazi, stolicy libijskich powstańców. Znalazł dla nich wiele słów pocieszenia i żadnych konkretów. Choćby w postaci dostaw broni, za którą zresztą powstańcy, jak deklarują, gotowi są krajom zachodnim płacić (na razie na dostawy broni dla powstania zdecydowała się Francja - ciekawe, czy za darmo? - ale wstrzymała dostawy, gdy skrytykowała ją... Rosja).
W minionym tygodniu Westerwelle odwiedził Tunezję. I znów płynęły słowa o wartościach, solidarności z walczącymi o demokrację itd. I tylko ktoś naiwny, nie rozumiejący istoty Realpolitik, mógłby zapytać z prostotą: czym Tunezja różni się od Bahrajnu?