Nadzieja odżywa

Podczas uroczystej, końcowej sesji Soboru Watykańskiego II odczytano równocześnie w Watykanie i Fanarze wspólną deklarację papieża Pawła VI i patriarchy Atenagorasa I. Hierarchowie oświadczyli w niej za obopólną zgodą, że usuwają z pamięci i samego środka życia Kościoła (...) sentencje ekskomunik, których pamięć stanowi do dziś przeszkodę w zbliżeniu na drodze miłości.

11.12.2005

Czyta się kilka minut

Atenagoras I z Pawłem VI w Jerozolimie, styczeń 1964 r. /
Atenagoras I z Pawłem VI w Jerozolimie, styczeń 1964 r. /

Druga połowa XX w. przyniosła daleko idące zmiany we wzajemnych relacjach między Kościołami rzymskokatolickim i prawosławnym. Na początku Soboru Watykańskiego II poszczególne Kościoły prawosławne nie zdecydowały się jeszcze, mimo zaproszenia Jana XXIII, na wysłanie obserwatorów na obrady do Watykanu. Pierwszy krok uczynił w tym względzie Patriarchat Moskiewski, w ślad za nim poszły Patriarchat Konstantynopolitański oraz inne Kościoły prawosławne. Spotkanie Pawła VI i patriarchy Atenagorasa I w Jerozolimie (5 i 6 stycznia 1964) obudziło wielkie nadzieje na dalsze akty pojednania. Takim aktem była decyzja rozpoczęcia prac Komisji Mieszanej w sprawie usunięcia ekskomunik z 1054 r.

W przemówieniu wygłoszonym w Fanarze (22 listopada 1965 r.) przez metropolitę Melitona z Helioupolis pojawiło się znamienne sformułowanie zasadniczego celu tego historycznego aktu. W perspektywie przywrócenia pełnej jedności między Kościołem katolickim i Kościołem prawosławnym - mówił metropolita - “akt ten stanowi nowy, pozytywny i ważny, historyczny krok, ponieważ na miejsce symbolu wrogości i podziału ustanawia symbol miłości i zbliżenia. Jest to pierwszy krok w kierunku naprawy innych błędów popełnionych w przeszłości".

Mamy więc przed oczyma dwa historyczne symbole. Zamiast wrogości i podziału z roku 1054 - “symbol miłości i zbliżenia" z 7 grudnia 1965. Mija właśnie 40. rocznica tego wydarzenia, które miało być początkiem procesu naprawiania błędów przeszłości. We wspólnej deklaracji obydwie strony wyraziły żal z powodu “przykrych wydarzeń (...), które doprowadziły w końcu (...) do faktycznego zerwania wspólnoty kościelnej".

Kogo ekskomunikowano?

Anatemy rzucone przez wysokich hierarchów Kościoła rzymskiego i bizantyjskiego były skutkiem wzajemnego niezrozumienia i szybko postępującego wyobcowania obydwu części świata chrześcijańskiego. W 1054 r. miało dojść do zawarcia przymierza między cesarzem niemieckim i bizantyjskim oraz papieżem i patriarchą Konstantynopola przeciwko Normanom, coraz bardziej zagrażającym Rzymowi. Z polecenia Leona IX legat papieski - arcybiskup Sycylii, kard. Humbert da Silva Candida - miał nakłonić patriarchę Michała Cerulariusza do tego przedsięwzięcia. Żądał od patriarchy poddania się papieżowi i Kościołowi rzymskiemu. Jego misja zakończyła się katastrofalnie. Obydwaj hierarchowie sięgnęli do arsenału wzajemnych ekskomunik. Ironia historii polega na tym, że to właśnie pertraktacje pokojowe przerodziły się w otwarty konflikt, w którym różnice dogmatyczne (Filioque), obrzędowe i dyscyplinarne odegrały największą rolę (kard. Humbert zgoła absurdalnie zarzucał grekom, że samowolnie usunęli Filioque z Credo!).

Tekst wspólnej deklaracji Pawła VI i Atenagorasa I nie mówi wyraźnie o zniesieniu wzajemnych ekskomunik, lecz jedynie o ich usunięciu “z pamięci i z samego środka [życia] Kościoła" (airousin apň tes mnémes kai ek mésou tes Ekklesías). Takie sformułowanie spowodowała odmienna ocena ekskomunik przez obydwie strony.

Teologowie prawosławni uważają, że Kościół rzymski i konstantynopolitański wzajemnie ekskomunikowały się i nadal trwają w stanie schizmy. Z tego punktu widzenia synod pod przewodnictwem patriarchy Michała Cerulariusza ekskomunikował papieża. Natomiast według teologów, historyków i kanonistów katolickich, ekskomunika nie dotyczyła w swym brzmieniu ani papieża, ani całego Kościoła rzymskiego, lecz jedynie konkretnych osób bezpośrednio zaangażowanych w spór. Jej celem nie było zerwanie wspólnoty kościelnej między obydwoma stolicami chrześcijaństwa.

Kard. Humbert nie rzucił ekskomuniki na cały Kościół prawosławny. Skierował ją przeciwko patriarsze Cerulariuszowi i jego zwolennikom. Ani cesarz bizantyjski, ani mieszkańcy Konstantynopola nie zostali dotknięci rzymską ekskomuniką. Z drugiej strony synod konstantynopolitański nie rzucił ekskomuniki na papieża i Kościół rzymski. Zresztą w tym czasie Leon IX już nie żył. Tym samym misja jego legatów wygasła. Niektórzy historycy i kanoniści utrzymują jednak, że legaci nie utracili swoich praw nawet po śmierci papieża i że ich ekskomunika była w świetle średniowiecznego ustawodawstwa kościelnego ważna.

Mówienie o schizmie 1054 r. jest w sumie mało zasadne. Ta data nabrała symbolicznej wymowy dopiero później, wskutek wzajemnego niezrozumienia, nieufności i wzrastającej wrogości między Kościołami. Negatywna dynamika ekskomunik znalazła odbicie przede wszystkim w ich psychologicznym oddziaływaniu na późniejsze relacje kościelne. Towarzyszące tamtym wydarzeniom ekscesy pociągnęły za sobą konsekwencje daleko wykraczające poza intencje obu stron i doprowadziły w końcu do faktycznego zerwania wspólnoty kościelnej.

Wydarzenia 1054 r. mogą się wydać mało znaczącym faktem w porównaniu z tym, co stało się 150 lat później wskutek zdobycia i barbarzyńskiego złupienia Konstantynopola przez krzyżowców udających się na IV krucjatę. Ten właśnie dramat przypieczętował Wielką Schizmę, a w świadomości chrześcijaństwa Wschodu pamięć o barbarzyńskim podboju Konstantynopola wciąż jest raną nie zaleczoną. Także dziś, w oczach wielu prawosławnych, Unia Europejska jawi się jako groźba nowego imperium, wynoszącego zachodnie wartości i standardy życia do rangi obowiązującej normy. Czasy ekumenizmu niosą ze sobą nowe możliwości uzdrawiania pamięci i rzeczywistego pojednania.

Usunąć z pamięci Kościoła

W Kościele prawosławnym nie ma jednomyślnej oceny wspólnej deklaracji Pawła VI i Atenagorasa I. Nieokreślona bliżej formuła dokumentu o wymazaniu ekskomunik “z pamięci i samego środka Kościoła" to rezultat kompromisu osiągniętego w czasie przygotowawczych obrad Komisji Mieszanej. Trudno się dziwić, że wkrótce pojawiły się pierwsze wątpliwości i głosy krytyki, które wynikały z odmiennej oceny wydarzeń 1054 r. Zastanawiano się, czy taki akt nie wymagał decyzji synodu z udziałem wszystkich Kościołów prawosławnych. Uważano, że wspólna deklaracja powinna była być wyrazem publicznej skruchy i przyznania się do popełnionych błędów jako niezbędnego warunku rozgrzeszenia. Niektórzy teologowie greccy są zdania, że wspólna deklaracja papieża i patriarchy to tylko przejaw uprzejmości świadczący o procesie zmagania się z kłopotliwą przeszłością. Według stanowiska Patriarchatu Moskiewskiego był to odosobniony akt patriarchy Atenagorasa I, w ogóle nie dotyczący prawosławia rosyjskiego.

Wydarzenia z 7 grudnia 1965 r. zyskały niejednakowe oceny również wśród teologów katolickich. Jedni uważają, że był to akt wzajemnego zdjęcia ekskomunik, który przyczynił się do tego, iż zmieniła się sama postawa Kościołów: odtąd zaczęły odnosić się do siebie z większą tolerancją, otwartością i życzliwością. Inni teologowie wyrażają zastrzeżenia. Bo jest w tym wydarzeniu rzeczywiście pewien paradoks. Nie oznacza ono w sensie ścisłym zniesienia ekskomunik, gdyż Kościoły nie mają władzy jurysdykcyjnej nad umarłymi. Anatema kościelna przestaje istnieć, gdy dotknięte nią poszczególne osoby już nie żyją. Chyba dlatego wspólna deklaracja oraz obydwa osobne oświadczenia Papieża i Patriarchy z tego samego dnia mówią jedynie o “usunięciu z pamięci" Kościoła tego bolesnego wydarzenia. Nie jest to jednak wyraźne sformułowanie oznaczające zniesienie, zdjęcie czy cofnięcie anatem.

"Nie uświęceni"

Powtórzmy: data schizmy, wiązana ze wzajemnymi ekskomunikami między Rzymem i Konstantynopolem, jest bardziej wydarzeniem symbolicznym niż definitywnym rozłamem. Powróćmy zatem do sformułowania metropolity Melitona o dwóch symbolach. Przeszłość z piętnem “symbolu wrogości i podziału" ma teraz ustąpić przed teraźniejszością, naznaczoną “symbolem miłości i zbliżenia". Nowe wydarzenie z dziejów współczesnego Kościoła usuwa z jego pamięci wydarzenie z odległej przeszłości. Pamięć o wrogości zastąpiona zostaje pamięcią o zbliżeniu, odnalezieniu braterstwa i wzajemnej życzliwości. Symbol podziału można usunąć jedynie dzięki wzajemnemu przebaczeniu. Obydwa Kościoły wyraziły w ten sposób wolę umacniania braterskich relacji i dalszego dialogu. Akt naprawy miał niejako przekreślić pożałowania godne wydarzenia przeszłości.

Nie należy zapominać, że już przed 1054 r. w relacjach Wschodu i Zachodu chrześcijańskiego istniały różnorodne napięcia, a jedność była kilkakrotnie zrywana i na nowo przywracana. Po unijnym Soborze Florenckim (1439) i jego odrzuceniu przez synod konstantynopolitański (1484) sytuacja we wzajemnych stosunkach jeszcze się zaostrzyła. O głębokim podziale już w XV wieku świadczy fakt, że Patriarchat Moskiewski widział w upadku Konstantynopola (1453) i cesarstwa bizantyjskiego karę Bożą za zawarcie unii florenckiej, sam z kolei uznał Moskwę za “Trzeci Rzym".

Praktycznie jednak przez kilkaset lat oba Kościoły pozostawały w sakramentalnej komunii. Właściwie dopiero “ekskluzywizm eklezjologii" XVIII w. przyczynił się do powstania dwóch odrębnych bloków konfesyjnych. Łacinnicy zaczęli wątpić, czy chrześcijanie wschodni niepozostający w jedności z papieżem mogą w ogóle sprawować ważne sakramenty. Z tego powodu rzymska Kongregacja Krzewienia Wiary (De Propaganda Fide) zakazała w 1729 r. wiernym sakramentalnej komunii z tymi, którzy nie są w jedności z papieżem. W odpowiedzi patriarchowie wschodni uznali w 1755 r. łacinników za “nie ochrzczonych i nie uświęconych". Nikt z wiernych nie mógł odtąd uczestniczyć w sakramentach drugiego Kościoła. Prawosławni i katolicy żyjący w tym samym kraju musieli budować własne świątynie i wznosić własne ołtarze wyznaniowe.

Nowa szansa

Paweł VI i Atenagoras I wyrazili żal z powodu obraźliwych słów, bezpodstawnych zarzutów i godnych pożałowania czynów, które po obu stronach towarzyszyły wydarzeniom 1054 r. Był to, jak mówi deklaracja, wspólny “gest sprawiedliwości i wzajemnego przebaczenia". Już wówczas zdawano sobie sprawę, że sam gest nie wystarczy, aby położyć kres rozbieżnościom między Kościołami.

Usunięty został natomiast wielowiekowy symbol podziału. Wspólna deklaracja nie mogła przywrócić jedności i wspólnoty sakramentalnej obydwu Kościołów. Nie wniosła żadnej zmiany do oficjalnego nauczania i porządku kanonicznego obydwu Kościołów. Otwarła przede wszystkim drogę do rozpoczęcia oficjalnego dialogu z prawosławiem. Początkową fazę tego dialogu, zwaną nieco patetycznie “dialogiem miłości", wsparł rozpoczęty w 1980 r. “dialog prawdy". Jedność w wierze i wspólnota w sakramentach wyraźnie postawiono jako cel dialogu.

Podczas 10. rocznicy wymazania ekskomunik, 7 grudnia 1975 r. Paweł VI zdobył się na niezwykły gest. Ukląkł przed metropolitą Melitonem i ucałował mu stopy. Prosił w ten sposób o przebaczenie za wszystkie błędy popełnione w ciągu wieków przez Kościół rzymskokatolicki. W maju 2001 r., papież Jan Paweł II prosił z kolei w Atenach o przebaczenie za zdobycie i grabież Konstantynopola przez krzyżowców w 1204 roku (zob. “TP", nr 17/04).

Za pół wieku, w roku 2054, dopełni się tysiąc lat od symbolicznej daty Wielkiej Schizmy. Potrzebna jest dziś głęboka refleksja nad przyczynami rozłamu. Trzeba z pokorą, uczciwością i szczerością przyjąć część winy i współodpowiedzialności za ostateczne przypieczętowanie dramatu Wielkiej Schizmy między chrześcijańskim Wschodem i Zachodem.

W oficjalnym dialogu katolicko-prawosławnym na rozwiązanie czeka przede wszystkim trudne zagadnienie prymatu papieskiego w powiązaniu z problematyką uniatyzmu. Obecnie dialog otrzymał nową szansę: wkrótce zostanie wznowiony. W połowie grudnia odbędzie się w Rzymie spotkanie przygotowawcze, a sesja plenarna Międzynarodowej Komisji Mieszanej ds. Dialogu Teologicznego w jej nowym składzie planowana jest na rok 2006 w Serbii.

Choć wiadomo, że droga do pojednania Kościołów nie będzie łatwa, wszyscy żyjemy dzisiaj nadzieją na lepszą przyszłość, w której będzie coraz więcej miejsca na życzliwość, przyjaźń i wzajemne zaufanie między Kościołami.

Ks. prof. WACŁAW HRYNIEWICZ OMI (ur. 1936) jest teologiem, twórcą teologii paschalno-ekumenicznej, kierownikiem Katedry Teologii Prawosławnej Instytutu Ekumenicznego KUL i jednym z pionierów dialogu katolicko-prawosławnego. Autor blisko 30 książek, ostatnio wydał “Bóg wszystkim we wszystkich. Ku eschatologii bez dualizmu" (Verbinum 2005). Należy do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

---ramka 401197|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2005