Muzeum im. Josefa Fritzla

Otchłanne zło potrzebuje widowni. Nie byłoby w swym oddziaływaniu tak skuteczne, gdyby nie internet, kamery czy prasa.

30.09.2008

Czyta się kilka minut

Hannah Arendt obserwując Adolfa Eichmanna przed sądem w Jerozolimie, wysunęła tezę o banalności zła: zło jest banalne, gdyż jest bezmyślne. Gdy jednak stajemy wobec tego, co czynił bohater książki Jonathana Littella albo - by użyć przykładu współczesnego - Josef Fritzl, wyjaśnienie Arendt wydaje się niewystarczające.

Człowiek bezmyślny nie tylko nie żyje życiem prawdziwie ludzkim i nie tylko traci swą godność, lecz także jest bardziej skłonny do czynienia zła - pisała autorka "Eichmanna w Jerozolimie". Trudno nie dostrzec związku między myśleniem a moralnością, przynajmniej ludzkim myśleniem, które tym się różni od myślenia kalkulującego, że powinno być świadome skutków, jakie powoduje. Trudno nie przypomnieć zdania "Gdy rozum śpi, budzą się demony". A przecież...

Niewystarczające jest także znane z tradycji wyjaśnienie istnienia zła jako warunku istnienia dobra. Tak bowiem, jak nie możemy zrozumieć istnienia i sensu światła bez ciemności, tak dobra bez zła. Wyjaśnienie to znane jest z Biblii jako "błogosławiona wina", u neoplatonika Plotyna jako warunek działania opatrzności, a u św. Augustyna jako większe dobro, które Bóg wyprowadza ze zła. Jakie dobro może wyniknąć z okrucieństwa Maxa Aue albo Josefa Fritzla? Wydaje się czymś niewyobrażalnym, by Bóg dopuszczał zło na konkretnej osobie, aby za jego cenę osiągnąć jakieś dobro.

Leibniz dokonał w "Teodycei" klasycznego już podziału zła na zło metafizyczne, fizyczne i moralne. Zło metafizyczne to katastrofy przyrodnicze, zło fizyczne - kalectwo i choroby genetyczne. Natomiast zło moralne to zło uczynione przez ludzi ludziom: w tym przypadku możemy wskazać jego sprawcę. Gdybyśmy mogli stwierdzić, że sprawcą katastrof przyrodniczych jest eksploatatorskie działanie ludzi, albo że sprawcą czyjegoś kalectwa jest np. matka alkoholiczka, mielibyśmy wówczas do czynienia ze złem moralnym. Nie każda jednak katastrofa i nie każde kalectwo ma dających się wskazać sprawców. W tych przypadkach stajemy przed problemem teodycei. Jak usprawiedliwić metafizyczne i fizyczne zło, nie znając ani przyczyny jego pochodzenia, ani jego sensu? Jak wówczas usprawiedliwić wszechmoc i dobroć Boga? Filozofia i teologia od wieków usiłują znaleźć odpowiedź na te pytania. Pochodzenie i sens metafizycznego i fizycznego zła pozostaje tajemnicą.

W przypadku zła dokonanego przez Josefa Fritzla mamy do czynienia nie ze złem metafizycznym czy fizycznym, lecz ze złem moralnym. Czy rzeczywiście? Czy faktycznie wiemy, kto i komu to uczynił? Gdy jesteśmy świadkami czegoś takiego, możemy mieć wątpliwość, czy człowiek z natury jest dobry. Czy u podstaw ludzkiej egzystencji nie czai się zło, a dobro jest jedynie sposobem, w jaki dzięki religii, etyce czy kulturze usiłujemy je wciąż przezwyciężać?

Człowiek nie jest tym, który pierwszy popełnił zło. Pomimo że rozróżniamy zło dokonane (moralne) i zło doznawane (metafizyczne i fizyczne), ich źródło wydaje się być wspólne. Dlatego Ricoeur pisał o historii zła zawsze już obecnego. Jedyny dostęp do niego daje nam mit o upadku: najpierw o upadku aniołów, następnie o upadku człowieka.

Filozofia różnie próbowała sobie radzić z wyjaśnieniem tego od zawsze obecnego już zła. Według Leibniza świat, w którym żyjemy, jest najlepszym z możliwych. Nie może być lepszy, gdyż wówczas byłby tożsamy z doskonałością Boga. Wniosek z tego jest tylko jeden: zło jest różnicą między Bogiem i światem, należy zatem do istoty świata (nie da się pomyśleć istnienia świata bez zła naznaczającego jego istnienie). Simone Weil twierdziła natomiast, że świat zgrzeszył przez to, że chciał być stworzony. Stworzenie nie może być równe Bogu, musi być bytowo usytuowane poniżej Boga, być od Niego oderwane. Musi być naznaczone złem. Upadek nastąpił zatem nie po stworzeniu, lecz wraz ze stworzeniem. Stworzenie i upadek są jednym.

Jakkolwiek było, żadna z tych koncepcji nie wyjaśnia nam tajemnicy zła.

***

Gdy słyszymy o czynach Josefa Fritzla albo czytamy o zbrodniach Maxa Aue, stajemy przed otchłannością zła, które chce się ujawnić. Takie zło nie jest metafizyczne, fizyczne czy moralne. Jest złem otchłannym, które czasami wypływa niczym lawa z wulkanu w ludzkich czynach.

Przejść przez życie, by nie upaść w otchłań zła, by otchłań zła nie ujawniła się w nas i poprzez nas, wydaje się czymś prostym i naturalnym. Może jest jednak inaczej. Być może ludzkie życie jest mostem nad otchłanią zła, po którym przechodzimy. Czasami niektórzy spadają, choć nie potrafimy jednoznacznie odpowiedzieć, dlaczego właśnie oni. Czy sami tego chcieli, czy takimi się urodzili, czy los ich do tego doprowadził?

Biblia mówi: "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni". Nie wolno nam sądzić, gdyż nie wiemy, dlaczego. Nie usprawiedliwiamy w ten sposób okrucieństwa zła, które słusznie budzi w nas odrazę. Nie deprecjonujemy też znaczenia ludzkiej refleksji i wolności. Zło musi być osądzone jako zło. Osąd zła nie może być jednak równoważny z osądem złoczyńcy. Co możemy zatem uczynić? Otchłanne zło jest wciąż możliwe, i to niedaleko. Ci, którzy stoją, muszą baczyć, aby nie upadli. Josef Fritzl może się czaić w każdym z nas.

Człowiek jest jedyną widzialną istotą, która może uczynić dobro, lecz także jedyną, która może dopuścić w swych czynach otchłanne zło. Zwierzęta nie zbudowały innym zwierzętom obozów koncentracyjnych - ich okrucieństwo nie przekracza granic ich instynktu. Człowiek stać się może gorszy od zwierząt. Dlaczego jednak ulega pokusie otchłannego zła, nie wiemy.

***

Zło zawsze istniało. Być może było bardziej okrutne, obecnie stało się bardziej widzialne. Pierwszymi "bohaterami" programów informacyjnych są nożownicy, sprawcy masakr, gwałciciele, kazirodcy i pedofile. Nie usłyszymy informacji ze stref pokojowej destabilizacji, że kontyngent wojsk kolejny dzień dobrze wykonał swą służbę. Usłyszymy, gdy kolejny samochód wojskowy najedzie na minę. To dobrze, jak i źle. Gdyby nie dziennikarze, nie dowiedzielibyśmy się o złu, które pozornie chce się ukryć. Dostarczone nam informacje poruszają nas i uwrażliwiają. Źle, gdy epatują i kuszą. O złu można mówić jedynie oględnie i ze wstydem. Wstyd jednak jest niemedialny.

Media balansują na niebezpiecznej granicy między dobrym w swych intencjach informowaniem o złu a udzielaniem mu sceny do epatowania i kuszenia. Dlatego z lękiem przyjąłem informację, że Josef Fritzl chce napisać książkę o swojej historii. Być może w jego domu powstanie muzeum, być może media udzielą mu sceny. Josef Fritzl stanie się jednym z bohaterów współczesności. Być może niektórych przemieni. Rozbudzi jednak wielu drzemiących Josefów Fritzlów (to również problem mówienia o innych zbrodniarzach).

Żyjemy w świecie, który nie jest doskonały. Sami nie usuniemy zła. Nie zbudujemy pięknego wspaniałego świata. Możemy jednak starać się zmniejszyć działanie zła. Im bliższe są międzyludzkie więzi, tym trudniej się wylać złu, które wciąż jest możliwe. Musimy także przestać epatować złem. Świat nie jest taki i ludzie nie są tacy, jak przedstawiają to media. Nie bądźmy jednak naiwni. Otchłanne zło czuwa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2008