Mundial, odkrycie Ameryki

A gdybyście chcieli wiedzieć, czym mogą być mistrzostwa świata, moglibyście np. obejrzeć mecz Brazylii z Chile.

30.06.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Francois Xavier Marit / AFP / EAST NEWS
/ Fot. Francois Xavier Marit / AFP / EAST NEWS

Ta pierwsza to faworyt – miała wygrać to spotkanie tak samo, jak ma wygrać turniej, przynosząc choć trochę satysfakcji rodakom, sfrustrowanym i żyjącym w poczuciu, że zostali okradzeni przez spryciarzy z FIFA (międzynarodowa federacja piłkarska zgarnie zyski z imprezy, której koszta poniósł brazylijski podatnik). Ta druga toczyła już z Brazylią wielkie boje na poprzednich mundialach – kiedyś ogrywał ją Garrincha. Jak było tym razem?

Do tego, że narodowość ma znaczenie; że wyzwala ze zmęczonych długim sezonem piłkarzy (ci najlepsi rozegrali w swoich klubach po 60 spotkań) dodatkowe siły, zdążyliśmy już przywyknąć. Nigdzie w świecie nie wykonuje się hymnów tak jak na tegorocznym mundialu: kiedy odtwarzana z taśmy melodia cichnie po refrenie, zawodnicy i trybuny śpiewają dalej, aż wybrzmią ostatnie zwrotki – i nic to, że rozsypuje się scenariusz realizatorów telewizyjnych transmisji. Dłonie na sercu, zamknięte oczy, ochrypłe gardła – tego z pewnością nie było w ostatnich latach, kiedy niejeden zawodnik naturalizowany przez kraj, w którym zrobił karierę piłkarską, milczał w poczuciu, że nie jest to jego pieśń. Dziś „Gwiaździsty sztandar” śpiewał przed meczem z rodakami nawet niemiecki trener USA Jürgen Klinsmann, a to, jak brzmiały hymny Brazylii i Chile, z pewnością zasługuje na opis pióra lepszego niż moje.

Podobnie jak opis samego meczu, w którym faworyt nie mógł znaleźć miejsca na boisku, nieustannie opadany przez biegających dwa razy więcej od niego Chilijczyków. Oto, dlaczego wielu kibiców już przed czterema laty zachwycało się tą drużyną: w czasach dominacji hiszpańskiej tiki-taki, gry opartej o jak najdłuższe utrzymywanie się przy piłce, Chile postawiło na walkę o jej odbiór na całym boisku, a potem – na jak najszybszy atak. Mecz Hiszpania-Chile, ostatecznie wygrany przez przyszłych mistrzów świata, był w RPA widowiskiem najbardziej ekscytującym – podobnie jak tu spotkanie Brazylia-Chile.

Grali równie intensywnie, jak śpiewali. Spektakl trwał, doliczając przerwy, dogrywkę i karne, dwie i pół godziny, a jego wynik do końca wisiał na włosku, choć faworyt, jak się rzekło, był jeden. Ale faworyt cierpiał pod naciskiem czeredy ruchliwych rywali. Gary Medel robił wszystko, by wyłączyć z gry najlepszego wśród gospodarzy Neymara – przebiegł za nim ponad 10 kilometrów z naciągniętym mięśniem uda, jak się okazało później: utrzymywanym we względnej równowadze za pomocą skomplikowanej mieszanki oklejających go taśm.

Bohaterów dramatu było więcej. U Brazylijczyków napastnik Hulk, przez cały turniej wyśmiewany z powodu nieskuteczności, tym razem pechowy, bo sędzia nie uznał mu prawidłowo zdobytego gola i pudłujący również z karnego. W reprezentacji Chile rezerwowy Mauricio Pinilla, który w ostatniej minucie dogrywki trafił w poprzeczkę, a potem był jednym z tych, którzy zawiedli podczas rzutów karnych. W Brazylii bramkarz Julio Cesar, przed czterema laty odpowiedzialny za błąd w meczu z Holendrami, który doprowadził do odpadnięcia drużyny z turnieju, i płaczący podczas telewizyjnego wywiadu, ostatnio niemogący znaleźć miejsca w drużynie występującej w drugiej lidze angielskiej i wymykający się chyłkiem do parku, żeby chociaż tam zaznać smaku gry w piłkę, a w końcu przenoszący się na futbolową emeryturę do Kanady; piłkarz wydawałoby się skończony, a teraz broniący dwa karne, co zdecydowało, że Brazylia gra dalej. W Chile Gonzalo Jara, który strzelił samobójczego gola i który podczas rzutów karnych trafił w słupek. Pechowiec, podobnie jak najlepszy w drużynie i nieskuteczny z jedenastu metrów Alexis Sanchez – w zgodzie z mitologią mundiali, podczas których największe gwiazdy pudłują w seriach rzutów karnych.

Nieprzypadkowo wybrałem mecz drużyn południowoamerykańskich. Donoszą mi oglądający mistrzostwa w polskiej telewizji, że słyszą często z ekranu opowieść o tamtejszej żywiołowości, za którą rzekomo nie idzie myśl i dyscyplina taktyczna. Nie wiem, czy poddawać te wypowiedzi krytyce postkolonialnej, czy wzruszyć ramionami nad ignorancją, ale niejednemu można by uświadomić, że gdy najsłynniejszy dziś szkoleniowiec europejski Pep Guardiola przygotowywał się do rozpoczęcia kariery trenerskiej, pielgrzymował do Rosario, by uczyć się rozumienia futbolu od Marcela Bielsy – tego, który prowadził Chile przed czterema laty. Uczeń Bielsy, Jorge Sampaoli, to jedno z trenerskich objawień mistrzostw, podczas których świetnie radzili i radzą sobie również Argentyńczycy José Pékerman i Alejandro Sabella, Meksykanin Miquel Herrera, Urugwajczyk Óscar Tabárez czy trenujący Kostarykanów Kolumbijczyk Jorge Luis Pinto. Ba: w europejskiej piłce mistrzostwa Anglii i Hiszpanii zdobywali Latynosi, Manuel Pellegrini i Diego Simeone. Kiedy zapytają was więc, dlaczego ten mundial jest taki wyjątkowy, możecie odpowiadać bez zmrużenia okiem: bo odkrył Amerykę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2014