Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zbrodnia zawsze dobrze się sprzedaje – zastanawia jednak ten PRL. Może pitaval ma być kolejnym kluczem do zrozumienia tamtej, coraz odleglejszej epoki? Każdy z trojga autorów trochę inaczej zresztą podszedł do tematu. Przemysław Semczuk, autor wydanego przez Znak „Wampira z Zagłębia”, skupił się na niekonsekwencjach i błędach śledztwa, prowadzonego pod rosnącym naciskiem władzy (wśród zamordowanych kobiet znalazła się bliska krewna Edwarda Gierka). Czy stracony w 1977 r. Zdzisław Marchwicki rzeczywiście popełnił wszystkie przypisane mu czyny? W przypadku straconego dziewięć lat wcześniej krakowianina Karola Kota wina jest oczywista, wątpliwości budziła i budzi jego poczytalność. Marta Szreder, autorka opartej na sprawie Kota powieści „Lolo”, wydanej również przez Znak, skupiła się więc na sylwetce psychologicznej nastoletniego bohatera. U Cezarego Łazarewicza, który wziął na warsztat historię innego krakowskiego mordercy, straconego w styczniu 1957 Władysława Mazurkiewicza, opowieść o jego zbrodniach staje się portretem pierwszego powojennego dziesięciolecia. Portretem świata rozchwianego, w którym terror stalinowski sprawia, że czyjeś nagłe zniknięcie nie budzi szczególnego zdziwienia, mnożące się zakazy i reglamentacje doprowadzają do rozkwitu czarnego rynku, a granice między tym, co uczciwe i nieuczciwe, ulegają zatarciu.
Mazurkiewicz jest postacią prawdziwie filmową: morderca o urodzie amanta, ulubieniec kobiet, zawsze modnie ubrany, bywający wszędzie, znający wszystkich i umiejący te znajomości wykorzystać. Filmowa jest też sceneria jego działań: komfortowa kamienica z lat 30. przy Biskupiej, modne knajpy w Krakowie, Warszawie i Zakopanem, lokale, w których hazardowo grywa się w karty. Do tego elementy surrealistycznej niemal groteski: niedojedzona przez niedoszłą w związku z tym ofiarę kanapka z cyjankiem, pocisk pistoletowy, który z niewiadomych przyczyn zatrzymuje się na kości potylicznej innej niedoszłej ofiary. No i proces, który dzięki odwilży staje się publiczną sensacją i ma, poza podsądnym, co najmniej kilku bohaterów. To przede wszystkim sławny adwokat Zygmunt Hofmokl-Ostrowski, liczący sobie wtedy ponad 80 lat mistrz sądowego spektaklu; obrona Mazurkiewicza była niezbyt szczęśliwym zwieńczeniem jego kariery. Także dziennikarze relacjonujący proces, zwłaszcza Lucjan Wolanowski piszący dla „Expressu Wieczornego”. „Wieczorem przed kioskami ogony po gazetę ze sprawozdaniem z procesu Mazurkiewicza – notował 27 sierpnia 1956 r. Jan Józef Szczepański. – Żywa powieść kryminalna w odcinku. Rozrywka masowa, jak kino”. Ktoś zrobi ten film? ©℗
Cezary Łazarewicz „Elegancki morderca”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015, ss. 224.