Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Problem w tym, że gdy Polska popierała Amerykę, prezydent i premier przekonywali, że nie robimy tego dla interesów, ale w imię wiarygodności i lojalności. Także decyzja o objęciu jednej ze stref brała się z wiary, że w Iraku możliwa jest stabilizacja i być może demokratyzacja. A samolotów nie kupiliśmy (nota bene za kredyt rządu USA) z miłości do Ameryki, ale dlatego, że - przekonywało ministerstwo obrony - są najlepsze. Offset był tylko dodatkowym atutem.
Jak widać, polska polityka oscyluje między decyzjami strategicznymi obliczonymi na lata (partnerstwo z USA), a zabiegami, których celem są doraźne korzyści (wizy, kontrakty). Tymczasem wygórowane w istocie oczekiwania naszych polityków wobec Amerykanów mają i taki skutek, że wytworzyły w opinii społecznej poczucie, że USA są niewdzięczne. I że, jak to w historii bywało, za nasze poświęcenie i waleczność dostajemy figę z makiem. Sęk w tym, że to nie Amerykanie zawiedli. To rodzimi politycy, spragnieni społecznej aprobaty, do perfekcji opanowali składanie deklaracji, że załatwią sprawy, które w punkcie wyjścia skazane są na porażkę. Chyba, że prezydent i premier wierzą, że są zdolni wykonać misje niewykonalne.