Miłość i klapsy

Wydłuża się lista krajów, gdzie rodzicom nie wolno dać dziecku klapsa. W Polsce nad ustawowym zakazem kar cielesnych trwa właśnie dyskusja. Jak wygląda ona w innych krajach, także tych, które zakaz wprowadziły?

06.05.2008

Czyta się kilka minut

Do sądu w Auckland w Nowej Zelandii trafiła niedawno sprawa, w której oskarżonym był Ngatokovia Kenny, ojciec dwóch kilkuletnich córek. Policja zarzuciła mu bicie dzieci - podczas rozprawy okazało się, że jednej dał klapsa, w kierunku drugiej zaś rzucił dżinsy, a te spadły dziewczynce na głowę. Sąd postępowanie umorzył.

Czytaj także:

"W systemie penitencjarnym dawno zrezygnowaliśmy z kar cielesnych. A jednak przekraczając próg domu, na powrót stajemy się barbarzyńcami. Na akceptację bicia dzieci wpływ mają nie tylko takie czynniki jak płeć, wiek, wykształcenie czy sytuacja materialna, ale także religijność: wśród regularnie praktykujących jest więcej zwolenników kar cielesnych niż wśród niepraktykujących. Czy to znaczy, że religijność wzmaga nasze barbarzyńskie odruchy?" - odpowiedzi na to pytanie szuka Artur Sporniak w tekście "Barbarzyńca w pieleszach" (nr 19/2008)

Wcześniej w szwedzkim Ystad sąd oddalił oskarżenie wniesione przeciw ojcu pięcioletniej córki. Przyznał on, że dał dziewczynce klapsa i że zrobił to w celach wychowawczych. Sąd nie dopatrzył się w tym przestępstwa. Rodzicom - orzekł - wolno dawać klapsy. W Wlk. Brytanii zaś Sentencing Guidelines Council - rada formułująca wytyczne dla sądów - zaleciła, aby matki i ojców oskarżonych w podobnych przypadkach traktować łagodnie, jeśli widać, że nie mieli zamiaru zrobić dziecku krzywdy.

Czy wszystko to zwiastuje odwrót od zakazu stosowania kar cielesnych wobec dzieci, w Nowej Zelandii obowiązującego od niedawna, ale w Szwecji już od prawie 30 lat? Trudno to stwierdzić. Widać jednak pewną zmianę: przełamanie tendencji, by każdy wypadek fizycznego ukarania dziecka traktować niemal jak zbrodnię.

Zarazem lista krajów, gdzie dziecka nie wolno uderzyć, może się wydłużyć. Np. o Czechy, gdzie przyjęcie takich przepisów proponuje Džamila Stehliková, minister ds. mniejszości i praw człowieka. W Polsce ich wprowadzenie - plus psychoterapię dla rodziców, którzy klapsy stosują - sugerowała Ewa Sowińska, gdy była jeszcze rzecznikiem praw dziecka. Choć min. Zbigniew Ćwiąkalski nie widzi takiej potrzeby (istnieją przepisy ogólne zakazujące przemocy), mówi o tym część posłów i inni przedstawiciele rządu.

Remedium na wszystko?

Słowo "bicie" budzi jednoznaczne skojarzenia; bicia nie sposób pochwalać. Co innego klaps lub określenie bardziej neutralne: kary cielesne. Będziemy więc mówić o klapsach lub karach cielesnych, by uniknąć skojarzeń ze znęcaniem się nad dziećmi.

Takie skojarzenie dostarcza argumentów zwolennikom całkowitego zakazu stosowania tego typu kar. Między nimi a tymi, którzy nie uważają, by kary fizyczne - stosowane z umiarem, z miłością - powodowały spustoszenie w psychice dziecka, nie ma żadnego porozumienia. I pewnie być nie może, bo obie strony do czego innego się odwołują. Jedni dowodzą, że nawet najsłabszy klaps to dla dziecka trauma, rozwijająca skłonność do agresji. Drudzy uważają, że klaps bywa niezbędny, by rodzice mogli przywołać do porządku niegrzeczne dziecko i jasno pokazać, gdzie są granice, zaś władze, zabraniając nawet klapsów, odbierają rodzicom ważne narzędzie wychowawcze.

O zakazie stosowania kar cielesnych mówią liczne organizacje obrony praw dziecka, na polu międzynarodowym zaś Rada Europy i ONZ. W 2005 r. w Johannesburgu, na międzynarodowej konferencji poświęconej przemocy wobec dzieci, ONZ wystąpiła z apelem o przyjęcie powszechnego zakazu karania dzieci fizycznie i karanie rodziców, którzy się do niego nie zastosują. Jak zauważono na forum LifeSite, katolickiej strony internetowej poświęconej problemom rodziny i przemian obyczajowych, "ONZ zrównuje zwykłe kary w rodzinie z tak strasznymi rzeczami, jak niewolnictwo seksualne dzieci, i pod pretekstem eliminowania przemocy wobec dzieci stara się rozciągnąć kontrolę nad każdym aspektem życia prywatnego; zakaz bicia ma stać się remedium na wszystko".

Jako pierwsza w świecie stosowania kar cielesnych zakazała Szwecja, w 1979 r. w jej ślady poszła większość państw Unii Europejskiej, m.in. Dania, Niemcy, Cypr, Chorwacja, Łotwa, Węgry, a poza Europą np. Izrael i Nowa Zelandia.

Szukanie kompromisu

W tym gronie nie ma Francji, która nie reguluje sprawy klapsów ustawowo (i gdzie, jak wynika z badań, 95 proc. rodziców sięga po takie kary), a poniekąd także Wlk. Brytanii, bo brytyjskie przepisy mają ograniczony charakter. Wielka Brytania przyjęła bowiem po żywych dyskusjach ustawę, którą władze nie bez dumy określają jako "wyważoną i zgodną ze zdrowym rozsądkiem". Ustawa, od 2005 r. obowiązująca na terenie Anglii i Walii, dopuszcza klapsy i łagodne kary cielesne. Dopiero bicie zostawiające na ciele dziecka ślady - siniaki, otarcia, obrzmienia - zagrożone jest karą więzienia do lat pięciu.

Takie rozwiązanie nie zadowoliło wszystkich. "Istnieje ryzyko, że rodzice będą bić dzieci tam, gdzie słabiej widać ślady, np. po głowie, i mogą wyrządzić tym poważną szkodę" - mówiła Mary Marsh, szefowa organizacji NSPCC (National Society for the Prevention of Cruelty to Children). Inni dyskutanci podkreślają jednak, że w większości przypadków klaps to ostateczność, środek, po który sięga się dopiero, gdy zawiodą inne metody poskromienia niesfornego potomstwa. Nawet ekspremier Tony Blair przyznał, że zdarzało mu się karać cieleśnie swe dzieci, z wyjątkiem najmłodszego Leo (co dostarczyło przeciwnikom klapsów jeszcze jednego argumentu: skoro nawet premier z upływem lat zaprzestaje takich kar...).

Brzmienie ustawy budzi również wątpliwości ok. 50 deputowanych Partii Pracy, którzy pragną przeforsować całkowity zakaz kar cielesnych - mimo stanowiska własnego rządu, który nie planuje zmian i mimo negatywnej opinii większości społeczeństwa. Bo 70 proc. brytyjskich rodziców, co podkreślają przedstawiciele ministerstwa ds. dzieci i rodziny, akceptuje obowiązujące prawo. Tak samo uważa Partia Konserwatywna. "Jest przepaść między przemocą wobec dzieci a działaniem kochających rodziców, którzy stosują kary cielesne w interesie swego dziecka" - mówił deputowany konserwatystów Tim Loughton.

Kwestia autorytetu

Przeciwnicy klapsów dowodzą, że gdy ktoś uderzy osobę dorosłą, sprawa kończy się w sądzie. Dlaczego więc bezkarnie można uderzyć dziecko, skoro dzieci i dorośli powinni przecież być traktowani tak samo?

Kłopot w tym, że to nie takie proste. Superintendent Leroy Logan z londyńskiej Metropolitan Police uważa, że przepisy zakazujące kar cielesnych przyczyniają się do wzrostu przestępczości wśród młodzieży. "Dzieciom brakuje dyscypliny, bo rodzice boją się je uderzyć, w obawie, że trafią za to przed sąd" - mówił Logan podczas posiedzenia komisji spraw wewnętrznych Izby Gmin, poświęconego przestępczości wśród młodych czarnoskórych imigrantów. Logan zna to środowisko, bo sam jest czarnoskóry.

Stowarzyszenia rodziców przyjęły wypowiedź Logana z uznaniem. "Nie tylko czarni rodzice są zastraszeni przez pracowników socjalnych i organizacje ochrony dzieci. Rodzice muszą mieć do dyspozycji skuteczne sankcje, gdy dzieci źle się zachowują. A jeśli dzieci nie nauczą się szanować rodziców, mała jest nadzieja, że będą w życiu szanować inne autorytety" - mówił Norman Wells, szef organizacji Family and Youth Concern.

Autorytet rodziców to jedna z kluczowych kwestii, gdy mowa o karach fizycznych. Zakaz ich stosowania może go podważać, zwłaszcza wtedy, gdy podrośnięte dzieci dobrze o nim wiedzą lub też - jak w Szwecji - same mogą oskarżyć rodziców.

Dwa odrębne badania, przeprowadzone ostatnio w Ameryce na zlecenie związku pediatrów i stowarzyszenia psychologów, odrzucają tezę o fatalnych skutkach kar cielesnych. Przeciwnie: klapsy rozsądnie stosowane mają sprawdzać się w wychowaniu. American College of Pediatricians ujęło to w formę zaleceń: "Klapsa można dać wtedy dopiero, gdy zawiodą łagodniejsze metody, takie jak napomnienie. Nie może on być jedyną metodą - dziecko musi być karcone za złe sprawowanie, lecz chwalone za dobre. Nigdy nie wolno dawać klapsów, gdy traci się panowanie nad sobą. I zawsze trzeba kierować się miłością - aby dziecko uczyć i wychowywać".

Czytaj także:

"W systemie penitencjarnym dawno zrezygnowaliśmy z kar cielesnych. A jednak przekraczając próg domu, na powrót stajemy się barbarzyńcami" - pisał Artur Sporniak w tekście "Barbarzyńca w pieleszach " (nr 19/2008)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2008