Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Okoliczności tego dramatu wydają się w miarę czytelne i napisano o nich już wiele - także na naszych łamach. Trudno natomiast przejść do porządku dziennego nad milczeniem archidiecezji przemyskiej, na terenie której leży Hłudno. Z naszych informacji wynika, że w ciągu czterech miesięcy od śmierci Bartka z rodziną chłopca i skonfliktowaną lokalną społecznością nie kontaktował się żaden duchowny z Przemyśla. Rodzice Bartka czekali choćby na telefon z wyrazami żalu. Taki gest nie przywróciłby życia dziecku, ale mógłby rozładować napięcie i zmniejszyć poczucie rozgoryczenia.
W Przemyślu można jedynie usłyszeć, że zachowanie byłego proboszcza w Hłudnie jest wewnętrzną sprawą kurii. Nic bardziej mylnego. Milczenie w tak bolesnych sprawach rodzi bowiem podejrzenia, że urzędnicy kościelni za wszelką cenę próbują odsunąć od siebie odpowiedzialność.
Z tej tragedii Hłudno wyszło nie tylko uboższe o jednego człowieka, ale również z poczuciem, że w sytuacji kryzysowej przewodnicy duchowi zamiast służyć pomocą chowają głowy w piasek.