Milczenie bywa krzykiem

Do tej pory każda prowokacja Korei Północnej spotykała się z dyplomatyczną ripostą i próbami łagodzenia sytuacji. Ale rozmowy nie pomogły.

01.06.2009

Czyta się kilka minut

W ostatnich dniach Korea Północna zdetonowała ładunek nuklearny i pogwałciła zakazy Rady Bezpieczeństwa ONZ, odpalając rakiety balistyczne. Zagroziła też Korei Południowej, oficjalnie odrzucając zawieszenie broni z lipca 1953 r., a w ten sposób formalnie powracając również do stanu wojny z USA. To poważne prowokacje, właściwie tylko zbrojny atak mógłby je przebić. Lecz odpowiedź musi być jedynie dyplomatyczna.

Pozytywne efekty może przynieść tylko bardzo szczególny rodzaj dyplomacji: dyplomacja milczenia. Żaden komunikat nie zostanie wysłany do północnokoreańskiego reżimu, nikt nigdzie nie będzie rozmawiać z północnokoreańskim dyplomatą, a przede wszystkim nie zostaną poczynione żadne wysiłki na rzecz wznowienia negocjacji w jakiejkolwiek formie.

Tak, to przeczyłoby wszystkim stosowanym zwykle doktrynom i priorytetom dyplomatów. Ich instynkt każe rozmawiać z każdym adwersarzem, z którym rozmowa w ogóle jest możliwa. Mówiąc prościej: dyplomaci wychodzą z założenia, że rozmowa zawsze jest dobrym pomysłem, bo słowa nic nie kosztują, a być może przyniosą rezultaty, może niewielkie, a może większe.

Jednak nie tym razem. Od lat Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Japonia i Korea Południowa cierpliwie negocjowały z Koreą Północną, oferując pomoc gospodarczą, gwarancje bezpieczeństwa i wszelakie korzyści wynikające z "normalizacji" - w zamian za porzucenie jej programów nuklearnych. Korea Południowa dostarczyła nawet sporą "zaliczkę" w postaci inwestycji, pomocy żywnościowej i pokaźnych prezentów w gotówce.

I tak toczyło się przez te wszystkie lata, podczas gdy wojskowy reżim dziwacznego Kim Dzong Ila nie przestawał głodzić własnego narodu - miliony faktycznie umarły z głodu - gromadząc za to sprzęt wojskowy i raz po raz sprzedając technologię rakietową i nuklearną Iranowi czy Syrii; za to wszystko otrzymywał de facto nagrodę, w postaci dyplomatycznych negocjacji. Przedstawiciele Kim Dzong Ila zasiadali obok dyplomatów ze Stanów, Chin, Rosji i Japonii - olbrzymie ustępstwo samo w sobie, które przydawało prestiżu reżimowi. Za każdym razem, kiedy Korea Północna dopuszczała się kolejnych okropności - od odpalania rakiet balistycznych nad Japonią po sprzedawanie broni terrorystom - odpowiedzią było wznowienie rozmów, nawet z dodatkowymi bonusami od Korei Południowej.

To musi się skończyć. Północnokoreański reżim nigdy nie ustąpił w niczym znaczącym podczas minionych negocjacji; nie posłużyły one nikomu - poza nim samym. Tym razem prowokacja nie może znów spotkać się z nagrodą. Najwyraźniej celem Korei Północnej jest przyciągnięcie jeszcze więcej uwagi, uzyskanie kolejnych propozycji i prezentów. Nie mogą otrzymać niczego. Rozmawianie okazało się porażką. Milczenie może skłonić Koreę Północną do zmiany zachowania.

Przełożyła PB

EDWARD N. LUTTWAK jest politologiem, doradcą w Centrum Badań Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie, autorem książek o polityce międzynarodowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2009