Miasto jak świat

Delhi wydaje się nie do ogarnięcia. Szkocki pisarz i reporter układa przewodnik po labiryncie złożonym z niezliczonych warstw historii i duchowego szaleństwa.

17.04.2016

Czyta się kilka minut

William Dalrymple w Indiach, 2006 r. / Fot. Manpreet Romana / AFP / EAST NEWS
William Dalrymple w Indiach, 2006 r. / Fot. Manpreet Romana / AFP / EAST NEWS

Delhi z pewnością nie jest najpiękniejszym miastem subkontynentu indyjskiego. Podzielone na zubożałą, niebywale zatłoczoną część historyczną i zaprojektowane przez brytyjskiego architekta Edwina Lutyensa kwartały administracyjne, przez lata zarosło budowanymi niewielkim kosztem szpetnymi budynkami. Wśród tych zapuszczonych, mało atrakcyjnych dzielnic tu i ówdzie odnaleźć jednak można prawdziwe perły architektoniczne, XVII-wieczne haweli o misternie rzeźbionych fasadach, orientalne pawilony i ogrody z czasów imperium mongolskiego, pozostałości po czasach, kiedy Delhi było najbogatszym i najludniejszym miastem między Stambułem a Edo.

Opisywacz sprzeczności

William Dalrymple, Szkot, w Delhi po raz pierwszy znalazł się w latach 80. XX w. jako 20-latek. Wkrótce potem odbył podróż z Jerozolimy do Mongolii Wewnętrznej śladami Marca Polo; jej opis dał w debiutanckiej, bestsellerowej książce „W poszukiwaniu Xanadu”. Po niej ukazywały się kolejne książki podróżnicze i historyczne, najczęściej związane z Indiami; przez pewien czas w telewizji BBC Dalrymple prowadził też cykl programów o tym kraju, z lubością pokazując się przed kamerami na motocyklu – legendarnym royal enfieldzie.

Nietrudno dostrzec, że to pisarstwo wybija się nad przeciętny poziom podróżo- pisarstwa. Dalrymple łączy głęboką erudycję wykształconego w Cambridge historyka z cechą, którą Italo Calvino wymienia jako pierwszą pośród sześciu cnót, które cechować powinny dobrego powieściopisarza – lekkością. Przy tym nie identyfikuje się z dziarskimi chłopakami uważającymi, że brytyjscy kolonizatorzy przynieśli południowo-wschodniej Azji same dobrodziejstwa w rodzaju kolei i systemu parlamentarnego. Jest też daleki od klisz myślowych i lekkostrawnych schematów na temat relacji Orientu z Okcydentem, kolportowanych na wydziałach humanistycznych całego świata.

Jego Indie są złożone i pełne paradoksów. To kraj, w którym nawet słabo wykształceni potrafią cytować „Mahabharatę”, w którym starożytne teksty czytane są nie tylko przez gromadkę akademickich badaczy, ale nadal funkcjonują jako praktyczne podręczniki filozofii życia. Równocześnie mamy do czynienia ze społeczeństwem pod wieloma względami feudalnym, przesiąkniętym przemocą zarówno polityczną, jak i domową.

W „Wieku Kali” (tytuł odnosi się do jednego z czterech historycznych okresów w kosmologii hinduskiej, zwanego kalijuga – czyli wiekiem żelaza; cechują go wojny, swary i konflikty) opisywał rozpad starych islamskich metropolii, takich jak Lucknow czy Hyderabad. Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest samospaleniu 17-letniej wdowy w Deorali, zapadłej wiosce radżastańskiej; sprawa wywołała burzę w prasie indyjskiej pod koniec lat 80. W swej relacji Dalrymple unika wyciągania nazbyt stanowczych osądów, pokazuje, jak trudno jest rozplątać teksturę, na którą składają się dziennikarska pogoń za sensacją, zeznania zastraszonych świadków, wiejska plotka i politycznie poprawny frazes.

Jak wszyscy wielcy pisarze- podróżnicy, Dalrymple jest namiętnym czytelnikiem swoich poprzedników, od ojca założyciela nowoczesnej anglojęzycznej prozy podróżniczej Roberta Byrona do pisarzy bardziej współczesnych z Bruce’em Chatwinem i legendarnym, znanym z błyskotliwości i odwagi intelektualnej, korespondentem BBC w Delhi Markiem Tullym na czele.

W sidłach historii

Wydane właśnie po polsku „Miasto dżinów” to nieokreślona gatunkowo książka zawierająca w sobie elementy opisu podróży, strzępy autobiografii, fragmenty kronik historycznych, a wreszcie niezliczone – często niebywale komiczne – anegdoty z życia codziennego w stolicy Indii. Po przyjeździe do Delhi Dalrymple zamieszkał wraz z żoną w mieszkaniu zamożnej pendżabskiej land- lady, pani Puri. Dulszczyzna indyjskich klas średnich, która, choć trudno w to uwierzyć, w swej nieuświadomionej grotesce przerasta nawet małopolskie wykwity tego zjawiska, jest tu tematem równie istotnym, co traumatyczne wspomnienia o linczach i pogromach dokonywanych na sikhach po zabójstwie Indiry Ghandi.

Rok 1947, odzyskanie niepodległości, podział dawnego imperium brytyjskiego na część hinduską (obecne Indie) i muzułmańską (obecny Pakistan i Bangladesz) oraz bezprawie i przemoc, która temu towarzyszyła, to dla Dalrymple’a „punkt zero” określający współczesny wizerunek indyjskiej stolicy. Obejmująca miliony uchodźców wędrówka ludów sprawiła, że miasto, wcześniej zaludnione w dużej mierze przez wyznającą islam, czytającą urdyjskie i perskie poezje Ghaliba elitę kulturalną, musiało przyjąć przybyszów z rolniczej prowincji: „Historie tamtych dni uwypuklają zasadniczy paradoks tego miasta: jedna z najstarszych metropolii na świecie w większości zamieszkana jest przez ludzi, którzy zapuścili korzenie w tę starożytną ziemię ledwie czterdzieści lat wstecz”. Ekskluzywne cukiernie i księgarnie ze Starego Delhi właściciele przenieśli wraz z szyldami i wystrojem do Karaczi, za pakistańską granicę, podczas gdy arystokratyczne pałace i haweli podupadły i zamieniły się w hurtownie artykułów żywnościowych albo w kruszejące domostwa dla najuboższych. Dalrymple odnajduje sędziwych świadków tamtych wydarzeń, żyjących wspomnieniami pakistańskich intelektualistów i na wpół zwariowane angielskie staruszki, które, zaplątane w sidła historii, pozostały w Indiach po odzyskaniu przez kraj niepodległości.

Książka traktuje też o początkach drugiej wielkiej przemiany w historii nowoczesnych Indii, kiedy to „przytulny świat walki o wolność, domorosłego socjalizmu kongresowego, ruchu państw niezaangażowanych – w całości odchodził do lamusa”. Epoka globalizacji i wolnego rynku, której początki opisuje szkocki pisarz, doprowadziła do radykalnej modernizacji kraju. Mozolne starania o przydział telefonu u monopolistycznego dostawcy opisywane w jednym z rozdziałów są już przeszłością; Khan Market, ulubiony przez obcokrajowców i zamożnych Hindusów kryty bazar, pełny jest dziś między- narodowych sieciówek, dojeżdża się do niego najwygodniej metrem, nie rikszą.

Dalrymple prowadzi nas też do środowisk egzotycznych i trudno dostępnych, takich jak społeczność delhijskich eunuchów (w całych Indiach jest ich blisko milion, wynajmowani są głównie na uroczystości weselne). Przy okazji dowiadujemy się, jak wyglądał pierwszy, napędzany ręką umyślnego (pankhawala) i schładzany mokrym sianem wentylator, i co odnaleźć można w ogłoszeniach drobnych w lokalnych gazetach: „Poszukiwana towarzyszka życia dla 28-letniego przystojnego chłopca, na dobrym stanowisku w przyzwoitej pracy, cierpiącego na zaburzenia seksualne, a konkretnie przedwczesny wytrysk. Dziewczyna powinna cierpieć na tę samą chorobę albo nie być zainteresowana seksem”.

Pomieszanie duchowości

W pisarstwie szkockiego historyka – praktykującego, wywodzącego się z tradycjonalistycznej rodziny katolika – nieustannie powracają dwa tematy. Pierwszym z nich jest ponadkonfesyjna duchowość i podobieństwo między religijnymi narracjami Wschodu i Zachodu. Barwna, ekscesywna religijność indyjska i związane z nią techniki samodoskonalenia znajdują formy i rytuały dla Europejczyka często zaskakujące; ich spektrum sięga od różnych wariantów medytacyjnego wygaszenia do zapasów kuszti i podnoszenia ciężarów za pomocą penisa. W ostatniej, tłumaczonej również na polski książce, „Dziewięć żywotów. W poszukiwaniu świętości we współczesnych Indiach” (Czarne, 2010), głos oddał dziewięciu mieszkańcom Indii na różne sposoby szukającym świętości. We wcześniejszej „From the Holy Mountain” („Ze świętej góry”, 1997), pisał o bliskowschodnich chrześcijanach, wskazując na to, że dużo bliżej im do ich islamskich sąsiadów, z którymi często modlą się w tych samych kaplicach, niż do chrześcijan zachodnich, uważanych przez nich za renegatów (przy okazji trzeba dodać, że niezależność myślowa pisarza nie obejmuje jego poglądów na konflikt izraelsko-palestyński i że w swoich antyizraelskich tyradach pozostaje typowym produktem grupowego myślenia zachodniej akademii).

Drugim tematem jest osmoza kulturowa. Dalrymple z nieskrywaną sympatią pisze o Brytyjczykach, którzy – wbrew obowiązującej w wieku XIX ścisłej etykiecie kolonialnej – „poszli w tubylców”, porzucili zachodnie obyczaje i stroje, nauczyli się lokalnego języka i z rewerencją odnosili się do wschodniej kultury. Podczas gdy we francuskich Indochinach małżeństwa europejsko-azjatyckie były na porządku dziennym, przekroczenie barier rasowych i kulturowych w XIX-wiecznym Radżu wiązało się niemal zawsze z wykluczeniem społecznym.

W „Mieście dżinów” odnajdziemy cały rozdział poświęcony Williamowi Fraserowi, ekscentrycznemu urzędnikowi Indian Civil Service, szkockiemu mizantropowi, który nauczył się sanskrytu, urdu i perskiego, i zlecił sporządzenie ilustrowanego kompendium na temat Indii. W późniejszej książce „White Mughals” („Biali Mogołowie”, 2002) opisał romans i następnie małżeństwo angielskiego kapitana Kompanii Wschodnioindyjskiej Jamesa Kirkpatricka z nastoletnią arystokratką z Hyderabadu i „orientalizację” aroganckiego, imperialnego bufona, jego przemianę w człowieka głęboko zafascynowanego muzułmańską kulturą Indii.

Dalrymple poniekąd wciela ów ideał. Wraz z żoną, malarką Olivią Fraser, która sporządziła ryciny i mapy reprodukowane w „Mieście dżinów”, i trójką dzieci od wielu lat żyje na farmie położonej niedaleko Delhi. ©

William Dalrymple, „Miasto dżinów”, przeł. Berenika Janczarska, Noir sur Blanc, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2016