Metody „gryfickie”

Był moment, gdywydawało się, że kolektywizacja rolnictwa - prowadzona w latach 1948-56 przymusowo, także przy wsparciu Urzędu Bezpieczeństwa - skończy się sukcesem władz, jak w Czechosłowacji czy NRD. Tak się jednak nie stało.

16.08.2011

Czyta się kilka minut

Któregoś wieczora w 1940 r., w miasteczku Oleszyce - znajdującym się wówczas pod sowiecką okupacją - władze okupacyjne zorganizowały seans filmowy. Wyświetlano jeden z licznych "produkcyjniaków", tym razem propagujący gospodarkę kołchozową. Fragment filmu utkwił w pamięci jednego z ówczesnych mieszkańców Oleszyc, Józefa Rokosza. Wspominał: "Pokazali film, jak kombajn kosi i młóci zboże na polu, następnie miele i piecze chleb - [a kołchoźnicy] mówili »Ot charoszyj chleb« i go krajali i jedli".

Sowietom nie powiodło się wtedy skolektywizowanie rolnictwa na okupowanych terenach Rzeczypospolitej. Zapobiegł temu niemiecki atak 22 czerwca 1941 r. Jednak kilka lat później, już w Polsce Ludowej, zagadnienie kolektywizacji wróciło ze zwielokrotnioną siłą.

Kopia modelu sowieckiego

W myśli społeczno-politycznej klasyków marksizmu-leninizmu następstwem kolektywizacji miała być likwidacja wyzysku na wsi. Dzięki łączeniu w gospodarstwa kolektywne, mało- i średniorolni chłopi mieli się skutecznie oprzeć konkurencji dużych gospodarstw towarowych.

Realizatorzy kolektywizacji w Związku Sowieckim (lata 30. XX w.) chętnie odwoływali się do owych rozważań teoretycznych, aczkolwiek przyświecały im zgoła inne cele. Kolektywizacja wsi była jednym z mechanizmów uniformizacji społeczeństwa. Umożliwiała rozciągnięcie kontroli nad chłopami, którzy dotychczas - dzięki posiadaniu własnego warsztatu pracy - skutecznie unikali kurateli państwa.

Ostateczne przejęcie władzy przez komunistów w państwach położonych na wschód od Łaby nastąpiło na przełomie lat 1947/1948. Likwidacja pluralizmu politycznego zapoczątkowała proces przyspieszonych zmian, których efektem miało być przyjęcie sowieckich wzorców we wszystkich dziedzinach życia. Ustrój państw demokracji ludowej miał być wierną kopią modelu sowieckiego. Działania na tym polu nadzorował Józef Stalin, posługując się - oficjalnie powołanym dla koordynacji działań europejskich partii komunistycznych - Biurem Informacyjnym Partii Komunistycznych i Robotniczych (Kominform).

W ogniu walki klasowej

28 czerwca 1948 r. Kominform zapowiedział przebudowę ustroju rolnego w państwach bloku sowieckiego. Wkrótce, na lipcowym plenum KC PPR, z obszernym referatem na temat roli własności prywatnej w polskiej gospodarce wystąpił Hilary Minc. Dokonał on podziału prywatnej części gospodarki na sektory: kapitalistyczny i drobnotowarowy. Do sektora kapitalistycznego zaliczył m.in. nastawione na wysokotowarową produkcję duże gospodarstwa chłopskie, których liczbę określał na około 10 proc. ogółu gospodarstw rolnych. Pozostałą część stanowiły, zaliczające się do sektora drobnotowarowego, gospodarstwa mało- i średniorolnych chłopów. Powołując się na poglądy Lenina o permanentnym odradzaniu się kapitalizmu, Minc zapowiedział przekształcenie gospodarki towarowej w gospodarkę socjalistyczną.

Proces przebudowy ustroju rolnego oficjalnie uzasadniano chęcią ochrony interesów chłopa mało- i średniorolnego przed zakusami "kułaków", czyli bogatych chłopów. Miał się on dokonać "w ogniu walki klasowej". Kim był kułak? Definicja Minca, mówiąca, że kapitalistą wiejskim jest ten, kto "żyje z wyzysku innych chłopów", była dla partyjnego aktywu pojęciem abstrakcyjnym i niewiele mówiącym. Działacze partyjni woleli operować konkretami. Wyznacznikiem kułactwa stała się wielkość gospodarstwa, a jego dolną granicę początkowo określano na 15 ha. W warunkach południowej i wschodniej Polski granicę obniżano do 8-10 ha.

Praktyka stosowana w terenie znacznie odbiegała od wytycznych KC i komitetów wojewódzkich PZPR. Za znamię kułactwa uznawano więc nie tylko fakt wykorzystywania siły najemnej czy wielkość gospodarstwa, lecz nawet posiadanie pary koni. Praktycznie każdy gospodarz, który żył w miarę dostatnio i przykładnie gospodarował, mógł zostać posądzony o kułactwo. W efekcie do grupy tej zaliczano nawet 4-hektarowych gospodarzy.

Lekka Kawaleria ZMP

Likwidacja wyzysku na wsi mogła nastąpić jedynie przez masowe organizowanie się "wyzyskiwanych" w rolnicze spółdzielnie produkcyjne. W tej swoiście rozumianej trosce o chłopów zdecydowano się umożliwić im wybór najbardziej dogodnej formy wspólnego gospodarowania. Na początku 1949 r. przedstawione zostały trzy typy statutów spółdzielni; wówczas podjęto też akcję kolektywizacyjną, oficjalnie opartą na zasadach dobrowolności.

Chłopi nie dali się zwieść używanemu przez władze terminowi "spółdzielczość", a ich stosunek do kołchozów był zdecydowanie negatywny. Wpływ na taką postawę miała zarówno wiedza, jaką czerpali z prasy ludowej jeszcze w latach 30., jak również osobiste doświadczenia mieszkańców wsi - szczególnie tych, którzy doświadczyli sowieckiej okupacji w latach 1939-41.

Zalecenia centrali, narzucające osiąganie konkretnych wskaźników uspółdzielnienia wsi, stały w sprzeczności z głoszonym oficjalnie hasłem dobrowolności. Decydenci partyjni szczebla powiatowego stawali przed alternatywą: albo przestrzegać zasady dobrowolności przy tworzeniu gospodarstw spółdzielczych (co groziło klęską planów kolektywizacji i degradacją w partyjnej hierarchii), albo tworzyć spółdzielnie z użyciem przymusu. Wybór padł na to drugie.

W likwidowaniu oporu chłopów wykorzystywano Urząd Bezpieczeństwa. Przykładem była akcja "K" (październik 1950 r.), której ostrze wymierzono w inteligencję i chłopów przeciwstawiających się kolektywizacji. W ciągu jednej nocy w całym kraju aresztowano 4963 osoby, w tym 1444 "kułaków" oraz 1206 chłopów mało- i średniorolnych. Zwalczanie "wrogiej propagandy" i antyspółdzielczych wystąpień metodami policyjnymi okazało się skuteczne. W miejscowościach, w których doszło do aresztowań, opór zanikał.

Kolektywizacja w Polsce miała swoje wzloty i upadki. Pierwszy poważniejszy kryzys miał miejsce w 1951 r., w związku z tzw. wydarzeniami gryfickimi. Na przedwiośniu 1951 r. działająca na terenie powiatu gryfickiego tzw. Brygada Lekkiej Kawalerii Związku Młodzieży Polskiej (zaangażowana w akcję planowego skupu zboża) dopuściła się kradzieży, pobić i dewastacji chłopskich zabudowań. Działo się to za przyzwoleniem powiatowych władz partyjnych i za wiedzą UB. Zastraszeni chłopi, w poszukiwaniu azylu przed barbarzyństwem ekip, masowo organizowali spółdzielnie.

W wyniku napływających skarg KC PZPR podjął środki zaradcze. Podobne nadużycia odnotowywano na terenie całego kraju, lecz napiętnowano właśnie ten przypadek. Wybór był nieprzypadkowy. Obawiano się ucieczki chłopów z tzw. Ziem Odzyskanych i załamania produkcji rolnej. Tyle że stanowisko centrali spowodowało dezorientację wśród aktywu partyjnego - gdyż "metody gryfickie" stosowano powszechnie w całym kraju.

Oddolna dekolektywizacja

Ponownie kolektywizacja nabrała tempa w drugim półroczu 1952 r. Głównym powodem szybkiego wzrostu liczby spółdzielni produkcyjnych nie było jednak stosowanie bezpośredniego przymusu, lecz presja ekonomiczna wobec indywidualnych gospodarstw: progresywny system podatkowy i podobnie skonstruowany system dostaw obowiązkowych.

Pod koniec 1953 r. nastąpił spadek tempa uspółdzielnienia - i taka sytuacja miała utrzymać się już do roku 1956. Przyczyn tego zjawiska było kilka: pogarszająca się sytuacja aprowizacyjna kraju (wręcz widmo głodu), zmuszająca do zmian w polityce rolnej; ujawnianie kolejnych przykładów "wypaczeń" przy tworzeniu spółdzielni; narastająca odwilż po śmierci Stalina.

Na przełomie lata i jesieni 1956 r. nastąpiło osłabienie represyjności aparatu bezpieczeństwa. Oddolne inicjatywy demontażu stalinowskiego porządku na wsi mogły zakończyć się sukcesem. Gdy na VIII Plenum KC  PZPR (19-21 października 1956 r.) Władysław Gomułka poddał krytyce politykę rolną lat 1948-56 - sugerując możliwość rozwiązania nierentownych gospodarstw spółdzielczych - chłopi odebrali jego przemówienie jako sygnał do ich likwidacji.

Wystąpienie Gomułki stało się katalizatorem procesu gwałtownej i oddolnej dekolektywizacji. W czerwcu 1956 r. w kraju istniało 9975 spółdzielni produkcyjnych (gospodarowały na 2121 tys. ha), zaś 31 grudnia 1956 r. pozostało ich zaledwie 1534.

Jednak sukces spontanicznej dekolektywizacji w 1956 r. nie oznaczał bynajmniej zakończenia walki o utrzymanie prywatnej własności w polskim rolnictwie.

TOMASZ BEREZA (ur. 1971) jest historykiem, pracuje w Oddziałowym Biurze Edukacji Publicznej IPN w Rzeszowie. Autor i współautor kilku książek, m.in. "Lwowskie pod okupacją sowiecką (1939-1941)" (2006), "Wincenty Witos 1874-1945" (2010).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Wieś polska 1944-1989 (34/2011)