Mapa

Ambasador Republiki Czeskiej w USA dramatyzuje...

22.04.2013

Czyta się kilka minut

Bije się w ostatnich dniach o dobre imię swej ojczyzny. Odcina się silnie od kaukaskiej Czeczenii i wskazuje zawiłe różnice w położeniu geograficznym tych krajów. Walczy z wiatrakiem jakby nieznanym na naszym kontynencie, po którym przez dziesiątki lat nie dało się poruszać bez znajomości atlasu. Ufność, że jego akcja przyniesie efekt, jest doprawdy cacana.

Wedle raportu dostępnego w sieci, a zrobionego w 2006 r. przez National Geographic Society, czyli instytucję jak najbardziej amerykańską – 6,5 proc. młodych Amerykanów nie umie wskazać na mapie Stanów Zjednoczonych. Trzeba być optymistą, by uznać, że na starość orientacja im się poprawia. Zważywszy zatem pesymistycznie, że w kraju tym żyje ponad trzysta milionów ludzi, wypada powiedzieć, że nie wie, gdzie mieszka, jakieś 16 milionów obywateli po szkołach przynajmniej publicznych. Dla lepszego zilustrowania tej masy nieuków warto sobie uświadomić, że Czechów w Czechach jest o pięć milionów mniej, licząc wszystkich – piśmiennych, analfabetów, niemowlaki i ludzi niekojarzących, jak mają na imię. Na pocieszenie trzeba dodać, że 21 proc. Amerykanów nie umie pokazać Oceanu Spokojnego, który jest obiektem dużym i ze Stanami graniczy, 26 proc. nie wskazuje Australii, też przecież niemałej, i wreszcie – co jakoś logiczne – 65 proc. Amerykanów nie wie, gdzie leży Wielka Brytania, bowiem ta jest maluśka jak „jajko w listowiu” – tak rzekł pewien poeta, co prawda o Krakowie, a nie o angielskiej Koronie. Bądźmy zatem szczerzy i brutalni: myśl, że potencjalny Amerykanin znajdzie na mapie Czechy czy Polskę, jest marzeniem beznadziejnym i w sumie pocieszającym.

Ambroży Bierce, sławny z czarnego humoru amerykański pisarz („Olej z psa”), dziennikarz i człowiek raczej dziewiętnastowieczny, powiedział ongiś, że „wojna jest sposobem Boga na nauczenie Amerykanów geografii”. Doświadczenia ostatnich lat gruntownie obalają ten zgrabny aforyzm. Jest to zdanie, owszem, efektowne, ale kompletnie nieprawdziwe. Bóg w najmniejszym stopniu nie miesza się do edukacji, wbrew temu, co sądzą kreacjoniści i aforyści. Popatrzmy: Amerykanie nie potrafią pokazać, gdzie leży Afganistan (88 proc.), w którym się biją i giną, Irak (63 proc.), w którym się bili, a na pytanie, jak dopłynąć do Australii z Japonii, na którą to rzucili przecie atomówki, część z nich wskazuje kierunek północny. Jednym słowem: nawet wojna nie skłania Amerykanów do studiowania mapy, a turystyka międzynarodowa niewiele wnosi do ich orientacji w terenie.

Można na geograficzną indolencję amerykańską patrzyć krzywo, można śmiać się lub płakać, to wybór intymny, jednak jest coś, co każe czuć nam – małym ludom europejskim – ulgę i radość, mimo urażonych ambicji i mocarstwowych złudzeń. Oto przecież przywilej, jakim jest anonimowość, znikła. Wydaje się, że znalezienie dziś nie kraju, a zwykłego człowieka, i sprawdzenie, w jakim kolorze ma skarpetki, to kwestia cząstki sekundy. Możliwość wyklikania z krańca Ziemi detali naszych fobii bądź upodobań jest faktem, a nie złudzeniem. I oto okazuje się, że w oplecionym wszelkiej maści lokalizatorami świecie jest niemała rzesza ludzi, którzy o nas nie słyszeli i nie wiedzą, gdzie jesteśmy. To wspaniałe uczucie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 17-18/2013