Mancewicz: Prezes żartuje

Cała polska polityka skrzy się od dowcipu i grepsu. Nieustannie. Ktokolwiek dziś zabrałby głos, czy na wizji, czy to w piśmie, sprawia wrażenie, jakby brał udział w konkursie na wodzireja imprez bezalkoholowych.

20.02.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Grażyna Makara
FOT. GRAŻYNA MAKARA

Wodzirej imprez bezalkoholowych jest człowiekiem zmagającym się z obyczajem, z otoczeniem kulturowym i smutną rzeczywistością na poziomie odporności kapłańskiej, uprawiającym zawód obarczony szalonym ryzykiem zderzenia się z mową nienawiści. Musi on prezentować nienaganny uśmiech i takoż musi umieć żartować zawsze. Chciałoby się tu i teraz snuć opowieść o tej pracy i funkcji, ale niestety poważne obowiązki każą nam porzucić ów cudny wtręt, wdzięczny temat i skupić się jednak na sprawach poważnych, najdalej smutnych, czyli na nieustającym kabarecie w polskiej polityce właśnie.

Ktoś teraz powie, że nie, że jest to temat akurat łatwy i przyjemny, że nie ma co się skupiać na bzdurach, że w istocie czasy są ciężkie i może choćby raz na miesiąc moglibyśmy podjąć się tu poważnej i rzeczowej oceny politycznej rzeczywistości w Polsce bądź opowiedzieć mądrze i serio o gospodarczej sytuacji makroregionalnej. Otóż jest to poniekąd postulat słuszny, a poniekąd nie. Dlatego oto, że oddzielenie dziś szczytów i dolin polskiego kabaretu od polskiej polityki i aktywności oralnej polskich polityków jest po prostu niemożliwe.

Przykład szefa polskiego banku centralnego uzasadnia tę tezę. Tu zważyć należy, że pozycja i znaczenie osoby prezesa banku narodowego to nie jest – z całym szacunkiem – kompetencja człowieka trzymającego bank w grze w trzy kubki. Oto jednak – popatrzmy nań bez uprzedzeń – nasz prezes wyłącznie żartuje i grepsuje. Podczas wystąpień publicznych na tematy pensji, inflacji, cen masła, chleba bądź stóp procentowych opowiada wyłącznie pocieszne historyjki, prezentowane przezeń pocieszną polszczyzną z dziwaczną składnią i wokabularzem. Ponieważ jego kompetencje profesjonalne – co wiadomo – są dalekie od kompetencji ludzi na identycznych stanowiskach w innych krajach, pojawia się słuszne pytanie, gdzie w spisie jego umiejętności można by znaleźć dowód na jakikolwiek profesjonalizm.

Otóż ciśnie się na myśl podejrzenie, że jego kompetencją nie jest polityka monetarna, ale zawód opowiadacza anegdotek właśnie. I to takoż nie byłoby nic aż tak złego, gdyby nie detal – gdy się owych anegdotek słucha, człowiek baranieje. Są to utwory żałosne w każdym sensie, jest to cyrk na kółkach, a jest to cyrk tym większy (Circus Maximus), im uważniej przyglądamy się publiczności wezwanej na te występy. Otóż mając za tło wystąpienia szefa banku centralnego, gdy patrzymy na twarze słuchających, a są to bez wyjątku ludzie specjalizujący się w tematyce pieniężnej, widzimy coś zaiste niespotykanego, nie tylko w salach konferencyjnych, ale też w cyrkach właśnie. Jest to niemaskowana dezorientacja, ale też wyraz nadludzkiego wysiłku umysłowego. Ludzie ci, zjadłszy zęby na analizach i syntezach ekonomicznych, po raz zapewne pierwszy w swym zawodowym życiu muszą z refleksem, natychmiast, zorientować się, co w zasadzie pan prezes banku miał zamiar zakomunikować narodowi polskiemu. Czy to było śmieszne, czy smutne, czy żartował, czy wręcz odwrotnie, czy słowa przezeń użyte zostały użyte w prawidłowym znaczeniu, czy związki frazeologiczne, których użył, istnieją gdzieś poza umysłem pana prezesa i tak dalej. Rzecz jasna, powszechną dezorientację potęguje reżyseria. Na sali jest zawsze etatowy pracownik pana prezesa, który śmieje się z jego żartów. Za to mu płacą. Czasem jednak i on nie łapie, o co pryncypałowi chodzi, więc klaszcze i śmieje się poza duktem opowieści, wypada na jej zakrętach. Tylko najwytrwalsi słuchacze – tak jak my – próbują wychwycić jakiś sens z tak uprawianej działalności publicznej za publiczne pieniądze.

Czy mamy – to na koniec – jakieś wnioski? Czy umiemy podsumować tak świetnie zrelacjonowaną rzeczywistość? Nie bardzo. Wypada nam więc zakończyć zdaniem kapitalnym: im śmieszniej, tym nieśmieszniej.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Finanse publiczne