Mancewicz: Bagaż rejestrowany

Oto umarł jedyny polski kosmonauta p. Mirosław Hermaszewski. Poleciał poniekąd znikąd donikąd i wrócił stamtąd w chwale.

23.12.2022

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Nie będziemy się tu rozwodzić nad politycznymi afiliacjami p. M. Hermaszewskiego i tychże analizami, których ostatnio było – co zrozumiałe – sporo. Gdy p. M. Hermaszewski poleciał, niemal wszyscy – jak tu ponuro siedzimy – byliśmy dziećmi. Byliśmy młodzi albo byliśmy prawie młodzi. No więc rzec trzeba, że jego lot, poza tym że reprezentował w kosmosie nas tu zgromadzonych, nie wzbudził na ziemi polskiej, pośród wszelakich rzesz obywatelskich, nazbyt wielkiej sensacji. Lot ów nie był bodźcem, bo nikogo do niczego nie pobudził. Ani w świecie czynu, ani nauki, ani nawet propagandy – choć ta się dwoiła i troiła. Lot ten nie był krokiem milowym i nie był lotem zdobywczym. Był to zwykły lot w kosmos, zwyczajnego człowieka z niezwykłego – owszem – kraju. Ani był on pierwszy, ani w kosmosie ostatni. Był to rutynowy lot ku nieważkości, którą akurat my, Polacy, osiągamy bez trudu innymi sposobami. Bez skafandrów, rakiet i astronomicznych wydatków. Ano właśnie. Wydatki. Lot ten był kosztowny.

Od lat interesujemy się kosmosem, też komercyjnie. Nasze pomysły, jak by tu na kosmosie zbić majątek, są znane tu i ówdzie, i jak to zwykle bywa z pomysłami ludzi idących wiele kroków przed resztą, są zbywane lekceważeniem. Tak czy owak, bo nie o naszą wybitność dziś idzie, chcemy powiedzieć, że cena wyniesienia jednego kilograma materii ziemskiej na orbitę okołoziemską to plus minus milion dolarów plus VAT. Cena od lat leci, ale nie są to wcale spadki skłaniające do natychmiastowego użycia karty płatniczej. Słowem, nie ma tu promocji ani wyprzedaży.

Czemu o tym piszemy? Jest to bowiem wstęp do próby udowodnienia, że wylot w kosmos p. M. Hermaszewskiego był jednak niezwykły. By to sobie i Państwu zilustrować, musieliśmy udać się do przydomowego archiwum, w którym od wielu dziesięcioleci gromadzimy notesy z zapiskami na temat Krainy Uśmiechu. Są to nie tylko nasze notatki, ale i innych członków rodziny, którzy dziedziczyli z pokolenia na pokolenie skłonność do notowania i śmiania się z tych notatek głośno i przez lata. Tamże, w przydomowym archiwum, nie bez trudu znaleźliśmy zeszyt naszego przodka, który z omawianego tu lotu sporządził ręczną notkę, in extenso przepisując depeszę Polskiej Agencji Prasowej opublikowaną w „Dzienniku Polskim” nr 146 z dnia 29 czerwca 1978 r. Jest to mianowicie suchy spis przedmiotów, z którymi p. M. Hermaszewski wystartował w rakiecie Sojuz 30, a następnie orbitował w aparacie o nazwie Salut 6-Sojuz 29. W sumie pokonał z owym osobliwym bagażem ponad 5 milionów kilometrów ze średnią prędkością 28 tys. km/h – dane te zaczerpnęliśmy z Wikipedii. Oto owe przedmioty: flaga i godło PRL, fotografie Edwarda Gierka i Leonida Breżniewa, ziemia z pól bitewnych Lenino i Warszawy, miniaturowe wydanie „Manifestu Komunistycznego”, konstytucja Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, znaczki VI i VII zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, proporce PZPR, Frontu Jedności Narodu, Wojska Polskiego, Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej, Związku Bojowników o Wolność i Niepodległość, Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, Huty Katowice, faksymile „O obrotach sfer niebieskich”, rysunek Układu Słonecznego, medale polskich instytucji naukowych, herby 49 miast wojewódzkich, medal pamiątkowy lotu, znaczki i koperty ze stemplem okolicznościowym, miniaturowe wydanie „Pana Tadeusza” oraz złoty medal Centrum Zdrowia Dziecka.

Rzec trzeba, że dworowanie sobie dziś, po 44 latach, z zawartości walizki p. M. Hermaszewskiego nie ma sensu, bo spis owych – za przeproszeniem – relikwii jest w jakimś stopniu aktualny i powinien skłaniać do tzw. refleksji i zadumy. W co zostałby wywianowany polski zdobywca kosmosu, delegowany przez dzisiejsze KC na orbitę? Z czyimi fotografiami człowiek ten by orbitował? Z jakimi utworami, medalami i proporcami? Jest to zagadka tak łatwa, że jej tu nie rozwiążemy. Do siego roku! ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2023