Liberalna Polska w moralnej panice

Budzenie strachu i gra na pogłębianie podziałów ani nie zatrzyma szkodliwej działalności PiS, ani nie uczyni Polski bardziej sprawiedliwą i liberalną.

13.02.2017

Czyta się kilka minut

Panika moralna opanowała przeciwników nowej władzy. Opozycja, wspierające ją media i zwykli obywatele dołączyli w ten sposób do zwolenników PiS-u, którzy w stanie paniki znajdują się od lat. Co dalej z Polską? Czy wyrzucą nas z Unii? PiS zamknie wszystkie niezależne media, z „Gazetą Wyborczą” na czele? Żyjemy w atmosferze, w której takie pytania nie wywołują już uśmiechu politowania. Są rozważane na serio.

Niepokój wywołany działaniami PiS-u ma podstawy. Rząd i prezydent kilkakrotnie złamali już konstytucję, PiS de facto ubezwłasnowolnił Trybunał Konstytucyjny, nie waha się straszyć w mediach, że ukarze „nieposłusznych sędziów” i „podniesie Polskę z kolan”. Na ile jednak wyraźna niechęć PiS-u do liberalnej demokracji oznacza jego nienawiść do demokracji tout court? Czy Jarosław Kaczyński nie rozumie, że państwo prawa to wartość, której warto bronić? Śmiem twierdzić, że rozumie, ale niekoniecznie rozumie to elektorat, który wyniósł go do władzy.

Dla wielu Polaków konstytucja, kodeksy i ustawy to często zwykłe stosy papieru, które nie służą ochronie praw wszystkich obywateli, lecz wyłącznie grup uprzywilejowanych. Lista może być długa, od bankowców, przez sędziów i zamożną klasę średnią z tzw. dużych ośrodków, po mniejszości narodowe i religijne. Wiele zależy od tego, którą z tych grup polityczni liderzy uznają za godną politycznej „inwestycji”, czyli przydatną do tworzenia atmosfery zagrożenia lub polaryzacji debaty publicznej. Niestety, emocje to dziś najważniejsza broń służąca do politycznej mobilizacji. Nic też dziwnego, że kampania wyborcza PiS-u, ale także takich ugrupowań prawicy jak Kukiz’15 i KorwiN, była wymierzona w liberalne elity, imigrantów i dorobek III RP.

Budzenie strachu nie jest jednak wyłączną właściwością konserwatywnej lub nacjonalistycznej prawicy, w Polsce reprezentującej zwykle klasy ludowe. Dotyczy także klasy średniej, która głosowała na bardziej liberalne, choć nadal konserwatywne Nowoczesną i Platformę. Ich zwolennicy według sondaży nie akceptują niemal żadnego posunięcia nowej władzy. Mimo to niekoniecznie mogą się też pochwalić wiedzą na temat mechanizmów funkcjonowania demokracji, której tak usilnie bronią. Nie mówiąc już o tym, że paradoksalnie często podzielają dziedziczoną z pokolenia na pokolenie niechęć do państwa i jego instytucji. Z tych powodów równie łatwo, jak zwolennicy obecnego rządu, stają się ofiarami moralnej paniki. Im konflikt polityczny bardziej się zaostrza, tym częściej dochodzi do wybuchów politycznej histerii, która równie szybko opada.

W ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia co najmniej z dwoma takimi przypadkami. Pierwszy dotyczył działalności Stowarzyszenia Teatr TrzyRzecze, założyciela Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, którego siedziba została przeszukana przez policję w związku z postępowaniem dotyczącym oszustw na znaczną kwotę. Drugi to szeroko komentowana propozycja wprowadzenia kadencyjności do władz samorządu, która miałaby zostać rzekomo połączona z zakazem startu w wyborach lokalnych kandydatów nienależących do partii politycznych i próbami nowego wyrysowania okręgów wyborczych.

Oba te przykłady – bardzo emocjonalnie dyskutowane w mediach, zwłaszcza społecznościowych – miałyby być dowodem zbliżającego się autorytaryzmu rządu, który z jednej strony nasyła policję na organizacje pozarządowe, z drugiej – chce tak zmienić system polityczny, by bez trudu wygrywać każde wybory, zmieniając demokrację w fasadę, a Polskę w drugą Białoruś. Bliższe przyjrzenie się obu tym przykładom pokazało jednak, że Stowarzyszenie Teatr TrzyRzecze nie należy do wzorcowo prowadzonych NGOsów. Ewentualne zmiany granic okręgów wyborczych lub wprowadzenie zakazu kandydowania do samorządu z komitetów obywatelskich są propozycjami nie tylko dalekimi od realizacji, ale też zwyczajnie nie mają sensu z punktu widzenia potencjalnie zainteresowanych nimi PiS-owskich polityków. Jaki z tego wniosek?

Moralna panika ani nie zatrzyma szkodliwej działalności PiS-u, ani nie uczyni Polski bardziej sprawiedliwą i liberalną. Panikę wzbudzić dziś bardzo łatwo, bo sprzyjają jej nie tylko poszczególne ugrupowania polityczne, które próbują za wszelką cenę odróżnić się od siebie i grają na coraz głębsze podziały społeczne. Wspierają ją także, co może zaskakujące, współczesna technologia i internet, w którym bez trudu można rozpowszechniać generowane automatycznie fałszywe lub niepełne informacje, pobudzające wyborców do jeszcze silniejszych reakcji emocjonalnych.

Na ołtarzu politycznego marketingu, operującego zręcznie strachem, kładziemy w ten sposób nie tylko realne interesy polskich wyborców, lecz także niezwykle słabą w Polsce liberalną kulturę polityczną. Kto wie, być może to właśnie ta ostania jest największą stawką PiS-owskiej rewolucji. ©


Autor jest członkiem redakcji „Kultury Liberalnej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2017