Zapas szabel dla PiS

Paweł Kukiz w Sejmie jest odważnym graczem, ale samotnym, bo jego klub się sypie.

05.03.2017

Czyta się kilka minut

Działacze ruchu Kukiz’15 zbierają podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie uchodźców, Kraków, luty 2016 r. / Fot. Beata Zawrzel / REPORTER
Działacze ruchu Kukiz’15 zbierają podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie uchodźców, Kraków, luty 2016 r. / Fot. Beata Zawrzel / REPORTER

W Kukiz’15 wszyscy kłócą się ze wszystkimi. Każdy głosuje, jak chce, i to nawet w najważniejszych głosowaniach. Z tą dowolnością lider partii chciałby skończyć. – Przez tę chwiejność i brak jasnej tożsamości Kukiz’15 wyborcy mogą zwariować – mówi istotna postać w ruchu.

Sejm w Sejmie

Po ponad roku w parlamencie Paweł Kukiz wie, że jako lider amorficznego tworu bez dyscypliny nie jest poważnym partnerem w polityce, a momentami budzi politowanie. Stąd też pomysł na pisemne deklaracje lojalności posłów w najważniejszych sprawach. Posłowie Kukiz’15 mogą je podpisywać, ale nie muszą.

Paweł Kukiz kreśląc wizję swojego klubu, podkreślał, że chce, aby jego formacja działała jak korporacja. On byłby w niej jak prezes, który ma swoich zaufanych dyrektorów cieszących się wielką autonomią. Klub pozostaje jednak zlepkiem ludzi z różnych środowisk. I funkcjonuje w sposób nieskoordynowany, jakby prezes nie miał władzy nad własną firmą. Niewiele zresztą w Sejmie od niego zależy, bo PiS dysponuje nikłą, ale jednak stabilną większością.

– Najchętniej to zrzekłbym się mandatu i wrócił na scenę, bo w takim syfie dłużej nie wytrzymam – tak w chwilach kryzysu zdarza się Pawłowi Kukizowi mówić do zaufanych ludzi.

Czym zatem jest Kukiz’15 na Wiejskiej? – To jest mały Sejm w Sejmie – mówi „Tygodnikowi” jedna z ważnych postaci tego ruchu. – Klub jest aż tak pluralistyczny, że nawet sami posłowie są czasami zagubieni – dodaje. Polityk Platformy Obywatelskiej, który był już w niejednej partii: – Bądźmy szczerzy, zwykły poseł oczekuje tego, że władze formacji mu powiedzą, co ma mówić i jak głosować.

Muzyk stworzył nowy – z czasem słabnący – ośrodek grawitacyjny dla środowiska narodowców, liberałów gospodarczych, republikanów, związkowców, zwolenników jednomandatowych okręgów wyborczych, ale i przypadkowych ludzi. Znamienne jest to, że na początku politycznej drogi Kukiza aż po kampanię prezydencką towarzyszył mu Piotr Rybak – skazany później za spalenie kukły Żyda we Wrocławiu.

Sam Kukiz od antysemityzmu się odcina, wręcz gardzi narodowcami – a niektórych określa mianem „psychopatów, którzy mówią, że należy Żydów mordować albo Murzyna zastrzelić”. Jednak to narodowcy – dzięki swoim strukturom w kraju – pomogli zebrać soliście Kukizowi podpisy przed wyborami. A Kukiz – uzależniony od nich – wprowadził do Sejmu wielu narodowców, których lojalność jest wątpliwa. Nie tylko zresztą ich.

Klub się kruszy

Nikt wśród ludzi, którzy dzięki popularności rockmana trafili na ul. Wiejską, nie ma osobistej pozycji politycznej i społecznej rozpoznawalności, które dawałyby szanse na samodzielność.

– To wcale nie jest towarzystwo oszołomów. Przedstawiają się jako merytoryczna opozycja, ale w opozycji niewiele mogą zrobić. Starają się trzymać ewangelicznej zasady, że za dobrym się głosuje, a za złym nie – tak idealistycznie widzi to Dominik Kolorz, lider śląsko-dąbrowskiej Solidarności, a prywatnie bliski przyjaciel Kukiza.

Wszystkich ich łączy niewiele, ale przylgnęli do muzyka, bo dał im szansę na zaistnienie w polityce. To jemu udało się skanalizować społeczną złość i frustrację, czego beneficjentami stało się 42 posłów – głównie żółtodziobów. Jeden z nich (Janusz Sanocki) porzucił Kukiza już na pierwszym posiedzeniu Sejmu i nie wszedł do klubu. Drugi (Paweł Kobyliński) niewiele później zmienił barwy, przechodząc do Nowoczesnej – z niego Kukiz ochoczo drwi przy każdej okazji.

Sytuacja wcale się jednak nie uspokoiła. Na dowód rozchwiania klubu Pawła Kukiza spójrzmy na ostatnie głosowanie w sprawie odwołania marszałka Marka Kuchcińskiego. Z klubu Kukiza: czterech było „za”, czterech „przeciw”, 22 się wstrzymało, a pięciu nie uczestniczyło w głosowaniu (w tym gronie znalazło się trzech najistotniejszych polityków klubu: Paweł Kukiz, Marek Jakubiak i wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka).

Wówczas (22 lutego) klub liczył 35 posłów, ale w kilka dni później trzy posłanki muszkieterki założyły własne koło – Republikanie. Jedna z nich nie może się nachwalić ministra obrony Antoniego Macierewicza, a w kwestiach światopoglądowych jest radykalną konserwatystką. Ciążenie ku Prawu i Sprawiedliwości jest zatem wyraźne.

Ten sam kurs, ale już wcześniej obrał Kornel Morawiecki. Od początku nie było chemii między nim a liderem ruchu. Po awanturze z głosowaniem za Morawieckiego seniora przez jego przyjaciółkę z poselskich ław publicznie się starli, bo Kukiz obiecywał wysokie standardy, a Morawiecki nie widział w tym niczego złego.
Ponadto sprawa, nad którą głosowano, nie była błaha, bo stawką było przeforsowanie przez PiS kandydata na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. PiS nie mogło sobie pozwolić na nawet chwilowe okazanie słabości. Opozycja tymczasem zwarła szeregi, by zerwać kworum – wszyscy posłowie PO, PSL i Nowoczesnej wyjęli karty do głosowania. Tak mieli też zrobić posłowie Kukiz’15, ale siedem osób się wyłamało, co ocaliło skórę PiS.

W Pawle Kukizie wówczas coś pękło. – Pier… się, Kornel, zależy ci tylko na karierze syna! – rzucił rozwścieczony do marszałka seniora, do którego wcześniej odnosił się nabożnie. Ich drogi rozeszły się na dobre.

Cichsze, ale bardziej symboliczne było odejście kompana Kukiza ze sceny: Piotra Liroya-Marca. Ale nie z klubu parlamentarnego, tylko ze stowarzyszenia, które dla Kukiza jest namiastką – na to słowo on sam reaguje alergicznie – partii: Stowarzyszenia na rzecz Nowej Konstytucji Kukiz’15. Po roku działalności liczy ono 2,5 tys. członków. Liroy-Marzec to dziś najbardziej zaangażowany w zalegalizowanie marihuany medycznej polityk w Polsce. Publicznie nie żalił się na kolegę, ale odszedł ze stowarzyszenia w proteście przeciwko jego dworowi. Założył własne Stowarzyszenie Skuteczni, które pozostaje w orbicie Kukiz’15, tak jak i kilka innych, ale politycznego czy społecznie szerszego znaczenia one nie mają.

Polityka słowa

Muzyk w polityce de facto nie może wiele zdziałać, ale pozostał sprawnym autorem tekstów. A słowa w polityce funkcjonującej pod presją zwłaszcza mediów elektronicznych zyskują moc sprawczą. Na portalach społecznościowych obserwuje go prawie pół miliona osób. Uzależnił się od tego kanału komunikacji.
– Swoimi wpisami wywołał już kilka kryzysów, ale nikt nie jest w stanie oderwać go od ciągłego pisania – mówi bliska mu osoba.

Nieprzypadkowo jako na jedno ze swoich dokonań wskazuje wymuszenie na PiS-ie wstrzymania podwyżek dla członków rządu i posłów. „Koryto+ czyli kolejna dobra zmiana” – zakpił na swoim profilu na Facebooku. A termin zaczął funkcjonować wśród polityków i w mediach, którymi Kukiz tak pogardza za powierzchowność.
Gardzi też (a przynajmniej tak deklaruje) badaniami opinii publicznej: – Zawsze, gdy czytam o wzroście poparcia, to oblewa mnie zimny pot. Bo pewne jest, że w ciągu tygodnia-dwóch media przypuszczą na nas totalny hejt oparty na pogłoskach – to jego słowa.

Teraz jednak – z każdym miesiącem coraz bardziej – będzie się stawał więźniem sondaży. Przed nim wybory samorządowe. Swój eksperyment w polityce zaczął właśnie od tego szczebla – od 2014 r. był radnym dolnośląskiego sejmiku z ramienia Bezpartyjnych Samorządowców. Później się z nimi publicznie pokłócił.
Dwie największe formacje zwane antysystemowymi – Kukiz’15 i partia Janusza Korwina-Mikkego Wolność – chcą iść do wyborów w 2018 r. wspólnie. Jeśli chce cokolwiek znaczyć w samorządzie, są niemal na siebie skazani. Ale raz już ich porozumienie okazało się fikcją: w 2015 r. zawarli bowiem pakt, że ten, który będzie miał mniejsze poparcie w przeddzień I tury wyborów prezydenckich, wycofa się z kandydowania i przekaże swoje głosy drugiemu, ale Korwin-Mikke nie dotrzymał słowa.

– Jeśli Paweł chce zmienić system funkcjonujący w Polsce, to ja go przekonuję, że musi wejść w obecny system. Najlepiej poprzez ciężką pracę, która zaowocuje dobrym wynikiem w wyborach. Takim, który pozwoli mieć realny wpływ na zmianę prawa – mówi Dominik Kolorz.

Użyteczna opozycja

Na razie jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński patrzy na niego jak na naiwnego idealistę, który wprowadził do Sejmu zapas szabel, po które w razie potrzeby można sięgnąć. A przy okazji kolejnych wyborów będzie próbował przejąć jego elektorat, posłów bądź – ostatecznie – uczynić go koalicjantem.

Paweł Kukiz o braciach Kaczyńskich mówił dekadę temu – chcąc ich odsunąć od władzy i wspierając wówczas PO – jako o osobach zakompleksionych („gdy my na ulicach tłukliśmy się z milicją, to Jarosław karmił kotka”) i zarzucał im ciągoty autorytarne. – Bracia Kaczyńscy doprowadzili do tego, że zaczynam ich po prostu nienawidzić – mówił. Kreślił nawet wizję PO-PiS-u bez Kaczyńskich, ale z dominującą Platformą.
Dziś Kukiz PO ma w pogardzie, a do PiS za grosz zaufania, choć do niego zdecydowanie mu bliżej. I to mimo że Kaczyński odrzucił możliwość wprowadzenia, nawet w szczątkowej formie, flagowego pomysłu Kukiza – jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu. Dziś tego postulatu nikt w parlamencie nie traktuje poważnie.

Łącznikiem między PiS a Pawłem Kukizem pozostaje wicepremier Jarosław Gowin – znają się prywatnie. To Gowin jest zresztą jednym ze współtwórców fenomenu Kukiza, bo jego Polska Razem wspierała muzyka w krytycznym wyścigu z czasem, gdy musiał zebrać ponad 100 tys. podpisów pod kandydaturą w wyborach prezydenckich. Kukiz pozostał niesterowalnym artystą, a jego drużyna w Sejmie jest dziś wobec PiS opozycją. Bardzo użyteczną. ©

Autor jest dziennikarzem Onet.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2017