Lewo, prawo

Szalenie trudna sytuacja panuje po lewej stronie. Portrety Leszka Millera i Magdaleny Ogórek ilustrują liczne opowieści o rychłym upadku lewicy i jej oderwaniu od lewicowości.

02.02.2015

Czyta się kilka minut

Krytyczne opinie słychać zewsząd. Pierwsi, lewicy sprzyjający, załamują ręce nad jej marną kondycją. Lewicy wrogowie ręce zacierają. Wszędy o lewicy mówi się raczej źle, a głównie z przekąsem. Z największym o jej liderach średniostarszego pokolenia, ale i o tych politykach młodszych, którzy generalnie w lewicowaniu, zarówno w myśleniu, jak i czynieniu, są słabi i żyją w gruntownym oderwaniu od lewicy na zachodzie czy południu Europy, nie wspominając już o masach tutejszych. Takoż ich poziom intelektualny, wedle mnóstwa sprawozdawców, jest ponoć szokująco niski. Rzec jednak trzeba, że wyrzekanie na jakość lewicy zrobiło się już nudne i od tego wyrzekania boli okropnie głowa. Najbardziej chyba, i nie jest to doprawdy żadna specjalna złośliwość, boli głowa, gdy w ramach ćwiczeń z wyobraźni trzeba by sobie wyobrazić kandydatkę lewicy na grupowym zdjęciu ze strajkującymi górnikami. W tej sytuacji człowiek ma ochotę zastanowić się, dla równowagi oczywiście, nad jakością prawicy. I tu zderza się z rzeczywistością niezdefiniowaną.

Oto na temat prawicy panuje całkowita cisza. Być może z dwu powodów. Pierwszy jest taki oto, że o prawicy tośmy się już nagadali. Nie ma ona dla nas żadnych tajemnic, nawet gdy serwuje materiał na temat posłanki Grodzkiej, który to utwór jest po prostu wyjęty z kanonu prawicowej estetyki i widzenia przez nią świata nieprawicowego, znanego nam do bólu. Oto o prawicy nie mamy sobie już nic interesującego do powiedzenia i prócz tych kilku lęków związanych z jej ewentualnym rządzeniem, po horyzont rozpościera się krajobraz nam znakomicie znany. Wszystko na temat prawicy polskiej mamy obcykane i temat ten wygląda na ostatecznie zamknięty. Stąd cisza. Drugi powód jest taki, że być może jakość liderów prawicy, prawicowe idee oraz prawicowy duch nie podlegają debacie z racji tego, że prawica osiągnęła po prostu szczyt ideału. Jeśli ktoś nie wierzy, zalecić mu wypada wpisanie do wyszukiwarki internetowej dwóch słów: „jakość prawicy”. Efektem tego zadania jest lektura mnóstwa absolutnie entuzjastycznych opinii na temat „nowej jakości prawicy”, czyli jesiennego „zjednoczenia” PiS z Jarosławem Gowinem i Zbigniewem Ziobrą. Przychodzi mniemać, że to właśnie było największym osiągnięciem tej formacji ostatnich wielu lat. Zaiste opinia ta jest być może oderwana, ale jest to jakość niewystarczająca, ogromnie skromna, rzec by wypadało: na granicy braku jakości.

Wynika z tego wszystkiego chyba tyle, że na prawicy nie trzeba nic zmieniać, bowiem jest jasne, że prawica zrealizowała i realizuje wszystkie postulaty, jakie ma wpisane w sens swego bytu. Gdy jednak pochylić nasze siwe głowy, wychodzi, że prawica głosi postulaty zdecydowanie lewicowe. To prawda stara jak polskie życie publiczne, ale rzec sobie trzeba, że to jednak osobliwość warta wciąż obgadania. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2015