Lewica katolicka to naturalny sposób przeżywania chrześcijaństwa

Przejrzałem wszystkie listy episkopatu od 2000 r. Jedyne odniesienie do praw pracowniczych pojawiło się w sprawie płac katechetów – mówi IGNACY DUDKIEWICZ.

12.09.2022

Czyta się kilka minut

Akcja „Zupa na Plantach” – wolontariusze gotują zupę dla osób w kryzysie bezdomności.Kraków, 9 kwietnia 2017 r. / MATEUSZ SKWARCZEK / AGENCJA WYBORCZA.PL
Akcja „Zupa na Plantach” – wolontariusze gotują zupę dla osób w kryzysie bezdomności.Kraków, 9 kwietnia 2017 r. / MATEUSZ SKWARCZEK / AGENCJA WYBORCZA.PL

PIOTR SIKORA: Środowisko „­Magazynu Kontakt”, którego jesteś redaktorem naczelnym, definiuje się jako „katolewica”. Czy ścisłe powiązanie katolickości i lewicowości nie jest formą upolitycznienia chrześcijaństwa i Kościoła? Analogiczną do – dominującego w Polsce – powiązania Kościoła z politykami prawicowymi?

IGNACY DUDKIEWICZ: To połączenie wynika stąd, że jesteśmy chrześcijanami, którzy mają lewicowe poglądy społeczno-polityczne i gospodarcze. Nie wspieramy – jako środowisko – żadnej partii politycznej.

Może jednak lepiej byłoby wyraźniej oddzielić przekonania religijne od poglądów politycznych. Użycie jednego słowa „­katolewica” sugeruje sklejenie katolicyzmu z ­lewicowością.

Bo ja je w sobie kleję. Jestem jedną, integralną osobą. Podobnie moje koleżanki i koledzy. Jesteśmy w redakcji różni, nie wszyscy są katolikami, ale czerpiemy z obu tych źródeł inspiracje do czynienia świata lepszym, sprawiedliwszym. Dla nas podstawowym wymogiem moralnym jest stawanie po stronie słabszych, uboższych, dyskryminowanych, bitych. Inspirujemy się tu zarówno Ewangelią, jak i myślą lewicową. Można by nieco szumnie powiedzieć, że dla lewicy katolickiej człowiek słabszy, uboższy, poniżany jest przeżywany jako sacrum.

Nie umiem jednak oddzielić w moim pragnieniu, by sprawiedliwiej urządzić świat wokół mnie i stawać po stronie słabszych, części chrześcijańskiej i części lewicowej. Zatem to, że szukam raczej strukturalnych rozwiązań problemów, wynika i z lewicowości, i z katolickiej nauki społecznej.

Czy zatem katolicyzm musi być, Twoim zdaniem, lewicowy?

Nie. Nie uważam, by istniała jedna właściwa forma myślenia o chrześcijaństwie. Ale ja jestem lewicowym chrześcijaninem.

Skoro jednak istnieją inne formy chrześcijaństwa, to może Twoje odczytanie jest zdeterminowane albo nawet zniekształcone poglądami politycznymi?

Trudno powiedzieć, co determinuje co. Wierzę, że to moje poglądy polityczne są uwarunkowane Ewangelią. Ona jest dla mnie ważniejsza niż „Kapitał” Marksa czy program danej partii. Z drugiej strony, gdy spotykam prawicowe katoliczki i katolików, o co w Polsce nietrudno, to uświadamiam sobie, że mieścimy się w jednym Kościele, w jednym chrześcijaństwie i nie musimy się nawzajem z niego wykluczać. Owszem, lewicowych katolików w Polsce jest garstka, ale na świecie – znacznie więcej.


ZOBACZ TAKŻE:

Często słychać pretensję. „Kim jesteś, żeby krytykować biskupów?”. „Nie kalaj własnego gniazda!”. „Nie powinieneś nazywać siebie katolikiem”. „Sam stawiasz się poza Kościołem”. Odchodzący, wątpiący, krytykujący, pytający – ciągle są poddawani w naszym Kościele sądowi – pisze IGNACY DUDKIEWICZ >>>>


Dlatego w „Magazynie Kontakt” staramy się lewicy opowiadać o potencjale chrześcijaństwa dla budowy sprawiedliwszego świata, a polskim katolikom – przyzwyczajonym do określonej postaci Kościoła – mówić o lewicowych ideałach, które w wielu miejscach rymują się z Ewangelią, oraz o Kościele innym niż ten, który dominuje w Polsce.

To znamienne, że w Polsce pojęcie „lewica katolicka” jest niezrozumiałe, że spotykamy się z pytaniem: „jak wykonujecie ten szpagat?”. W wielu miejscach na świecie to naturalny sposób przeżywania chrześcijaństwa. Bo Ewangelia w wielu miejscach jest par excellence polityczna.

Na przykład?

Tam, gdzie opisuje Jezusa stającego po stronie marginalizowanych i wyrzuconych poza nawias ówczesnego społeczeństwa, wywracającego do góry nogami sposób myślenia o hierarchii społecznej – kto jest pierwszy, kto ostatni. Najmocniejszą krytykę Chrystus kieruje wobec elit religijnych. Jego opowieść o królestwie Bożym, które jest tu i teraz, nie dotyczy tylko rzeczywistości eschatologicznej w niebie – że tam będziemy wszyscy równi. To wezwanie: tak powinniście żyć tu, tak powinniście urządzić ten świat. Obecne hierarchie społeczne są niezgodne z tym wezwaniem. Opowieść Jezusa to pewien postulat polityczny.

Opis pierwszej gminy chrześcijańskiej, której członkowie wszystko mieli wspólne i rozdawali każdemu według potrzeby, to nie opowieść o dobroczynności, tylko o redystrybucji dóbr, o sprawiedliwym urządzeniu społeczeństwa, w którym dzielimy się owocami naszej pracy również z tymi, którzy nie są w stanie ich samodzielnie wytworzyć.

Ewangelia nie jest partyjna, ale jest polityczna w tym sensie, że Chrystus prezentuje konkretną wizję relacji międzyludzkich – a polityka służy temu, by kształtować relacje międzyludzkie w społeczeństwie.

Z tego można wysnuć wniosek, że Ewangelia ma wbudowany aspekt polityczny, ale nie prawicowy (jak by wynikało z dominujących w Polsce powiązań kościelno-partyjnych), tylko lewicowy. Że zatem sprzyja bardziej lewicowym siłom politycznym.

Opowiedziałbym to inaczej. Kościół – chrześcijanki i chrześcijanie – powinien się politycznie sytuować po stronie słabszych przeciwko silnym. Niekiedy ci silni to mogą być ugrupowania lewicowe. Jeżeli lewicowe autorytaryzmy uciskają słabych, to rolą chrześcijan i chrześcijanek jest mówić: tak być nie może. Jeżeli robią to junty prawicowe, nawet wspierane przez instytucję Kościoła – jak to się działo w Ameryce Łacińskiej – to rolą chrześcijan jest być jak Oskar Romero i sprzeciwiać się temu uciskowi. Nieważne, czy uciskający mienią się prawicą, lewicą, liberalizmem, konserwatyzmem, kapitalizmem czy marksizmem.

Bywa jednak, że to kościelna struktura jest tym „silniejszym”.

Dlatego jako katolewica postulujemy także zmiany w Kościele. W Polsce pewne nasze postulaty są traktowane jako skrajne, choć na świecie są często przyjętymi rozwiązaniami – gdy np. wysuwamy oczywisty dla nas postulat uregulowania w prawie państwowym związków jednopłciowych, odmawia się nam katolickości. A przecież taki postulat wysuwają też hierarchowie (choć ich zdanie nie jest dla mnie kluczowe) czy wiele kościelnych środowisk na Zachodzie.

Może te środowiska – jak i Wy – mają w tej kwestii spojrzenie na Ewangelię wykrzywione poglądami politycznymi?

Ale te środowiska zauważają, że wartości realizowane w wiernych, stałych związkach jednopłciowych są ważne także dla obecnie obowiązującej katolickiej nauki moralnej. A to nauczanie, jestem pewien, ulegnie zmianie. Można przywołać trafną uwagę kard. Christopha Schönborna – że w przypadku związków międzyludzkich musimy zaglądać najpierw do jadalni, a nie do sypialni.

Ważne, jak sugestia kard. Schönborna ma się do Ewangelii.

W perspektywie Ewangelii współżycie seksualne nie jest centralnym elementem relacji międzyludzkich. Ważniejsze jest, że ludzie się wspierają, obdarzają zaufaniem, są ze sobą w trudnych chwilach. W takim kontekście trzeba rozpatrywać współżycie seksualne – nie tylko w związkach jednopłciowych.

Źle się dzieje, że kwestie seksualne, obok bioetycznych, zdominowały ­nauczanie moralne Kościoła w Polsce. Parę lat temu przejrzałem wszystkie listy episkopatu do wiernych od 2000 r. Jedyne odniesienie do praw pracowniczych pojawiło się w sprawie płac katechetów. W okresie obejmującym bezrobocie końcówki rządów AWS, globalny kryzys lat 2007-08, wielką migrację zarobkową Polek i Polaków po akcesji do Unii Europejskiej! Jakby nie było tu żadnych problemów!

A dlaczego biskupi mieliby się zajmować kwestiami pracy?

Bo jest to ważny temat biblijny i ważny element ludzkiego życia. Ekonomia Starego Testamentu mówi o potrzebie dawania odpoczynku ziemi, o trosce o ubogich, sieroty, wdowy, przybyszów; o pozostawianiu niezebranych plonów dla ubogiego. A Jezusowe nauczanie o szabacie, który jest dla człowieka? A wspomniana już wizja idealnej wspólnoty z Dziejów Apostolskich? Sam Chrystus przez większość ziemskiego życia był człowiekiem pracy fizycznej, a nie słowa – czyż to nie symboliczne?

Może trzeba mniejszą uwagę przykładać do tego, co mówią biskupi?

Niewątpliwie. Głos biskupów jest coraz mniej ważny dla naszego środowiska. Nie sądzimy, by byli w stanie uratować chrześcijaństwo w Polsce.

Ale zależy Wam na ratowaniu chrześcijaństwa w Polsce?

Tak.

Skoro jednak nie zrobią tego biskupi, to kto i w jaki sposób mógłby to zrobić?

Trzeba odróżnić ratowanie chrześcijaństwa czy wspólnoty od ratowania instytucji Kościoła. Ta ostatnia nie bardzo mnie już interesuje. Choć chciałbym, by była gotowa sprzedać nieruchomości i wypłacić zadośćuczynienie osobom skrzywdzonym przemocą seksualną i pogardliwym traktowaniem ich przez cały system kościelny.


ZOBACZ TAKŻE:

TERLIKOWSKI: SKĄD BIERZE SIĘ KOŚCIELNA BEZKARNOŚĆ. Biskup ma w diecezji ogromną władzę. Tym istotniejsze jest, by stworzyć reguły kontroli i procedury reakcji w przypadku poważnych zarzutów wobec hierarchów >>>>


Myślę, że w pewnym sensie ziarno Ewangelii musi umrzeć, ale interesuje mnie, czy wyrośnie nowe – i w jakiej formie. Warto przemyśleć strukturalne powody, dla których hierarchowie niszczą przez swoje błędy kościelną instytucję i – niestety – także powiązaną z tą instytucją wspólnotę.

Jakie to błędy?

Przede wszystkim czyny i zaniechania dotyczące skandali seksualnych. Ale także zbudowanie potwornie klerykalnej struktury, w której trudno o normalne, wspólnotowe relacje. Oderwanie od codziennych problemów wiernych. Wykluczanie kolejnych grup ze wspólnoty.

Nadziei poszukiwałbym w żywotności i rewolucyjności przesłania Ewangelii, która w każdym czasie jest w stanie zainspirować kolejnych ludzi. Po drugie w różnorodności istniejącej w Kościele powszechnym. Po trzecie – w oddolnych, małych wspólnotach, które, jak w Ameryce Łacińskiej, będą się zbierały na czytaniu Pisma i poszukiwaniu, jak słowo przeczytane odnosi się do ich życia, do pytań, które sobie stawiają.

Instytucja nie ma szans, choć będzie jeszcze długo upadać. Jest zbyt silna.

Odróżniłeś chrześcijaństwo od kościelnej instytucji. Na czym polegałby wzrost lub upadek chrześcijaństwa ujmowany nie w kategoriach instytucjonalnych?

W Polsce nie da się tego rozdzielić. Chrześcijaństwo przeżywane jest w większości wewnątrz instytucji. Upadek instytucji pociągnie za sobą zanik religijności dużych grup ludzi.

Może jednak patrzysz teraz zbyt klerykalnie. Czy np. pomoc, którą Polacy – w dużej mierze ochrzczeni – okazali Ukraińcom, podejmując nieraz duży wysiłek, oddając część przestrzeni życiowej, nie świadczy o żywotności chrześcijaństwa – niezależnie od jego instytucjonalnych przejawów?

Do pewnego stopnia masz rację. Znam przypadki, w których to parafialna struktura była zaangażowana w pomoc – jedni przyjmowali w domach, inni gotowali obiady, inni zapewniali transport.

Ale obraz chrześcijańskiego w duchu społeczeństwa polskiego burzy to, co się działo na granicy białoruskiej – w tym przypadku otwartość Polaków na pomoc przybyszom była znikoma. Nie można na podstawie ani pierwszego, ani drugiego zjawiska – każdego o skomplikowanych przyczynach – wyciągać wniosków o stanie chrześcijaństwa rozumianego jako troska o ubogich.

Jak mogłoby więc wyglądać ratowanie tego umierającego polskiego chrześcijaństwa?

Konieczne jest przepracowanie trzech wielkich tematów. Po pierwsze relacji jednostka–wspólnota, roli, jaką każda i każdy z nas, nie tylko duchowny, może odgrywać we wspólnocie; to jest też kwestia udziału we władzy, wpływu na decyzje dotyczące wspólnoty, także personalne. Ale też roli wspólnoty w życiu jednostki. Warto uczyć się od chrześcijan z innych krajów. Np. podczas pandemii w Polsce głównym tematem „eucharystycznym” była kwestia komunii na rękę. Na świecie dyskutowano, czy nie jest bardziej zgodna z Ewangelią sytuacja, gdy Eucharystię celebruje wspólnota bez księdza niż ksiądz bez wspólnoty.


ZOBACZ TAKŻE:

DLACZEGO POLACY ODCHODZĄ DZIŚ Z KOŚCIOŁA? ZBADAŁ TO CBOS >>>>


Drugi wielki temat, z którym musimy się zmierzyć, to kwestia grzechu i zadośćuczynienia. I to grzechu nie tylko jednostkowego, ale też całego kościelnego systemu, który pozwalał na gwałcenie dzieci. Na łamach „Magazynu Kontakt” Agnieszka Piskozub-Piwosz sformułowała pytanie: jak uprawiać teologię po gwałtach? Jak możliwe jest mówienie o świętym Kościele po systemowym ukrywaniu gwałcicieli dzieci? Jak to było możliwe? Co to mówi o nas, jako o Kościele, który odwołuje się do Ewangelii? Jak w tym kontekście rozumieć doktrynę o chrystusowym zwycięstwie nad grzechem? I chodzi tu nie tylko o przemoc seksualną, tylko w ogóle o relacje, jakie budujemy w Kościele.

I trzeci wielki temat to różnorodność w Kościele. Gdzie są granice dogmatyczne, poza którymi trudno już mówić o chrześcijaństwie? Co w ogóle powinno być regulowane przez doktrynę, a co nie? Na świecie poziom różnorodności w rozumieniu Ewangelii, zwłaszcza w dziedzinie moralnej, jest bez porównania większy niż w Polsce, nawet na poziomie instytucji. Niektóre episkopaty w Afryce nie są w stanie wyrazić sprzeciwu wobec penalizacji relacji homoseksualnych. W innych krajach biskupi wspierają duszpasterstwa osób LGBT+. A są środowiska, w tym nasze, które uważają, że należy otworzyć możliwość błogosławienia związków homoseksualnych. Ta różnorodność istnieje i musimy w Polsce ją sobie po pierwsze uświadomić, a po drugie przemyśleć, bo nie będzie się dłużej dało po prostu odwoływać do tradycyjnie u nas przyjętego zbioru norm i zasad. One nie będą przystawać do rzeczywistości Kościoła powszechnego.©℗

IGNACY DUDKIEWICZ jest bioetykiem, publicystą i dziennikarzem. Pisze doktorat na temat jakości polskiej debaty bioetycznej oraz kończy książkę o władzy w polskim Kościele. Redaktor naczelny „Magazynu Kontakt”, który obchodzi w tym roku 15-lecie istnienia i z tej okazji organizuje szereg wydarzeń, rozpoczynających się Festiwalem Kontaktu. Więcej na stronie: magazynkontakt.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Co wyrośnie z martwego ziarna