Nie walczmy z wiatrakami

O. PAWEŁ KOZACKI, prowincjał Dominikanów: Kościół w Polsce jest prześladowany? Tak sądzą ludzie oderwani od rzeczywistości.

16.09.2019

Czyta się kilka minut

 / MACIEJ ZIENKIEWICZ DLA „TP”
/ MACIEJ ZIENKIEWICZ DLA „TP”

IGNACY DUDKIEWICZ: Kilka lat temu po raz pierwszy generałem dominikanów został Argentyńczyk. Na niedawnej kapitule wybraliście brata z Filipin. Co dla zakonu oznacza generał „z dalekiego kraju”?

O. PAWEŁ KOZACKI: Poszerzenie spojrzenia. Zakon powstał w Europie, tu zawsze było najwięcej prowincji, najwięcej braci. To się zmieniło. Fakt, że nasi najwyżsi przełożeni przestają pochodzić z europejskiej kolebki, wskazuje na rosnącą rolę dominikanów z innych kontynentów. Europocentryzm, który kiedyś był w zakonie dominikańskim oczywistością, już nią nie jest.

To dobrze?

Dobrze, bo nowy generał inaczej patrzy na rzeczywistość, a w naszym zakonie istnieje pełna różnorodność języków i mentalności. Każdy z nas przynosi ze sobą swoją historię, historię chrześcijaństwa w swoim kraju, swoje uprzedzenia czy wizje tego, na co należy kłaść nacisk. Pamiętajmy, że nie istnieje jeden Kościół europejski, afrykański czy azjatycki. Również w obrębie kontynentów widzimy rozmaitość podejść i kontekstów. To prawdziwy tygiel. Niedobrze byłoby, gdyby dominowało w nim tylko spojrzenie Europejczyków.

Na przykład inaczej się pracuje, gdy w twojej prowincji istnieją wielkie klasztory, mocne ośrodki duszpasterskie, a inaczej, gdy ledwo da się utrzymać dwu- lub trzyosobowe wspólnoty. Trudniej w takich warunkach kłaść nacisk na życie klasztorne, wspólne modlitwy czy liturgię.

W krajach zachodniej Europy największym problemem jest wymieranie prowincji. W Nigerii zaś zakon nie może przyjmować do nowicjatu wszystkich chętnych, bo nie jest ich w stanie utrzymać. Trzeba myśleć, gdzie zmieścić wszystkich braci, gdzie założyć nowe klasztory. Europejscy prowincjałowie myślą raczej, które klasztory zamknąć...

Różna jest wreszcie w różnych krajach sytuacja społeczna i prawna.

Na kapitule rozmawialiśmy między innym o nadużyciach seksualnych dokonywanych przez duchownych. Zaproponowane zostały zapisy zgodne z nowymi, ogłoszonymi przez Franciszka, normami. Wśród nich jest wymóg współdziałania z władzami świeckimi, co w kręgu euroamerykańskim jest niezbędnym standardem.

Bracia z Pakistanu od razu zaoponowali. W ich kraju pedofilia jest karana śmiercią, a współpraca z władzami świeckimi oznaczałaby śmierć dla podejrzanego. Nie ma szans na uczciwy proces chrześcijanina. Sytuacja Kościoła w demokratycznym społeczeństwie jest zupełnie inna od tej w krajach, w których nie przestrzega się praw człowieka, a Kościół jest prześladowany.

Trudno też porównywać kraje, w których większość ludności to katolicy i w których istnieje wielowiekowa tradycja chrześcijańska, na przykład z Japonią, w której katolicy stanowią 0,5 proc. społeczeństwa. Inaczej prowadzi się wspólnotę, gdy ma się pełne kościoły, a inaczej, gdy mówi się do maleńkiej grupki.

Abp Grzegorz Ryś opowiadał kiedyś, jak podczas synodu wstał biskup indyjski i powiedział: „Przez sześć dni słuchaliśmy o problemach europejskiego Kościoła. To są wasze problemy, one nas zupełnie nie dotyczą”. To także wasze doświadczenie z kapituły?

Nie. Świadomość różnorodności kontekstów, w jakich działamy, była w nas stale obecna. I każdy mógł zostać wytrącony z przekonania, że jego recepty są słuszne we wszystkich miejscach świata. Czasem mieliśmy natomiast kłopot z nazewnictwem. Używaliśmy tych samych słów, które rozumieliśmy inaczej. To, co nazywamy „duszpasterstwem akademickim”, inaczej wygląda, gdy to nasz zakon prowadzi uniwersytet, inaczej w Stanach Zjednoczonych, gdzie są potężne kampusy, a inaczej w Polsce, gdzie trzeba ich przyciągnąć do klasztorów.

Dotyczy to także bardziej fundamentalnych słów? Np. takich jak „rodzina”?

Tak. Gdy mówimy o kryzysie rodziny w Europie, to musimy pamiętać, że w Wietnamie, gdzie obradowaliśmy, to właśnie silna, wielopokoleniowa rodzina jest podstawą przekazu wiary. I gdy pytamy, skąd się bierze tak wiele powołań kapłańskich w kraju, w którym katolicy stanowią niecałe 10 proc. ludności, to słyszymy, że wstąpienie syna do seminarium jest dla rodziny powodem do dumy.

Czy doświadczenie Kościołów mniejszościowych może nas czegoś nauczyć?

Powinniśmy np. uczyć się i przewidywać pewne procesy na podstawie doświadczeń krajów Europy Zachodniej. Może się wszak zdarzyć, że w przyszłości Kościół w Polsce będzie funkcjonować podobnie.

Robimy to?

Widzę dwie postawy wobec tych wyzwań. Jedna postawa wypływa z chęci skorzystania z doświadczeń Kościołów zachodnich, uczenia się od nich, szukania inspiracji, unikania ich błędów. Takie myślenie opiera się na diagnozie, że zarówno na Zachodzie, jak i w Polsce, ­zachodzą procesy cywilizacyjne, które są nieuchronne. Trzeba szukać na nie odpowiedzi, ale głównie po to, by przygotować się na nowe czasy, a nie walczyć z ich nadejściem, bo to postawa skazana na porażkę.

Druga postawa zakłada, że musimy zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do tego, byśmy znaleźli się w podobnej sytuacji. Dlatego należy bronić się i walczyć – często z poczuciem wyższości wobec katolików z Holandii czy Francji, którzy rzekomo sami doprowadzili do tego, że Kościół „zszedł tam na psy”. Myślenie, że oni są sami sobie winni, a my możemy uniknąć ich losu, także jest obecne w polskim Kościele.

Które podejście jest Ojcu bliższe?

Nie mam zamiaru walczyć z wiatrakami. Warto diagnozować procesy i adekwatnie na nie odpowiadać, ale niekoniecznie broniąc wszystkiego, co było dotąd. Musimy zachować to, co istotne, ale też być gotowi na zmianę formy, gdy będzie to potrzebne. Kluczowe jest, by zachować depozyt wiary, a nie styl funkcjonowania. Od samego początku – od kiedy św. Paweł przekroczył kontekst żydowski i poszedł do pogan – Kościół dostosowuje się do zewnętrznych warunków.

To, co widziałem w Wietnamie, to Kościół pokorny – i to pomimo jego rozwoju i dynamiki! Tam Kościół wie, że nie będzie dominował w społeczeństwie, nie będzie wpływał na rzeczywistość poprzez naciski polityczne, bo jest to niemożliwe w kraju komunistycznym, w którym państwo jest wobec chrześcijan opresyjne. W takiej sytuacji siła Kościoła opiera się nie na sile instytucji, lecz przekazu wiary i więzi międzyludzkich. Nadzieję dają nie te Kościoły, które opierają się na sprzyjającej sytuacji politycznej czy prawodawstwie, ale te, które są żywe w środku.

Co przekonuje o tej żywotności?

Pełne Kościoły, z których ludzie nie uciekają, ale gromadzą się po mszy, jedzą, śpiewają, bawią się. Nadzieję budzi też większa rola świeckich. Reżim komunistyczny w Wietnamie był dla Kościoła bardziej opresyjny niż w Polsce – większa liczba księży i biskupów była więziona, prześladowana i wypędzana. To spowodowało, że przestrzenią praktykowania wiary była rodzina i wspólnoty świeckich. Obecnie w Wietnamie żyje 8,5 miliona katolików, w tym 400 dominikanów, 3,5 tysiąca dominikanek i aż 117 tysięcy świeckich dominikanów!

Fakt funkcjonowania w środowisku im niesprzyjającym oraz różnorodnym zarazem powoduje, że mają większe poczucie tożsamości. Ich chrześcijaństwo jest często świadomym, niełatwym wyborem.

Powiedział Ojciec o różnicach w nazewnictwie. Czy poznanie sytuacji chrześcijan na świecie urealnia także znaczenie takich słów jak „prześladowanie”?

Zdecydowanie. Znam braci, którzy naprawdę byli prześladowani lub im ono realnie groziło. Bracia opowiadali, jak na klasztory w Republice Środkowej Afryki czy w Kongo spadały bomby. O porwaniach w Nigerii. O tym, że kiedy w Pakistanie dzwonią na pogotowie i podają chrześcijańskie imię, to karetka nie przyjeżdża. O tym, że za pisanie bloga w Wietnamie można się znaleźć w więzieniu, a bycie katolikiem zamyka drogę na uniwersytet. Nie mówię nawet o tych krajach, gdzie chrześcijanie nie mogą wyznawać otwarcie swojej wiary, a zakon żyje w podziemiu.

Gdy słucham historii moich braci, a potem słyszę, że Kościół w Polsce jest prześladowany, to cóż mogę powiedzieć? Że tak sądzą ludzie oderwani od rzeczywistości.

Ostatnio bp Wiesław Mering najpierw stwierdził, że prześladowany jest abp Marek Jędraszewski. Następnie powiedział także: „Nie mamy już najmniejszych wątpliwości, że chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą religijną – również w świecie, nie tylko tutaj”. Ta kolejność prześladowanych miejsc jest w tych słowach znamienna...

Tak, chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie. To prawda. Ale nie jest tak w Polsce. Myli się ten, kto uważa, że formą prześladowania jest fakt, iż słowa biskupa nie są wyłącznie cytowane i powtarzane z atencją, ale spotykają się także z polemiką i kontrą.


Czytaj także: Raport z końca świata - Dariusz Rosiak o prześladowaniu chrześcijan


W Polsce przez ostatnie wieki żyjemy w społeczeństwie stosunkowo monokulturowym. Ks. Grzegorz Strzelczyk zauważa także, że nie przeżyliśmy epoki oświecenia. Gdy Kościół w świecie przez ostatnie 200 lat mierzył się z narracją encyklopedystów i racjonalistów, gdy musiał rozmawiać z ludźmi, którzy podważali to, co głosi, i zadawali miliony pytań, my w Polsce walczyliśmy o niepodległość. W efekcie Kościół w wielu krajach ma już przepracowaną sytuację różnicy poglądów, zderzania się idei, konieczności uzasadniania przed światem, jak mówił święty Paweł, tej nadziei, która jest w nas. W wielu miejscach świata jest oczywiste, że słów Kościoła nie przyjmuje się z atencją na mocy samego autorytetu, ale że trzeba swoje stanowisko i słowa uzasadnić. Kontry ze strony osób inaczej myślących są zaś czymś zupełnie normalnym w społeczeństwie demokratycznym. To, że ktoś podważa słowa biskupów czy lansuje inne poglądy, to nie jest żadne prześladowanie, ale zwykła debata. Dominikanie z krajów, gdzie za wyznawanie wiary rzeczywiście można stracić życie, pewnie by się tylko z politowaniem uśmiechnęli, słysząc, że ktoś nazywa prześladowaniem fakt, iż ktoś w gazecie napisał, że Kościół jest zły, a biskup głupi.

W ostatnim numerze „W drodze” stawia Ojciec tezę, że jako Kościół „nie znajdujemy argumentów, które potrafiłyby uzasadnić nasze racje wobec realnych problemów i wyzwań współczesności”.

To dotyczy nie tylko udziału w debacie publicznej, ale także duszpasterstwa. Zdarza mi się, że jestem do czegoś przekonany, ale nie jestem w stanie z tym trafić do ludzi – na przykład przekonać młodych osób, że współżycie przed ślubem nie służy ich relacji i rozwojowi duchowemu. Nie znam w tej sprawie – ale także w innych – argumentów, które powalałyby moich rozmówców swoją siłą. Jedni je przyjmują, inni nie. Opór czuć również ze strony wierzących katolików, którzy mówią, że nie rozumieją nauki Kościoła w danej kwestii.

Jest zresztą jeszcze ważniejszy poziom wiary, na którą tym bardziej nie ma argumentów i dowodów. Mogę mówić, że zawierzam wierze Kościoła, która ma swoje źródła w Biblii i w tradycji, ale nie udowodnię, że Pan Jezus jest realnie obecny w Najświętszym Sakramencie. Pozostaje mi dawać świadectwo i liczyć, że przyniesie ono dobre owoce.

Może to także kwestia tego, o czym w Kościele można, a o czym nie można usłyszeć?

Zgoda. W Polsce bardzo dużo mówimy ostatnio o gender czy LGBT, a dla wielu Kościołów, w których wiara jest żywa – nawet gdy katolicy są w mniejszości – to są nieznane problemy i tematy. Co więcej, w sytuacji opresji, prześladowania, bycia mniejszością w danym kraju, okazuje się, że nawet różnice doktrynalne między katolikami i protestantami okazują się drugorzędne. Wspierają się, zamiast zastanawiać się, co ich różni. I przede wszystkim świadczą o Chrystusie.

Napisał Ojciec także, że „Kościół polski nie potrafi rozeznać, co jest ważnym wyzwaniem, a co tylko pozornym”. Co zatem jest ważnym wyzwaniem?

Wierność Ewangelii i przekaz wiary następnemu pokoleniu. To jest istotne dla istnienia Kościoła i jego żywotności – nie zewnętrzne okoliczności, bo świat będzie różny. Historyczne i globalne doświadczenie Kościoła pokazuje, że potrafi on się rozwijać nawet w bardzo niesprzyjających okolicznościach. Pod jednym warunkiem.

Jakim?

Że potrafi głosić Ewangelię i zarażać Dobrą Nowiną konkretnych ludzi. To, co było u nas dotąd naturalne, że wiarę niemalże „wypijało się z mlekiem matki”, już nie działa. Rodzice – sami bardzo religijni – często mówią, że nie potrafią przekazać tego, co jest dla nich tak ważne, swoim dzieciom. Pytanie o to, jak przekazywać wiarę i w żywy sposób ją praktykować, jest fundamentalne dla przyszłości Kościoła. A to, czy wokół nas będą się pojawiać różne idee czy ideologie? Zawsze będą. Zawsze będą środowiska, które będą negować wiarę i naukę Kościoła. Ale jeżeli przekaz wiary będzie silny wewnątrz naszej wspólnoty, to nic zewnętrznego go nie naruszy. Dlatego powinniśmy się skupić na problemach wewnątrz Kościoła. Trzeba być świadomym tego, co się dzieje na zewnątrz, dyskutować z tym, odpowiadać, uzasadniać swoje racje, pokazywać swoje wartości, ale najbardziej istotne jest to, jak nasza wspólnota wygląda w środku.

Co zatem robić?

Coraz ważniejsze będzie świadectwo indywidualne. Wiara rodzi się ze słuchania. Zapala tylko ten, kto płonie. Nie da się przekazywać teorii wiary. Jedynym sposobem przekazu wiary jest życie nią tego, dla kogo Jezus Chrystus jest ważny. Nie czytanie z katechizmu, na czym polega transsubstancjacja czy dwie natury w Chrystusie, ale opowiedzenie o tym, co dla mnie osobiście Chrystus zrobił i co znaczy w moim życiu. A jak ktoś uwierzy, stanie się uczniem Jezusa, to trzeba jego wiarę uzasadnić, wzmocnić ją rozumieniem. To jest droga. I to akurat jest aktualne zawsze i na całym świecie. ©℗

O. PAWEŁ KOZACKI (ur. 1965) jest drugą kadencję prowincjałem polskich dominikanów.

IGNACY DUDKIEWICZ jest redaktorem naczelnym magazynu „Kontakt”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2019