Lektury dla pokolenia www

Z powodu złych regulacji prawnych możemy dziś poprzez internet zwiedzić paryski Luwr, ale nie wolno nam przeczytać wiersza Czesława Miłosza.

28.09.2007

Czyta się kilka minut

www.wolnelektury.pl /
www.wolnelektury.pl /

Właśnie ruszył projekt edukacyjny "Wolne lektury" wymyślony przez Fundację Nowoczesna Polska. Ma on na celu darmowe udostępnienie uczniom i nauczycielom lektur szkolnych z pomocą internetu. Nie chodzi jednak o zamieszczenie w sieci "Pana Tadeusza" czy "Trylogii". We współpracy z Cyfrową Biblioteką Narodową polona.pl, zajmującą się digitalizacją klasyki literatury polskiej, działacze Fundacji przekształcają dzieła Kochanowskiego czy Fredry w teksty, umożliwiając operowanie na nich on-line: zaznaczanie motywów literackich, charakterystyk postaci, najważniejszych fragmentów fabularnych, robienie notatek, przypisów itp. W przypadku mniejszych utworów (wierszy, krótkiej prozy) możemy mówić o zastąpieniu medium papierowego - elektronicznym. Gdy mowa o powieściach, te udogodnienia przydają się raczej przy powtórkach, przygotowaniach do egzaminów, niemniej pozostaje kwestia darmowego dostępu do tekstu, który można też będzie wydrukować. Co istotne, wszystko to czynione jest z pomocą narzędzia Wiki, które (na wzór Wikipedii) umożliwia stworzenie społeczności nauczycieli mogących wspólnie pracować, wymieniać się doświadczeniami pedagogicznymi, scenariuszami lekcji itp.

Projekt jest odpowiedzią na postępującą informatyzację młodzieży szkolnej, a co za tym idzie - zmianę czytelniczych nawyków i coraz mniej chętne sięganie po lektury w postaci książkowej. Drugim istotnym impulsem są naciski płynące ze strony klasy politycznej, nieliczącej się z opiniami pedagogów przy formułowaniu programów edukacyjnych; wreszcie - presja rynku, który nie ma w zwyczaju obniżać cen materiałów edukacyjnych. Nie trzeba dodawać, że inicjatywa ta znosi jeden z fundamentalnych argumentów przeciw czytaniu: "bo nie było w bibliotece".

Docelowo na stronie internetowej mają znaleźć się wszystkie książki omawiane w szkołach. Cel szczytny; chęci, zarówno po stronie koordynatorów projektu, jak i nauczycieli, którzy już biorą w nim udział, nie zabraknie; środki, pod warunkiem, że nie ustanie wsparcie donatorów, powinny się znaleźć - a jednak nie wszystkie lektury zostaną udostępnione. Powód? Brak spójnej wizji uregulowań prawnych dotyczących rozpowszechniania dziedzictwa kulturowego w kontekście wolnego rynku i dynamiki technologii informatycznych.

Im większy mamy dostęp do wytworów kultury dzięki rozwojowi sieci www, tym bardziej restrykcyjne stają się przepisy regulujące ich rozpowszechnianie w Polsce. Możemy poprzez internet zwiedzić paryski Luwr, ale nie wolno nam przeczytać wiersza Czesława Miłosza. W antologii książkowej przywołanie utworu jest cytacją, w sieci - publikacją. Polskie regulacje powstałe po '89 r. inspirowane były zmianą sposobu myślenia w kierunku prywatnej własności (w tym - własności intelektualnej). Wykreowały rynek księgarski i pozwoliły niektórym autorom utrzymywać się z pracy umysłowej - niestety, kosztem zaistnienia sytuacji, w której lwia część dorobku kulturowego nie może być rozpowszechniana w najbardziej egalitarnym medium bez zgody spadkobierców, wydawców czy innych dysponentów praw autorskich (np. ZAiKS-u). Można to zrozumieć, gdy mowa o autorach żyjących, tekstach, które mają jeszcze czas, by wejść (lub nie) do obiegu edukacyjnego. Gorzej, że w analogicznej sytuacji są klasyczne teksty, tworzące kanon XX-wiecznej literatury polskiej, a w przypadku Miłosza, Kapuścińskiego czy Lema - światowej.

Od roku 1952 do 1994 okres ochrony praw autorskich wynosił 25 lat po śmierci autora, potem - 50. Prezentem na nowe millennium, który polska literatura otrzymała od parlamentu, było przedłużenie tego okresu do lat 70. Na tym nie koniec: po wygaśnięciu praw do utworów zmuszeni jesteśmy płacić za ich używanie, rozliczając się kwartalnie z Funduszem Promocji Twórczości, zwanym również "Funduszem Martwej Ręki": zarządzany przez państwo, teoretycznie ma się zajmować wspieraniem rozwoju kultury literackiej i artystycznej, w praktyce - jest studnią bez dna, w której ginie każda złotówka.

Bruno Schulz poniósł śmierć w 1942 r. Zgodnie z powojennym prawem od 1968 r. jego dorobek stał się własnością powszechną i nie objęła go ustawa z 1994 r. (wydłużony okres ochronny w przypadku tego pisarza upłynął dwa lata wcześniej). Ale od roku 2000 jego pisarstwo znów zostało wspólnocie odebrane. Prawa autorskie wygasną w 2012 roku. To niedługo, ale już rok 2075 powinien przemówić nam do wyobraźni: wtedy do domeny publicznej trafią utwory Czesława Miłosza. Za 68 lat!

Fundacja Nowoczesna Polska przy pomocy projektu "Wolne lektury" nie dąży do przekonania opinii publicznej, że własność intelektualna w przypadku dzieł artystycznych jest niekorzystna z punktu widzenia dobra publicznego i stoi w sprzeczności z koncepcją globalnej wymiany idei. Takie stanowisko to piosenka przyszłości. Cel na dziś jest dużo skromniejszy: chodzi o to, by uczniowie wszystkich szczebli edukacyjnej drabiny uzyskali darmowy dostęp do książek należących do kanonu literatury, książek opracowanych przez społeczność nauczycielską i zaprezentowanych tak, by były łatwiej przyswajalne dla kurczącej się grupy miłośników liter.

By ten cel został osiągnięty, niezbędne jest natychmiastowe rozszerzenie możliwości publikowania utworów przeznaczonych do celów edukacyjnych na internet, następnym krokiem - przemyślenie, jak długo logika rynkowa dyktować ma zasady rozpowszechniania naszej sztuki, literatury, teatru. Byśmy, przebrnąwszy przez busz banerów reklamowych, już dziś mogli zobaczyć na ekranie komputera słowa: "W lipcu ojciec mój wyjeżdżał do wód"...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2007