Acta Korczaka

Co jest lepsze dla twórczości Janusza Korczaka? Uwolnienie praw autorskich do jego dzieł czy ich ochrona przez Instytut Książki?

26.06.2012

Czyta się kilka minut

Janusz Korczak, Mężenin, 1937/38 r. / fot. Hanna Rudniańska / ze zbiorów Joanny Rudniańskiej
Janusz Korczak, Mężenin, 1937/38 r. / fot. Hanna Rudniańska / ze zbiorów Joanny Rudniańskiej

Do Sądu Rejonowego w Lublinie z końcem maja wpłynął wniosek o ustalenie dokładnej daty śmierci Janusza Korczaka. Wyrok w tej sprawie będzie musiał rozstrzygnąć dylemat: czy twórczość słynnego społecznika powinna stać się częścią domeny publicznej, czy też powinny ją ochraniać prawa autorskie?

***

Rankiem 5, 6 lub 7 sierpnia 1942 roku granice Małego Getta szczelnie obstawiło SS oraz żołnierze ukraińscy i łotewscy. Wyprowadzili dzieci z sierocińca wraz z ich opiekunami. Janusz Korczak trzymał wychowanków za rękę. Szedł spokojny, bez kapelusza, w sportowych butach. A jego dzieci niosły (według jednej z wersji) flagę z wizerunkiem Króla Maciusia I, tytułowego bohatera najbardziej dziś chyba znanej książki Korczaka. Wagonem bydlęcym wywieziono ich do Treblinki. Wychowawca poświęcił życie swoim maluchom. Do końca...

Dyskusja o dacie śmierci Korczaka ma swoje źródło w latach 50. Tuż po wojnie do Sądu Rejonowego w Lublinie zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że jest krewną słynnego pedagoga i spadkobierczynią praw majątkowych do jego twórczości. Okazało się jednak, że cała rodzina Korczaka zginęła w Holokauście. Żądania uznano za bezpodstawne, a autorskie prawa majątkowe choćby do słynnego „Króla Maciusia I” czy do „Kajtusia Czarodzieja” przeniesione zostały wyrokiem sądu w Lublinie 22 lutego 1957 roku na Skarb Państwa.

Zgodnie z przepisami wprowadzonymi przez kodeks cywilny (23 kwietnia 1964), za datę śmierci obywateli polskich, którzy zginęli podczas II wojny światowej, m.in. w obozach koncentracyjnych, a których dokładnej daty śmierci z różnych powodów nie można było ustalić, przyjęto dzień 9 maja 1946 r. To było istotne ze względu na konieczność uporządkowania spraw spadkowych i rodzinnych.

Od tego dnia liczony jest też okres ochrony autorskich praw majątkowych, który według litery prawa wynosi 70 lat. W przypadku dzieł Korczaka wygaśnie on 31 grudnia 2017 r. Dopiero po tej dacie książki jego autorstwa weszłyby do domeny publicznej, a co za tym idzie – bez żadnych licencji można by je swobodnie wykorzystywać, umieszczać w internetowych bibliotekach, kręcić na ich podstawie filmy i spektakle teatralne, zmienić formaty plików (to istotne choćby dla osób niepełnosprawnych), udostępniać w tłumaczeniach i innych opracowaniach.

Z relacji świadków – choćby według pamiętnika żydowskiego nauczyciela, Abrahama Lewina, którego pamiętnik prowadzony w getcie jest dziś jedną z najsłynniejszych relacji świadka Zagłady – wynika, że Korczak zginął na początku sierpnia 1942 r. Ale nikt nie podjął się sądowego załatwienia sprawy. Aż do teraz. Bo Fundacja Nowoczesna Polska, prowadząca internetową bibliotekę ¬www.wolnelektury.pl, gromadzącą dzieła nieobjęte już prawami autorskimi, chce uwolnienia Korczaka.

– Tu nie chodzi o to, że nagle nie mamy książek, które możemy umieścić w „Wolnych Lekturach”. Mamy plany rozpisane na dwa lata, a w tej chwili w naszej bazie jest prawie 1,8 tys. publikacji. Ale tu chodzi o elementarne zasady, jak choćby prawo do prawdy historycznej. Sam Instytut Książki na swojej stronie informuje, że datą śmierci Korczaka jest rok 1942. Dlaczego więc mamy żyć w świecie fikcji? – pyta Jarosław Lipszyc.

W 2012 r. obchodzony jest – ustanowiony uchwałą Sejmu – Rok Janusza Korczaka. Jednym z powodów jego ustanowienia jest właśnie 70. rocznica śmierci wychowawcy sierot, drugim – 100. rocznica założenia przez niego sierocińca na ul. Krochmalnej w Warszawie.

MINISTER POZBYWA SIĘ KORCZAKA

Przed 1989 r. prawami do dzieł Starego Doktora niespecjalnie się w ministerstwie (które je przejęło) zajmowano. Co więcej, nie było ono gotowe na podpisywanie umów licencyjnych z wydawcami polskimi czy zagranicznymi, co z kolei eliminowało wielkich graczy książkowych i utrudniało propagowanie jego twórczości za granicą. Za to w wielu krajach – choćby w Stanach Zjednoczonych – na rynku pojawiały się jego książki bez licencji. Nie zawsze z dobrym tłumaczeniem i staranną szatą graficzną. To często bardziej szkodziło niż pomagało.

W 1989 r., po transformacji, prawa autorskie do dzieł Korczaka zostały automatycznie przekazane ministrowi prywatyzacji. Ale w tym resorcie, w którym omawiane były sprawy wielkich pieniędzy i państwowych przedsiębiorstw, nikt nie chciał zajmować się wydawaniem książek. Teczka z dokumentami leżała na zakurzonej półce. Lata mijały. W końcu urzędnicy Ministerstwa Skarbu zaproponowali, by prawa przejął resort kultury. A ten postanowił, że zamiast brać na swoje barki dodatkowy ciężar, lepiej znaleźć instytucję, która zaopiekuje się odpowiednio dorobkiem słynnego polskiego pisarza i nauczyciela. Wybór padł na Instytut Książki w Krakowie, który w 2009 r. zgodził się na przejęcie praw. Tym samym pozostały one w rękach państwa, zmienił się tylko ich zarządca.

Instytucja zdecydowała się na przejęcie praw, opierając się na wykładni, która pozwalała jej zarządzać licencją na dzieła Korczaka do końca 2017 r.

– By rozwiązać problem książek, które znajdowały się na polskim rynku jeszcze przed przejęciem przez nas licencji, zaproponowaliśmy wydawcom, że mogą je sprzedawać do końca 2010 r. To oznaczało, że licencja obowiązywać będzie od 2011 r. Gdybyśmy wiedzieli, że decydujemy się na zarządzanie prawami zaledwie do końca 2012 r., pewnie byśmy się tego nie podjęli – zaznacza Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki w Krakowie.

Rozpisano konkurs, w którym – z siedmiu polskich wydawnictw zainteresowanych prawami do książek Korczaka – wygrało W.A.B. W zeszłym roku ukazał się „Król Maciuś I” i „Król Maciuś I na wyspie bezludnej”. W tym roku wydano z kolei „Kajtusia Czarodzieja”.

Dochody z tytułu licencji (do końca roku ma to być 86 tys. zł) idą w całości na promowanie osoby i twórczości Janusza Korczaka. Chodzi choćby o tłumaczenia zagraniczne, działania edukacyjne, propagowanie historii wielkiego społecznika.

W Izraelu wydanie „Kajtusia Czarodzieja” uchodzi za „pierwowzór Harry’ego Pottera”. Najpopularniejsze tytuły zostaną także wydane we Francji.

– Gdyby tymi prawami ktoś się zajmował przez lata, dziś Korczak byłby znany na całym świecie. Jego książki z pewnością przebiłyby popularnością „Harry’ego Pottera” już wiele lat temu. Dopiero z tej perspektywy widać, jak nowatorskie były nie tylko jego poglądy na opiekę na dziećmi i sierotami, ale także jego literacki styl i wyobraźnia. Szkoda tej zmarnowanej okazji – tłumaczy Mariusz Zawiślak, specjalista w dziedzinie marketingu kulturalnego.

Grzegorz Gauden dodaje, że w takich wypadkach twórczość chronić trzeba też przed nadużyciami ze strony popkultury. I wspomina przykład, gdy Instytut Książki nie zgodził się, by jedno z amerykańskich studiów filmowych przejęło prawa do nakręcenia historii Korczaka i „Króla Maciusia I”. Mimo że finansowo oferta była bardzo opłacalna.

– Żądania dotyczyły ochrony integralności postaci stworzonej przez Korczaka. Uważamy, że nie ma ceny, za którą można pozwolić na zniekształcenie i zdeformowanie postaci króla Maciusia – tłumaczy Gauden.

Ale te argumenty Jarosława Lipszyca z fundacji Nowoczesna Polska nie przekonują:. – Ujmując to ironicznie, poddajmy twórczość Kochanowskiego czy Mickiewicza kontroli urzędników, skoro tak skuteczna to walka. Niech będzie trzeba prosić o zgodę na wykorzystanie w piosence tekstów Słowackiego albo niech obowiązują licencje na filmy o Witkacym. Zobaczymy, jak skutecznie rozwija się kultura, gdy ogranicza się do niej dostęp. Prawa majątkowe do utworów mają służyć ich autorom, są spadkiem zostawianym najbliższej rodzinie. Prawa do dzieł Korczaka trafiły do Skarbu Państwa, czyli do nas wszystkich. Dlaczego więc urzędnicy mają ograniczać nam do nich dostęp?

KOMPLIKACJE SĄ NIEUNIKNIONE

Instytut Książki stara się wobec dzieł Janusza Korczaka prowadzić politykę elastyczną. W przypadku instytucji naukowych i wychowawczych oraz projektów edukacyjnych i wydawnictw niekomercyjnych instytut udziela licencji nieodpłatnych i jest otwarty na wszelkie formy współpracy. Ale Nowoczesna Polska zgody na wykorzystanie najpopularniejszych książek w swojej internetowej bibliotece „Wolne Lektury” nie dostała, bo już wtedy licencję na ich wydanie otrzymało W.A.B.

– Pamiętajmy, że na niektóre z dzieł Korczaka podpisane zostały już umowy wydawnicze, zarówno w kraju, jak i za granicą. Zerwanie tych umów może pociągać za sobą konieczność wypłaty odszkodowań – zaznacza Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki.

Co więcej, Ośrodek Dokumentacji i Badań Korczakianum w Warszawie, jak również Międzynarodowe Towarzystwo Korczakowskie z Izraela uznały, że Instytut Książki właściwie opiekuje się twórczością Korczaka, promuje jego postaci i książki. W planach jest m.in. dokończenie edycji dzieł zebranych Korczaka w latach 2013/2014 w realizowanym od 1992 r. kształcie książkowym, a także reedycja dzieł wraz z wszystkimi koniecznymi uzupełnieniami, a nawet opracowaniem krytycznym współczesnych literaturoznawców.

Za słuszny obie instytucje uznały także postulat, by z komercyjnych przedsięwzięć – jak choćby produkcje filmowe – uzyskać fundusze na promocję postaci Starego Doktora. 


ŁUKASZ GAZUR jest dziennikarzem „Dziennika Polskiego”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2012