Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Biskupi prowadzą myśl niezwykle wąską granią między uznaniem autonomii i świeckości instytucji publicznych a przekonaniem, że to wartości chrześcijańskie stanowią podstawę prawdziwego humanizmu oraz że - jak mówi Jan Paweł II - “zrąb tożsamości europejskiej zbudowany jest na chrześcijaństwie".
Sprawa odwołania się do judeochrześcijańskich korzeni Europy w preambule, która w debacie nad Konstytucją Europejską zeszła na plan dalszy, zdaje się tu sprawą ważną. I kiepskim pocieszeniem jest przywoływanie konstytucji Państwa Watykańskiego, w której imienia Boga podobno ani razu nie wspomniano, bo akurat w tym państwie sprawa jest raz na zawsze ustalona, w Unii Europejskiej nie. Mamy do czynienia ze zderzeniem dwóch światów, z których jeden obawia się sekciarskiego fundamentalizmu, drugi - ideologicznego laicyzmu.
Tym, którzy minimalizują sprawę preambuły i - nie bez słuszności - utrzymują, że odniesienie do religii w Konstytucji nie będzie miało wpływu na religijność Europejczyków, chciałoby się powiedzieć, że przemilczenie nie zmieni faktu, iż znamię jedności cywilizacyjnej nadało Europie chrześcijaństwo. To wartości chrześcijańskie ukształtowały tożsamość kontynentu. Nadal większość jego mieszkańców jest chrześcijanami i pozostanie nimi bez względu na to, jakie zaklęcia będzie zawierała preambuła.
Skoro tak, za ważniejsze od poprawiania nieco aroganckiej formuły zawartej w projekcie Traktatu (“czerpiąc inspirację z kulturowego, religijnego i humanistycznego dziedzictwa Europy..." - jakby dziedzictwo religijne było czymś odrębnym od dziedzictwa kulturowego i humanistycznego, i jakby nie można było wspomnieć, jaką religię czy religie ma się tu na myśli) można by uznać niemal dosłowne wpisanie do projektu Konstytucji tych wartości, które za Papieżem wyliczają biskupi. Jako “niezbywalne wartości kultury i tożsamości europejskiej" wymieniają oni “godność osoby, świętość życia ludzkiego, centralną rolę rodziny opartej na małżeństwie, jako trwałym związku mężczyzny i kobiety, wagę wykształcenia, wolność myśli, słowa oraz głoszenia własnych poglądów i wyznawania religii, ochronę prawną jednostek i grup, współpracę wszystkich na rzecz dobra wspólnego, pracę pojmowaną jako dobro osobiste i społeczne, władzę polityczną pojmowaną jako służba, podporządkowaną prawu i rozumowi, a ograniczoną przez prawa osoby i narodów".
Jednak i to nie jest takie proste. Istnieją bowiem znaczne różnice w rozumieniu takich wartości jak solidarność, wspólnota, sprawiedliwość, a nawet tak podstawowego pojęcia jak godność ludzka. Różnica w rozumieniu podstawowych pojęć z konieczności prowadzi do różnic w interpretacji, a czasem nawet treści prawa pozytywnego. Także w przypadkach wątpliwości interpretacyjnych sędzia sięga do filozofii prawa wyrażonej w preambule. Stąd też zasadność sporu. Czy jest to spór nie do rozstrzygnięcia?
Wydaje się, że Kościół uczynił więcej dla znalezienia kompromisu niż zwolennicy formuły laickiej, wykluczającej odniesienie do religii. List polskich biskupów jest tego wyrazem. Kościół dopuszcza odwołanie się także do innych religii, które nadawały duchowy kształt Europie. Co więcej, pluralizm i tolerancję w organizacji sfery politycznej uważa nie tylko za propozycję, ale za normę religijną. Z drugiej strony dominujący w Europie sprzeciw wobec odwołania się - opisowego, nie normatywnego - do dziedzictwa chrześcijańskiego jest wyrazem naiwnego przekonania, że tylko państwo laickie może być naprawdę neutralne. Tymczasem rezygnacja z symboliki religijnej nie oznacza większej neutralności niż przyjęcie tej symboliki. Odrzucenie oznacza uprzywilejowanie określonej wizji świata i opatrzenie jej szyldem “neutralność".
Problem tkwi więc w tym, że odwołanie się do symboliki religijnej obraża laicką wrażliwość, milczenie na temat religii - obraża wrażliwość religijną. Rozwiązania tego sporu należy poszukiwać na drodze rzeczywistej tolerancji i pluralizmu, o której piszą nasi biskupi. Podkreślają przy tym, że nie chodzi o negowanie świeckiego charakteru Europy, lecz o miejsce “dla pluralizmu obejmującego zarówno wartości religijne, jak i wszystkie inne wartości służące dobru wspólnemu".
Wejście polskiego Kościoła do Unii Europejskiej oznacza wejście na teren poszukiwań bardzo konkretnych odpowiedzi na pytanie o miejsce wiary w świecie przeżywającym proces sekularyzacji. Biskupi piszą: “Wierność korzeniom chrześcijańskim nie oznacza ani zawłaszczania historii, ani tym bardziej niezmiennego powielania wzorców z przeszłości, lecz - cytując Papieża - »umiejętność budowania organicznej więzi pomiędzy odwiecznymi wartościami, które tyle razy sprawdziły się w historii a wyzwaniami świata współczesnego, między wiarą a kulturą, między Ewangelią a życiem«".
---ramka 328430|strona|1---