Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na walkę - powtórzmy - nie na sprawy merytoryczne (tu PiS i PO wiele się nie różnią), ale na symbole i słowa. W "Kulturkampfie po polsku" obie partie widzą szansę na odróżnienie się od rywala. Z jednej strony PiS gra na niechęci części społeczeństwa do "wykształciuchów", z drugiej Platforma zarzuca rywalowi "zaściankowość". Taka taktyka ma szansę powodzenia, bo w jakiejś części społeczeństwa silne są zarówno niechęć do "mądrali", jak niechęć do "zaścianka". Sytuację komplikuje fakt, że podział taki biegnie w poprzek klasycznych osi politologicznych, gdzie poparcie dla tej czy innej partii określa nastawienie obywatela do tradycji, wolnego rynku czy historii - i w Polsce np. ludzie o poglądach konserwatywnych są zarówno wśród zwolenników PiS, jak i PO; podobnie w obu elektoratach są ludzie poczuwający się do pamięci o "Solidarności". Jak się okazuje, nie tylko nie ułatwia to porozumienia, ale przeciwnie - zmusza do coraz ostrzejszego sporu o symbole, a nie np. o podatki. Tymczasem w kategoriach merytorycznych nie sposób wytłumaczyć, dlaczego tacy ludzie jak Sikorski i Marcinkiewicz oraz Biernacki i Niesiołowski muszą być po różnych stronach barykady.
"Mądrale" kontra "zaścianek" - co ma zrobić ktoś, kto nie odnajduje się po żadnej ze stron tak zdefiniowanej osi podziału? Niestety, doświadczenie Węgier (gdzie podział na prawicę i lewicę pokrywa się z podziałem kulturowym) albo USA - gdzie mamy "wojnę" między "prawdziwą Ameryką" (pas biblijny) a "oświeconymi elitami" (Wschodnie Wybrzeże) - pokazuje, że rozhuśtanie nastrojów może być czymś trwałym. Mała to jednak pociecha, że to, co dzieje się u nas, nie jest czymś oryginalnym. Problem w tym, że w obecnej sytuacji "czworokąta" - dwóch gigantów (PiS i PO) oraz dwóch malców (lewica i ugrupowanie ludowe, tj. ten, kto wygra rywalizację Samoobrony z PSL) - każda potencjalna koalicja rządowa, nawet ta dziś już bardzo teoretyczna PO-PiS, nie wydaje się trwałą. Można co najwyżej szukać mechanizmów, które złagodzą napięcia między partiami. Takim mogłaby być sensowna ordynacja wyborcza.
Inaczej polska polityka coraz bardziej przypominać będzie zabawę amerykańskich nastolatków: dwa samochody z dwóch stron pędzą naprzeciw siebie, a kto pierwszy skręci (czytaj: postąpi mądrze...) - ten przegrywa. Można w tej grze wygrać. Ale może ona doprowadzić też do katastrofy.