Ks. Boniecki: Wielkanoc jest piękna, bo czcimy w niej coś, czego kompletnie nie znamy

Żyję dość długo, żeby się pogodzić z istnieniem stanów nieznanych. Nie wiem, jak wygląda bytowanie tam, po drugiej stronie, i tego mi (o dziwo) nazbyt nie brakuje. Wystarczy pewność, że jest.

03.04.2023

Czyta się kilka minut

Przeżywanie Wielkanocy jest przeżywaniem wiary chrześcijańskiej, także tradycji, jest też po prostu obyczajem. Kiedy czytam, że być może wszystko wymyślili jacyś ludzie, którzy nie wierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, że opowiedzieli to wszystko tak, żeby z jednej strony było wiadomo, że to opowieść i nic więcej, z drugiej zaś tak, żeby jednak przyjęto ich opowieść jako relację o faktach – kiedy więc to czytam, zdumiewa mnie z jednej strony łatwowierność słuchaczy, którzy mieli dostęp do świadków, a z drugiej podziwiam geniusz opowiadaczy, którzy pozostawiwszy tyle przestrzeni sprawom niewyjaśnionym, niewidzianym przez nikogo, jednym słowem dziwnym, nie mieli z tym kłopotów. Nie mieli w tym sensie, że wiadomość się rozeszła i przetrwała mimo całego ładunku nieprawdopodobieństwa. Zresztą, powiedzmy to za licznymi autorami, fenomen Jezusa z Nazaretu jest czymś na tyle zaskakującym, że autorzy (bynajmniej nie duchowni ani nawet religijni) ze zdumieniem milkną. Czytam niedawno wydaną w Polsce książkę „Po Jezusie. Pierwsze wieki chrześcijaństwa” (wielu autorów, wstęp Joseph Doré, posłowie Marcel Gauchet). Czytam, żeby zobaczyć, jak patrzą na fenomen Jezusa i jego religii ludzie, którzy profesjonalnie zagłębili się w pierwsze dwa stulecia jej dziejów. Ich dyskrecja i powściągliwość dają do myślenia.

Wielkanoc, jakkolwiek się kształtowała jej liturgiczna oprawa, jest świętem starym jak chrześcijaństwo. Oczywiście, inaczej to wyglądało w pierwszych dwóch wiekach, inaczej później. Można wręcz zaryzykować tezę, że do sposobu rozmaitych świętowań dostało się wiele elementów niekoniecznie chrześcijańskich – lepiej albo gorzej „ochrzczonych”. Dwa tysiące lat to sporo czasu i trudno było się ustrzec przed przenikaniem się zwyczajów i kultur. Zresztą, po co? Czy one chrześcijaństwu szkodzą? Stulecia trwania, rozmaitość kultur, wzajemne przenikanie się sacrumprofanum sprawiły, iż święte i nieświęte tak się wymieszało, że dziś nie zawsze jest jasne, co do której kategorii należy, co jest święte, co nieświęte czy nawet bezbożne.

Jestem człowiekiem starym. Na własnym przykładzie widzę, jak postępuje proces oczyszczania religijności. Niespecjalnie mi się przydadzą na tamtym świecie obrazy z życia. Jeśli jest jakieś istnienie duchowe po śmierci, to musi ono być zupełnie inne aniżeli istnienie materialne, znane z doświadczanej doczesności. Nie wiem, jakie, i to mi specjalnie nie przeszkadza. Żyję dostatecznie długo, żeby się pogodzić z istnieniem bytów i stanów nieznanych. Wiem, jak wygląda śmierć, nie wiem, jak wygląda bytowanie tam, po drugiej stronie, i tego mi (o dziwo) nazbyt nie brakuje. Wystarczy pewność, że jest.

Czy samo chrześcijaństwo idzie po myśli Chrystusa? Myślę, że On się o to troszczy, a ludzie kombinują: ulepszają jedni, pogarszają drudzy. Efekt jest znany, zresztą także pozytywny, choć obecnie wszystko zdaje się negatywne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale nadal są ludzie święci, zresztą niekoniecznie kanonizowani. Jak zawsze byli, nadal są, na szczęście dla nas, ludzi słabej wiary.

Wielkanoc jest pięknym świętem, w nim bowiem czcimy coś, czego kompletnie nie znamy, nikt przecież spośród naszych znajomych z martwych nie powstał. Opis tego, co się wydarzyło, jest pełen luk i wręcz miejscami sprzeczny, co budzi zaufanie, bo takie właśnie są autentyczne ludzkie opowieści. Zasadniczy komunikat jednak nie podlega kwestii: zabity na krzyżu Jezus nadal żyje. Nad tym nie będę się rozwodził. Raczej mógłbym pisać o liturgii tych dni, gdyby już lepiej i wnikliwiej o niej tu nie pisano. Jest ona oczywiście dziełem ludzi postawionych na ostatnich skrawkach ziemi. Tam, gdzie słowa się kończą, zaczyna się inny sposób istnienia.

Dziś, jak tyle razy w przeszłości, liturgię i medytację Wielkiego Tygodnia zagłusza szczęk broni. Poważnie się spieramy, piszemy o ważnych przecież sprawach, a to wszystko blednie, gdy podniesiemy wzrok i dostrzeżemy, jak tuż za naszą granicą ludzie prowadzą śmiertelnie poważną wojnę o wolność i ludzkie prawa. Gdy myślimy o naszym zaangażowaniu w tę wojnę, o ruinach, o rannych i zabitych, o uciekinierach, jednym słowem o tym, co się dzieje w Ukrainie, wszystko staje się nieskończenie mniejsze.

Życzę nam wszystkim końca tej wojny, końca, którego pragną mieszkańcy Ukrainy. Rosjanom i walczącym po ich stronie także życzę pokoju. Cóż, święto Zmartwychwstania jest świętem rzeczy niemożliwych, które się jednak wydarzyły.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Wielkanoc 2023