Benedykt do wstrzyknięcia

Papież Franciszek ubrany w dziwny strój, przypominający bardziej kapę niż ornat, mówił nad grobem: „Benedykcie, wierny przyjacielu Oblubieńca, niech twoja radość będzie doskonała, gdy będziesz słyszał ostatecznie i na zawsze Jego głos!”. Franciszek nie wdawał się w wyliczanie zasług zmarłego. Wiedział, co robi. Mógł wejść w szczegóły, przedstawić zasługi, wymienić przynajmniej niektóre książki, dorobek z lat papiestwa i sprzed papiestwa, mógł mówić długo, ale nie chciał. Powiedział: „Benedykcie, wierny przyjacielu Oblubieńca”. Najważniejsze w bogatym życiu jest to, co liczy się także po śmierci. Pogrzeb papieża Benedykta miał być prosty i taki był, również w tym wymiarze.
Nie są do siebie podobni. Ani Benedykt nie był podobny do Jana Pawła II, ani Franciszek do Benedykta. Benedykt był bardziej pisarzem i myślicielem niż mówcą (choć, gdy było trzeba, stawał się i nim). Ileż to razy na spotkaniach z dziennikarzami, wystawiony na niespodziewane pytania, nieraz stawiane z myślą, by go zaskoczyć i wcale nie głupie, Ratzinger z uśmiechem rozbrajał te bomby, rozkładając pytanie na czynniki pierwsze. W Polsce był kilka razy, jeden raz jako papież. Przemawiając do księży, powiedział, czego nie powinni robić. Lepiej nie mówić teraz, jak było z zastosowaniem się do tej wskazówki. Tej bomby nikt tu nie miał zamiaru rozbrajać.
Napisał mnóstwo książek. Nie piszę, że wszystkie warto przeczytać – chociaż warto (moja ulubiona to „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”). Ale pamiętajcie, że stał na specyficznym stanowisku, stawiając na intelekt – nie przeciwstawiał go wierze. Uważał wręcz, że wiara nie zwalnia z wymogu poprawnego, ale wielostronnego, myślenia.
Rezygnacja z funkcji papieża – fakt właściwie niemający precedensu, bo rezygnacje z urzędu papieskiego w przeszłości miały całkiem odmienny charakter – sprawiła, że Benedykt XVI wszedł do historii w specjalny sposób i na innych prawach niż poprzedni papieże. Z mocy jego decyzji, na innych prawach przychodzą też kolejni. Dla przeciętnego katolika pozostawało zagadką, skąd decyzja o abdykacji, jakie rzeczywiście były jej przyczyny, bo podane wtedy przez Benedykta zdają się nie wystarczać. Dopiero później, po kolejnych książkach, stało się jasne. Benedykt widział potrzebę papieża z innym temperamentem, bardziej bojowym. Kogoś, kto miałby siły, żeby walczyć we własnym domu. Chciał kogoś takiego jak Franciszek. Nigdy nie zapomnimy papieża Franciszka kładącego w geście pożegnania ręce na trumnę Benedykta przed wejściem do bazyliki.
Ratzinger może być uważany za papieża i teoretyka epoki, która odchodzi. Choć może być też uznany za papieża, który wyprzedził swój czas. Na pewno decyzja o abdykacji, czyli jednak desakralizacja urzędu, była taką decyzją. Przecież Ojcowie Święci nie abdykują. Ale biskupi Rzymu, zwierzchnicy Kościoła katolickiego, prymasi Włoch? Czemu by nie? Kiedyś powiedział, że wracamy do idei Kościoła jako małej trzódki. Potem, już jako papież, starał się złagodzić to powiedzenie. Mówił, że było ono nazbyt pesymistyczne, że trzódka nie jest taka mała i przyszłość niekoniecznie oznacza ubytek wiernych. Czy pod koniec życia tak myślał?
Czy – jak sugerowali niektórzy uczestnicy pogrzebu – były papież Ratzinger zostanie rychło wyniesiony na ołtarze? Nie wiem i przyznam, że nie jest to dla mnie ważne. Ważny jest ten dziwny papież z innej epoki, który był prorokiem, a nawet jeśli nie, to z pewnością człowiekiem przewidującym, widzącym więcej niż inni, wprowadzającym nas w przyszłość oświecaną – mimo wszystko – wiarą. ©℗
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)