Kryzys tożsamości

Brak wspólnych wartości, z którymi utożsamialiby się Europejczycy, sprzyja spiętrzaniu problemów.

07.10.2014

Czyta się kilka minut

Nie tak dawno jeszcze konferencja o tym, co nas w Europie łączy, a co dzieli, koncentrowałaby się na barierach politycznych czy przepaściach ekonomicznych pomiędzy „starą” a „nową” Europą. Jest zatem realnym europejskim sukcesem, że w ćwierć wieku po „jesieni ludów”, w trakcie której kraje Europy Środkowo-Wschodniej odzyskały wolność, bariery polityczne zostały przełamane, a przepaście ekonomiczne zniwelowane na tyle, że mówiąc o tym, co dzieli, Polacy, Niemcy, Irlandczycy, Włosi, Holendrzy czy też Francuzi obecni na konferencji w Tomaszowicach koncentrowali się na wspólnych problemach – społecznej gospodarce rynkowej, przyszłości młodej generacji i migracjach.

Wołanie o pomoc

Trzeba też dostrzec, że najbardziej tragiczne wyzwania rodzą się dziś poza granicami Unii Europejskiej. Najbardziej z nich palące to agresywna polityka Rosji, zagrażająca nie tylko Ukrainie, ale i Europie. O groźbie destabilizacji całego kontynentu mocno mówił prof. Adam Rotfeld, rozwijając myśl, że popularne rosyjskie powiedzenie, iż „Rosja ma tylko dwóch wiernych sojuszników – armię i flotę”, należałoby zmodyfikować i mówić o trzech sojusznikach Rosji: armii, flocie i słabości Zachodu.

Drugi dramatyczny problem to migracje spoza UE (te wewnętrzne, prócz problemów, mają też zalety i nie są tak dramatyczne). Mówili o nich w przejmujących słowach abp Francesco Montenegro, w którego diecezji leży Lampedusa i jej ośrodek dla imigrantów, oraz jezuita Ziad Hilal kierujący w zachodniej Syrii centrum dla uchodźców.

Te dwa wielkie wyzwania wyraziście obnażają niespójność, kunktatorstwo i bojaźliwość obecne w strukturach UE, a także obojętność i lęk klasy politycznej oraz całych społeczeństw poszczególnych krajów Unii. Dość powiedzieć, że nawet w krajach pod niedawną sowiecką dominacją ocena aneksji Krymu i walk na zachodniej Ukrainie bywa zrelatywizowana. Aż 3 z 4 państw „grupy wyszehradzkiej” godzą się, w zasadzie, z rozbiorem Ukrainy.

Straszliwa jest też obojętność wobec imigrantów, zwłaszcza z Afryki i Bliskiego Wschodu. Podstawą polityki Unii jest uszczelnianie granic, a więc w efekcie pośrednie skazywanie na śmierć boat people – uciekinierów desperacko usiłujących przepłynąć morze, by dostać się do Europy. Miarą tragedii uchodźców może być fakt, że z 6000 dzieci przybyłych na Lampedusę połowa zniknęła bez śladu, stając się ofiarami różnych przestępstw i mafijnego handlu ludźmi.

Kunktatorstwo wobec tragedii Ukrainy oraz imigrantów ściśle wiąże się z głębszym wymiarem problemów Europy – kryzysem tożsamości europejskiej. Postmodernistyczny relatywizm połączony z oświeceniową niechęcią do religii oraz „przepisanie” w ostatnich wiekach historii Europy w duchu wrogości do chrześcijaństwa skutecznie osłabiło poczucie wspólnej tożsamości. W efekcie ideologia „multikulti” (wszystkie kultury są równoprawne), pozornie przyjazna kulturowym odmiennościom, nie tylko osłabia wspólne „my” Europejczyków, ale też obraca się przeciw imigrantom. Niektóre bowiem elementy ich tradycji tworzą napięcia, a niekiedy konflikty ze społecznościami, do których przybyli. Brak zdefiniowania „europejskiego proprium”, które powinno być przestrzegane przez wszystkich, sprzyja więc spiętrzaniu problemów.

Hedonizm w wersji „pop”

Wyeliminowanie dyskursu o podstawowych wartościach europejskich sprzyja też rozwojowi szeroko pojętego konsumpcjonizmu – „pop-hedonizmu” (Daniel Bell). Jednym z jego wymiarów jest naruszanie solidarności pokoleniowej przez systematyczne zadłużanie się państw w wymiarze narodowym i lokalnym. Jeżeli pożyczane pieniądze nie są przeznaczane na długofalowe inwestycje, lecz na konsumpcję i świadczenia, to narastający dług wraz z kosztem obsługi zostaje przekazany kolejnym generacjom.

Pop-hedonizm, który nie sprzyja postawom prorodzinnym, można też wiązać z groźbą implozji demograficznej. Wiąże się z nim nie tylko wzrost imigracji, ale także załamanie sytemu zabezpieczeń socjalnych. Z jednej strony, to młoda generacja ponosi dziś głównie ciężary niestabilności ekonomicznej, a więc powszechności krótkoterminowych umów o pracę, bezpłatnych staży, wysokiego bezrobocia (średnia unijna 23,5%). Ze strony drugiej, właśnie ta generacja będzie spłacać socjalne zobowiązania zaciągnięte dzisiaj i w przeszłości.

Ratowanie gospodarki

Brak „europejskiego proprium” ma również odbicie w gospodarce, oscylującej pomiędzy biegunami leseferyzmu a centralnego sterowania, które wspólnie cechuje zdepersonalizowane podejście do zagadnień ekonomicznych. Tymczasem rdzeniem owego „europejskiego proprium”, który wniosło weń chrześcijaństwo, jest koncepcja osoby. Dopóki zdepersonalizowana ekonomia egzystowała w żywotnej kulturze oraz etyce chrześcijańskiej, mogła się dynamicznie rozwijać. Dziś jednak w sposób nieuchronny tworzy narastające nierówności i kolejne kryzysy, tracąc zarazem konkurencyjność globalną. Dlatego pomysły ordoliberałów, autorów niemieckiego „cudu gospodarczego” po II wojnie światowej, mogą być twórczą inspiracją. Świat mocno się zmienił od tego czasu: globalizacja, bogacenie oparte na wiedzy, szybkość przetwarzania informacji i związana z nimi niestabilność nie pozwalają na kopiowanie ordoliberalnych wzorców. Ale założenia, że początkiem i celem ekonomii jest człowiek, oraz spojrzenie w sposób personalistyczny na mechanizmy i instytucje gospodarcze, mogą być twórczo podjęte.

Ten krótki przegląd wielorakich wyzwań pokazuje, jak poważne problemy napierają na dzisiejszą Europę. Można też jeszcze dodać, że nauczanie społeczne Kościoła od dawna je sygnalizowało i sugerowało kierunki rozwiązań. W okresie półwiecza stabilności i prosperity, zapoczątkowanym w latach 60. ubiegłego wieku, uznawano je często za anachroniczne i moralizatorskie. Wiele jednak wskazuje na to, że bez poważnej dyskusji o filarach tego nauczania: normie personalistycznej oraz zasadach pomocniczości, solidarności i dobra wspólnego, kryzys Europy będzie narastał i wciąż się pogłębiał.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „Wszystkie troski Europy