Krewni z ulicy Hożej

Wzruszająco ludzki jest autor "Zawału w swojej zazdrości o pierwsze małe sukcesy literackie przyjaciółki, o jej "szósty zmysł.

27.04.2007

Czyta się kilka minut

Krystyna Janda i Andrzej Hudziak /
Krystyna Janda i Andrzej Hudziak /

---ramka 504976|prawo|1---Prawie dwa lata przeleżał na telewizyjnych półkach film Andrzeja Barańskiego, zanim znalazł kinowego dystrybutora - małą, ale coraz bardziej prężną firmę Vivarto. "Parę osób, mały czas", najlepszy obraz przedostatniego festiwalu filmowego w Gdyni, stał się już niemal symbolem niezdrowej sytuacji w polskim kinie, skazującej tytuły ważne i oczekiwane na leżakowanie. Na szczęście film o przyjaźni Mirona Białoszewskiego i Jadwigi Stańczakowej należy do grona dzieł, które się nie starzeją i zawsze znajdą swój "mały czas". A pewnie też i "parę osób", które docenią ten osobny i niełatwy obraz.

Mamy tu więc po części film poezji - bodaj najtrudniejszy i najbardziej niewdzięczny gatunek kina. Trzeba bowiem zastrzec od razu, iż film Barańskiego, wyprodukowany skromnymi środkami przez Telewizję Polską, nie zalicza się do kategorii filmowych biografii, ani też do umiłowanego przez Brytyjczyków podgatunku, lubującego się w opisie intymnych związków pisarzy ("Cienista dolina" Richarda Attenborougha, "Carrington" Christophera Hamptona czy "Tom i Viv" Briana Gilberta). Barański opowiada o poezji w sposób osobliwy, albowiem wspiera swoją opowieść na solidnym fundamencie najbardziej przyziemnej prozy.

Czymże bowiem była twórczość Białoszewskiego? Jadwiga Stańczakowa, której "Dziennik we dwoje" był podstawą scenariusza, nazywała jego pisarstwo "łaską przemieniania". Białoszewski posiadał dar widzenia i przeżywania rzeczywistości, który pozwalał spotkanie z banalnym konkretem - krową, rurą kanalizacyjną, zupą kalafiorową - zamienić w metafizyczne doznanie. Film Barańskiego zrywa z długo pokutującą w szkolnych programach wizją pisarza-"słowiarza", czyli dłubiącego w języku filologicznego eksperymentatora. Zamiast tego wyłania się postać człowieka nieustannie wadzącego się z rzeczywistością, zdzierającego z niej maski aż do bolesnego, surowego rdzenia.

Reżyserska metoda polega na wiernym odtworzeniu zarówno duchowego, jak i całkiem "fizycznego" klimatu ostatnich lat życia poety. Film sprawia wrażenie, jakby był dziełem samego twórcy. Ręcznie prowadzona, ruchliwa kamera czyni nas świadkami życia rodziny Stańczaków, której częścią stał się nieformalnie autor "Donosów rzeczywistości". Wraz z niewidomą Jadwigą kręcimy się po mieszkaniu pełnym ludzi i kwiatów, od pierwszych ujęć oswojonym, wydeptanym, jakby dobrze nam znanym. Jesteśmy w charakterystycznym inteligenckim domu, zagraconym przez zmieniające się epoki i pokolenia. Obok antyków stoi socjalistyczna meblościanka, na ścianach obrazy sąsiadują z pasiastymi kilimami z "Cepelii", a my niemal czujemy unoszący się w powietrzu zapach gorących buraczków z piekarnika. Ale siłą domu jest przede wszystkim jego niezwykła gospodyni, która pomimo swej ułomności wypełnia nie tylko to niezwykłe miejsce, ale i cały film swoim wewnętrznym światłem.

Tam właśnie poznajemy filmowego Mirona. W Warszawie przy ulicy Hożej Białoszewski jest kimś więcej niż gościem czy przyjacielem domu. Trochę jak kot - przychodzi i wychodzi, kiedy chce, zajęty swoimi wierszami, swoją chorobą czy burzliwymi związkami homoerotycznymi. Jadwiga cierpliwie toleruje jego zniknięcia i lepiej niż ktokolwiek inny rozumie miłosne cierpienia. Pod wieloma względami ich wzajemna relacja zakrawa na pasożytnictwo ze strony poety. To niewidoma Jadwiga jest sekretarką, menadżerką i pierwszą wierną czytelniczką. To ona zajmuje się buchalterią i osobiście zanosi do pralni jego ubrania. Ale żyjąca od 50 lat z nadopiekuńczym ojcem, staje się dzięki znajomości z Mironem kimś ważnym i potrzebnym. Buntuje się w ten sposób przeciwko uwięzieniu w kalectwie, przeciwko "zagapieniu w pesymizm".

"Teraz, kiedy odszedłeś, oślepłam podwójnie. Straciłam twoje oczy. Mój byt, o ileż dłuższy od twojego, zaplątany w ślepotę, w tęsknoty, czy wart?" - film Barańskiego rozpoczyna się cytatem zaczerpniętym z wiersza Stańczakowej. Wspaniale Krystyna Janda wygrywa ten niezłomny, to znów podszyty zwątpieniem upór ślepej kobiety, która potrafi nie tylko dawać, ale i czerpać z przyjaźni wszystko, co najcenniejsze. Świat zapośredniczony przez wiersze Mirona, przez przekazywane Jadwidze nieustające "donosy rzeczywistości", powoli staje się dla niej tworzywem własnej sztuki. Relacja z pozoru pasożytnicza okazuje się skomplikowaną formą symbiozy. Narusza ją od czasu do czasu jawne okrucieństwo ze strony sławnego poety, który wobec pisarskich prób Jadwigi pozostaje wyjątkowo bezlitosny. Ale może świeżo upieczonej, rozbuchanej poetce potrzebne są tak surowe cenzurki? Wszak Białoszewski równie bezlitosny pozostaje wobec siebie samego. Próżność i samokrytyka nie znoszą się u niego nawzajem. Nieznośny, a zarazem wzruszająco ludzki wydaje się autor "Zawału" w swojej zazdrości o pierwsze małe sukcesy literackie niewidomej przyjaciółki, o jej tejrezjański "szósty zmysł". On sam jest w stanie przewidzieć niewiele poza datą własnej śmierci, wyczytaną kiedyś z otrzymanego w szatni numerka.

Ocenę, na ile Andrzej Hudziak, nagrodzony za rolę Mirona na festiwalu w Karlowych Warach, zdołał odzwierciedlić rzeczywistego pisarza, pozostawiam literaturoznawcom i ludziom, którzy mieli szczęście znać Białoszewskiego osobiście. Dla widza filmowego rola Hudziaka pozostaje po prostu fascynującą kreacją, z której wyłania się zarówno obraz "świętego monstrum", jak i charyzmatyczny guru gromadzący wokół siebie ludzi poszukujących wewnętrznej wolności, uczących się od mistrza intensywnego patrzenia. Film pozwala uwierzyć w cud Bialoszewskiego. Przestajemy się dziwić, jak to było możliwe, iż wokół dziwaka, mizantropa, człowieka tak bardzo odklejonego od życia w jego praktyczno-krzątackim wymiarze skupiło się wówczas tyle dobrej, twórczej energii. Filmowy Miron zawiera w sobie całą swoją wieloznaczność.

Ile w nim z kabotyna, kiedy przerabia w nowym mieszkaniu kuchnię na kapliczkę, każe zamalować szyby w oknach na czarno, a mówi tak, jakby nieustannie deklamował wiersz? Ile w tym pozy, kiedy ironizuje i marudzi, kiedy kontestuje zarówno obchodzenie urodzin jak nagrodę Nobla? Ile zaś w Mironie przytłoczonego chorobą i grozą bytu "galernika wrażliwości"? Ten sam egocentryczny człowiek jest przecież zdolny do najpiękniejszych ludzkich gestów: kiedy Jadwiga, ta zdawałoby się silniejsza i lepiej zadomowiona w byciu, przeżywa swoje własne "zawały", to właśnie on ją podnosi, wzmacnia, potrafi na nowo nadać sens wszystkiemu wokół.

"Parę osób..." portretuje grono ludzi, którzy w czasie marnym postanowili być poetami. Ów czas unaocznia się u Barańskiego w perspektywie intymnej, jakby na przekór duchowi dziejów, hulającemu za oknami ciepłego mieszkania na Hożej. Białoszewski wybrał postawę nazywaną wówczas emigracją wewnętrzną. Absurdy życia w peerelowskich mrówkowcach, groza pierwszych dni stanu wojennego, niekończące się, upokarzające "ogonki" za mięsem - to wszystko rozgrywa się jak w greckim teatrze, gdzieś daleko za kulisami. Dzięki filmowi Barańskiego ożywa na ekranie tamten mały czas: prywatny i suwerenny, ukazany w intymnym oświetleniu i bardziej bezpośrednio niż w jakimkolwiek innym polskim filmie. To samo można by rzec o osobach dramatu, które stają się nam bardzo bliskie, niczym trudni czasami, ale jednak niezwykle drodzy krewni.

"PARĘ OSÓB, MAŁY CZAS" - scen. i reż.: Andrzej Barański, zdj.: Dariusz Kuc, wyst.: Krystyna Janda, Andrzej Hudziak, Igor Przegrodzki, Katarzyna Cynke, Violetta Arlak, Arek Detmer, Barbara Dziekan i inni. Prod.: Polska 2005. Dystryb.: Vivarto. W kinach od 27 kwietnia 2007.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2007