Kremlowski łącznik: kogo słucha papież

Kim jest Leonid Sewastianow, który ma swobodny dostęp do papieża i krąży między Watykanem a Moskwą? I dlaczego Franciszek powtarza jego wypowiedzi?

11.03.2023

Czyta się kilka minut

Papież Franciszek z maską otrzymaną od uczniów. Watykan, listopad 2021 r. / GREGORIO BORGIA / AP / EAST NEWS
Papież Franciszek z maską otrzymaną od uczniów. Watykan, listopad 2021 r. / GREGORIO BORGIA / AP / EAST NEWS

Wszystkie strony muszą wstrzymać ofensywę i usiąść do stołu. Nie mogą przyjmować broni od innych krajów. Ochrona życia i zdrowia obywateli jest głównym celem państwa i nic nie jest warte ich poświęcania. Rosja, Ukraina i Europa są integralną częścią jednego świata – dla wszystkich”.

To fragment tzw. „Pokojowego planu Franciszka”, który dwa tygodnie temu przedstawił Leonid Sewastianow, prezydent Międzynarodowej Unii Starowierców, powołując się na rozmowę z papieżem. Komentatorzy zauważają, że większa część apelu to słowa, które Franciszek wielokrotnie w ostatnim roku powtarzał (tekst kończy się cytatem z Dostojewskiego: „Każdej wojnie winni są wszyscy”). Nie wykluczają, że „plan” może być manipulacją na zlecenie Kremla. Tyle że Sewastianow jest osobą, która często – poza protokołem – kontaktuje się z papieżem i bywa w Domu św. Marty. Rosyjskie media nazywają go łącznikiem między Moskwą a Watykanem. I mało kto zastanawia się, kim jest naprawdę.

Wiadomości z pierwszej ręki

Elektryzujących informacji na temat słów, inicjatyw i planów papieża, którymi Sewastianow karmił agencje prasowe, głównie rosyjskie, było więcej.

W sierpniu 2022 r. zapewniał, że papież chciałby odwiedzić Moskwę (Sobór Wniebowzięcia na Kremlu oraz cerkiew św. Marcina na placu Tagańskim) i Petersburg (przejść śladami Dostojewskiego). Kilka tygodni później plany Franciszka wyglądały już inaczej: „Przyjedzie do Moskwy i do Donbasu, a stamtąd do Kijowa. W Doniecku, jeśli będzie taka możliwość, odprawi nabożeństwo żałobne w Alei Aniołów i spotka się z rodzicami poległych. Chce, by pokój został podpisany na terytorium byłej Ukraińskiej Republiki Radzieckiej” – relacjonował Sewastianow. Dodając: „Powiedział mi: nie przejdę na emeryturę, dopóki nie odwiedzę Rosji”.

W październiku ogłosił, że papież zaprosił do Watykanu prezydentów Putina i Zełenskiego, a także planuje zorganizowanie „okrągłego stołu”, przy którym spotkaliby się prezydenci Biden, Putin, Zełenski, Xi Jinping i przedstawiciele państw NATO.

W rosyjskich mediach tłumaczył też niezręczne wypowiedzi Franciszka – gdy ten nazwał patriarchę Cyryla „ministrantem Putina” albo oskarżył Czeczenów i Buriatów o okrucieństwa: „To była figura retoryczna. Franciszek uważa, że jego słowa zostały źle zinterpretowane. Zawsze podkreśla, że Rosja jest integralną częścią Europy, a naród rosyjski wielkim narodem połączonym z Europą”.

Całkiem niedawno przekazał informację, że podczas jesiennej podróży do Mongolii papież chciałby zatrzymać się we Władywostoku, by zobaczyć hodowlę lampartów amurskich, a zwłaszcza kota, którego nazwano Martin Fierro, ku czci bohatera epopei narodowej Argentyny. Jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało, w świat poszła wiadomość, że Franciszek postawi wreszcie nogę na rosyjskiej ziemi, o czym marzyli Jan Paweł II i Benedykt XVI, oraz spotka się władzami państwa i Cerkwi, na czym z kolei jemu bardzo zależy.

Nikt nic nie wie

O częstych kontaktach Sewastianowa z papieżem świadczą zdjęcia, które prezydent starowierców publikuje w mediach społecznościowych, jak też odręczny list, który otrzymał od Franciszka: „Drogi bracie, bardzo dziękuję za Twój e-mail. Rozmawiałem z ambasadorem Rosji i powiedziałem mu, że jestem gotów pojechać do Moskwy. Mam wolę pracy na rzecz pokoju. Modlę się za ciebie i za Swietłanę. Proszę, módl się za mnie. Niech Cię Pan błogosławi, a Matka Boża strzeże”.

Wspomniana Swietłana Kasjanowa jest żoną Leonida, śpiewaczką, której papież lubi słuchać i którą w 2019 r. odznaczył orderem Świętego Sylwestra za wybitne osiągnięcia w sztuce i promocję wartości chrześcijańskich. Dwa lata później artystka odwdzięczyła mu się albumem „Fratelli tutti”.

W jaki sposób uzyskali tak łatwy dostęp do Franciszka? O to i o autentyczność przekazywanych przez Sewastianowa papieskich wypowiedzi zapytałem trzy watykańskie instytucje, które takie informacje mieć powinny: departament ds. relacji z państwami Sekretariatu Stanu, Dykasterię ds. Promocji Jedności Chrześcijan i biuro prasowe Watykanu. Od żadnej nie otrzymałem odpowiedzi.

W prywatnej rozmowie telefonicznej osoba blisko związana z jedną z dwóch wspomnianych dykasterii powiedziała: „Proszę się nie dziwić milczeniu. Nie wiem, czy abp Gallagher, kard. Koch albo Matteo Bruni, rzecznik prasowy Watykanu, są w stanie stwierdzić, czy słowa pana Sewastianowa są prawdziwe, albo ile razy i o czym ojciec święty z nim rozmawiał. Do papieża, jak wiadomo, trafiają różni ludzie, różnymi sposobami”.

Franciszek znany jest z tego, że przyjmuje własnych gości poza protokołem i często ma większe zaufanie do tego, co mówią, niż do informacji od ­swoich służb (zwłaszcza odkąd zauważył, że go ­zwodzą, a nawet okłamują – jak w przypadku afery nadużyć seksualnych w Chile). Większość jego rozmówców zachowuje dyskrecję i nie upublicznia treści prywatnych rozmów. Choć zdarzają się wyjątki. Najbardziej znanym był Eugenio Scalfari, lewicowy dziennikarz i polityk, założyciel ulubionej gazety Franciszka „Repubblica” (zmarł w lipcu ub. roku). Każde jego odwiedziny w Domu św. Marty kończyły się sensacyjnym „wywiadem”, publikowanym następnego dnia w gazecie. Scalfari nie ukrywał, że rozmów z papieżem nie nagrywał, tylko odtwarzał z pamięci. Biuro prasowe Watykanu zareagowało tylko raz – zaprzeczając, by papież kwestionował bóstwo Jezusa Chrystusa, jak napisał dziennikarz.
 

Teraz sytuacja jest kłopotliwa z powodów dyplomatycznych, nie dogmatycznych. Można mieć zresztą wątpliwości, czy wspomniane instytucje wiedzą, kim naprawdę jest prezydent rosyjskich starowierców. Gdy mojemu rozmówcy streściłem zebrane informacje, zasugerował: „Najlepiej, jakby im pan przesłał wszystko, co udało się ustalić. Na pewno nie zaszkodzi”.

Tylko papież mógłby zaprzeczyć przypisywanym mu wypowiedziom. Ale tego nie robi i najwyraźniej nikt nie śmie go o to zapytać. Zwłaszcza że wszyscy uważają je za możliwe.

Całowanie pierścienia

Leonid Sewastianow (w mediach społecznościowych używający także nazwiska Dawid Nataszyn) ma 45 lat. Urodził się w Rostowie nad Donem, w znanej rodzinie starowierców. Jego brat, Joan, jest księdzem, rektorem katedry w rodzinnym mieście. Dwaj pozostali bracia, Konstantyn i Dionizos, oraz siostra Anna, prowadzą działalność biznesową w Moskwie i na Krymie, gdzie po 2015 r. zarejestrowali większość swoich firm, zajmujących się produkcją betonu, budownictwem, hodowlą i połowem krewetek, gastronomią i hotelarstwem.

Współudziałowcem jest także mąż Anny, Robert Stubbline, Amerykanin od 25 lat mieszkający w Moskwie, wiceprezes firmy informatycznej Yandex, zwanej „rosyjskim google’em”, bo stworzyła i zarządza największą w tym kraju wyszukiwarką internetową. Jak mówi mi Piotr Żochowski, który w Ośrodku Studiów Wschodnich zajmuje się analizowaniem systemu bezpieczeństwa wewnętrznego Federacji Rosyjskiej, taka działalność wymaga odpowiednich licencji, m.in. od służb specjalnych: – Branża informatyczna ma strategiczne znaczenie z punktu widzenia autorytarnego państwa. Z tego względu duże firmy, zajmujące się świadczeniem usług cyfrowych, nie mogą pozostawać poza kontrolą władz federalnych.

Wróćmy jednak do Leonida. Gdy miał 17 lat, w 1995 r. wstąpił do seminarium duchownego w Moskwie. Po czterech latach studiów metropolita Cyryl – dziś patriarcha Moskwy i Wszechrusi, a wtedy szef departamentu spraw zewnętrznych prawosławnej Cerkwi – wysłał go do Rzymu, na Papieski Uniwersytet Gregoriański, gdzie przez trzy lata Sewastianow studiował filozofię moralną, a następnie do Waszyngtonu, na Uniwersytet George­town, gdzie zgłębiał stosunki międzynarodowe. Po powrocie do Rosji został członkiem zarządu firmy Protec, należącej do farmaceutycznego koncernu oligarchy Wadima Jakunina, jednego z najbogatszych Rosjan (123. miejsce na liście „Forbesa” w 2021 r.).

Nie zaprzestał też współpracy z patriarchatem moskiewskim – był członkiem stałym komisji starowierców oraz bliskim współpracownikiem nowego szefa departamentu spraw zewnętrznych, metropolity Hilariona. W 2009 r. założył, wraz z Hilarionem i Jakuninem, Fundację św. Grzegorza Teologa. Jej pierwszy program – „Fundusz dla życia” – przeciwstawiający się aborcji, pochłonął 50 mln dolarów, ofiarowanych przez farmaceutycznego oligarchę.

W 2011 r. Leonid Sewastianow był członkiem delegacji patriarchatu na spotkanie z Benedyktem XVI. Na filmie z Castel Gandolfo słychać, jak Hilarion przedstawia go jako swojego asystenta, choć oficjalnie nie pełnił żadnej funkcji. Na tym samym filmie widać, jak młody starowierca, jako jedyny z delegacji, całuje papieża w pierścień, za co został przez współwyznawców uznany za heretyka.

Po śmierci Benedykta opowiadał w rosyjskiej telewizji, że jego znajomość z papieżem emerytem sięga czasów studiów na Gregorianie, a ich ostatnie spotkanie miało miejsce w 2018 r., w watykańskim klasztorze Mater Ecclesiae. W czasie rozmowy Benedykt miał odnieść się do przepowiedni fatimskiej:

„Rozmawialiśmy przez około godzinę, a on zaczął prorokować o Rosji” – opowiadał Sewastianow. „Mówił, że jest takie proroctwo Matki Bożej, że Rosja musi być wielka, że Zachód coraz bardziej oddala się od chrześcijaństwa, że Rosja będzie musiała uchronić go przed utratą wiary”. Benedykt XVI miał też chwalić Moskwę za to, że „w ciągu 30 lat dokonała ogromnej ewolucji w przejściu od bezbożnictwa do chrześcijaństwa”. I wyrazić przekonanie, że „nowe pokolenie polityków wypełni fatimskie proroctwo”.

Osadnicy z imperium

Jak to możliwe, że starowiercy, którzy każdy kontakt z katolikami uważają za świętokradztwo, wybrali na swego prezydenta człowieka, który pocałował w rękę „rzymskiego papę”? Wielu z nich twierdzi, że unia, którą Sewastianow zarejestrował w 2019 r., nikogo nie reprezentuje – jest organizacją fasadową i propagandową, pomyślaną jako trampolina dla samozwańczego prezesa przed zbliżającymi się wyborami do Dumy.

By dostrzec paradoks tej sytuacji, wystarczy zestawić poglądy tej grupy wiernych – największych tradycjonalistów wśród ortodoksów – z wypowiedziami jej prezydenta, które są mieszaniną liberalizmu, ekumenizmu i pseudonaukowych teorii.

Starowiercy, zwani też staroobrzędowcami, odłączyli się od głównego nurtu prawosławnej Cerkwi w XVII w., odrzucając ówczesną reformę liturgii. Przez ponad dwieście lat uważani byli za heretyków, a jedynym ratunkiem przed prześladowaniami było dla nich osadnictwo na terenach oddalonych od skupisk ludzkich, gdzie zakładali własne kolonie. Dzięki temu przetrwali, a nawet powiększyli swą liczbę: w 1905 r., gdy zostali wreszcie uznani przez carskie władze, było ich blisko 20 mln. Wolnością nie cieszyli się długo – po rewolucji bolszewickiej stracili majątki (większość z nich była „kułakami”) i zostali zmuszeni do pracy w kołchozach. Zachowali wiarę, ale ich liczba spadła do 3 mln.

Często uważani są – także przez samych prawosławnych – za sektę zamkniętą na świat, który jest dla nich królestwem szatana. Szczególną niechęć czują do Zachodu i szerzącej się tam – ich zdaniem - zgnilizny moralnej. Odrzucają nie tylko aborcję, in vitro, małżeństwa homoseksualne i środki antykoncepcyjne (co nie odróżniałoby ich od większości wyznawców prawosławia i dużej części katolików), ale też współczesną modę czy nawet adopcję, którą uważają za pretekst do odbierania rosyjskim rodzinom dzieci, albo walkę z przemocą domową, która jest według nich przykrywką do ingerencji państwa w instytucję tradycyjnej rodziny.

Od blisko dekady cieszą się szczególną sympatią Kremla. W 2009 r. rząd opracował plan sprowadzania wyznawców „starej wiary” z zagranicy (głównie z państw bałtyckich, Kaukazu, Rumunii, USA, Kanady i Brazylii). Ich powrót miałby znaczenie nie tylko propagandowe, ale też umożliwiłby rozwój rolnictwa na Dalekim Wschodzie, gdzie starowiercy – najczęściej bogaci farmerzy – mieliby się osiedlać.

Gdy w 2017 r. rozpoczęto przygotowania do 400-lecia urodzin protopopa Awwakuma, przywódcy buntu, starowiercy lojalni wobec władzy zaczęli dostawać wielomilionowe dotacje. Pieniądze wykładał zarówno rząd (grant prezydenta Putina na stworzenie biblioteki cyfrowej wyniósł 6,5 mln rubli), jak i państwowe firmy (specjalną fundację wspierającą staroobrzędowców stworzyło konsorcjum Rostec, zajmujące się nowymi technologiami obronnymi).

Watykan – państwo idealne

„Jest dziś przekonanie, że starowierca powinien myśleć tylko o ratowaniu swej duszy: modlić się, pościć, chodzić na nabożeństwa. Ale 100 lat temu nasi ojcowie myśleli w zupełnie inny sposób. Byli ­aktywni w społeczeństwie, we wszystkich dziedzinach życia, muzyce, sztuce, ­literaturze, nauce, biznesie – należało do nich 60 proc. narodowego ­kapitału. Także w  polityce i życiu publicznym: tworzyli swoje partie, publikowali gazety, czasopisma, wspierali świeckie media, które odzwierciedlały ich aspiracje i zainteresowania” – mówił Leonid Sewastianow w wywiadzie promującym jego książkę „Paralelna historia ­Rosji, czyli wiara moich ojców”, w której próbuje zmienić opinię o starowiercach.

Według niego tradycja nie musi być ciężarem, ale bogactwem – mówi o jedności w różnorodności, ekumenizmie, braterstwie wszystkich ludzi, świecie bez granic, podkreśla rolę edukacji.

Watykan jest dla niego przykładem państwa niemal idealnego. „To najtrwalsza w dziejach świata monarchia, bo papież jest nie tylko głową Kościoła, ale i państwa” – mówił w 2019 r. „Nie byłoby źle, gdybyśmy mieli podobny system: osoba, która całe życie służy państwu, jest bohaterem Rosji albo pracy, mogłaby otrzymać status elektora i prawo wyboru na monarchę. Tak jak kardynałowie w Watykanie. Dla Rosji, kraju ogromnego, wielonarodowego i wielokulturowego, monarchia jest po prostu konieczna”.

To nie koniec osobliwych – jak na starowiercę – poglądów Sewastianowa. Jest pacyfistą, ale zwolennikiem prawa posiadania broni. Sprzeciwia się aborcji, ale popiera sztuczną prokreację i antykoncepcję. W 2015 r. twierdził, że zabójstwo Borysa Niemcowa było spiskiem zagranicznych służb, które chciały zdyskredytować i zdestabilizować Rosję. W 2020 r. chwalił pandemię, dzięki której ludzie zrozumieli, „że dla Boga wirus jest równie ważny jak człowiek, a wcielenie Jezusa uświęciło również wirusy i bakterie, bo ciało Zbawiciela składało się przecież w 10 proc. z drobnoustrojów”.

W 2021 r. napisał wstęp do angielskiego wydania książki „Historia. Fikcja czy nauka” Anatolija Fomenki i Gleba Nosowskiego, matematyków i akademików, twórców „nowej chronologii” – pseudonaukowej teorii, kwestionującej wiarygodność źródeł historycznych. Fomenko i Nosowski doszli do wniosku, opierając się na swojej matematycznej metodzie, że Jezus urodził się w 1152 r. nad Morzem Czarnym, a ukrzyżowano go 33 lata później nad Bosforem. Sewastianow pisze, że nie przesądza o prawdziwości tej teorii, ale uważa ją za ważną doktrynę naukową, zmieniającą myślenie o czasie i życiu, zmuszającą do zrewidowania utrwalonych schematów myślenia. Gleb Nosowski jest jego przyjacielem i mentorem, współzałożycielem unii starowierców.

Również w 2021 r. Sewastianow zaangażował się w inicjatywę budowy na Łubiance pomnika Iwana III, wielkiego księcia moskiewskiego, którego uważa za symbol jedności kultury rosyjskiej, bizantyjskiej i europejskiej. Dodajmy tylko, że głównym celem polityki Iwana III było zjednoczenie ziem ruskich, zawłaszczenie spuścizny Rusi Kijowskiej i walka z państwem polsko-litewskim. Wielki książę jest też uznawany za twórcę rosyjskich służb specjalnych.

Qui pro quo

Piotr Żochowski z OSW zauważa, że wiele faktów z życiorysu Sewastianowa i jego zagraniczna ścieżka edukacyjna, zwłaszcza studia w USA, stanowią mocną poszlakę, że prezes światowych starowierców „mógł być wspierany przez służby specjalne, a bez wątpienia znalazł się w zainteresowaniu wywiadu”.

– Działania inspiracyjne, np. nawiązywanie kontaktów z opiniotwórczymi osobami za granicą, tworzenie platformy „porozumienia” i podtrzymywanie sympatii do Rosji, to obszary działania typowe dla rosyjskich służb specjalnych. Aktywność Sewastianowa budzi podejrzenie, że nie jest działaniem jedynie z własnej woli.

Ekspert dodaje, że wysyłanie fałszywych sygnałów o możliwości prowadzenia rozmów z Rosją i zakończenia wojny to „dezinformacyjna inicjatywa Kremla”. A przedstawianie propozycji rozmów pokojowych, pod egidą Watykanu, ale na rosyjskich warunkach, to realizacja celów politycznych Moskwy.

Biorąc pod uwagę wieloletnie związki Sewastianowa z metropolitą Hilarionem, można by też postawić hipotezę, że prezydent starowierców jest emisariuszem postępowej frakcji patriarchatu – ekumenicznej i prozachodniej. I że w rozmowach z papieżem reprezentuje „dobrego Hilariona”, który kiedyś zastąpi „złego Cyryla”.

Katarzyna Chawryło, analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich zajmująca się prawosławiem, radzi podchodzić do takich teorii ostrożnie: – Cerkiew rosyjska jest dziś lustrzanym odbiciem tego, co dzieje się w systemie państwowym. Obowiązuje cenzura i zasada całkowitej lojalności. Wszystkie głosy opozycyjne są uciszane. Jeśli zdarzają się pojedynczy hierarchowie, którzy się nie zgadzają z Cyrylem, są od razu dyscyplinowani, tracą stanowiska i parafie. Niedawne odwołanie Hilariona i odesłanie na Węgry wiele osób uznało za degradację. Tak sugerowały zresztą jego własne komentarze. Owszem, zachowywał dystans wobec wypowiedzi Cyryla, a jego zaangażowanie w wojenną propagandę nie było intensywne. Może być też jednak tak, że został wysłany na Węgry, by realizować inne ważne z punktu widzenia Moskwy zadania. Patriarcha i Kreml są na pewno wdzięczni Węgrom za oponowanie wobec europejskich sankcji, w tym za sprzeciw wobec objęcia nimi Cyryla. Na podstawie dostępnych dziś informacji niewiele można powiedzieć w sposób pewny, bo uwarunkowania decyzji patriarchy nie są wiedzą publiczną, podobnie jak procesy decyzyjne na Kremlu.

Ekspertka przyznaje, że jeszcze kilka lat temu uważano Hilariona, który ma dziś 57 lat, za osobę „numer dwa” w patriarchacie moskiewskim i potencjalnego następcę Cyryla (lat 77). A także za człowieka wyróżniającego się na tle cerkiewnej nomenklatury – wszechstronnie wykształconego, mówiącego biegle kilkoma zachodnimi językami, otaczającego się kręgiem świeckich intelektualistów.

W tym kontekście ciekawie jawi się kwietniowa podróż papieża do Budapesztu. Rzadko się zdarza, by Franciszek odwiedzał jakiś kraj dwukrotnie w ciągu dwóch lat. Spotkania z Hilarionem nie ma w programie, ale można się spodziewać, że do niego dojdzie.

Kim więc jest Leonid Sewastianow? Agentem Kremla lub (i) patriarchatu czy po prostu mitomanem? Jego droga życiowa sugeruje, że w Watykanie nie pojawił się przypadkiem. By znaleźć się tak blisko papieża, mieć jego adres mailowy, numer telefonu komórkowego i wstęp do Domu św. Marty, nie wystarczy tylko sympatia czy zbieżność poglądów. Bo bez wątpienia o wielu sprawach – jak ekumenizm, stosunek do tradycji, powszechne braterstwo – obaj mówią tym samym językiem. 

O wojnie w Ukrainie rosyjski starowierca również mówi to samo, co papież. Albo odwrotnie. Co akurat robi sporą różnicę.©℗

Leonid Sewastianow nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Kremlowski łącznik