Krecia robota

W tej historii występują podstarzali europejscy komuniści, północnokoreańscy handlarze bronią i narkotykami, a także pewien kataloński arystokrata. Łączy ich osoba Kim Dzong Una: dyktatora-przedsiębiorcy.

14.12.2020

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „The Mole: Undercover in North Korea”. Na pierwszym planie Ulrich Løvenskjold Larsen, czyli tytułowy „kret”. /  / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „The Mole: Undercover in North Korea”. Na pierwszym planie Ulrich Løvenskjold Larsen, czyli tytułowy „kret”. / / MATERIAŁY PRASOWE

Serial dokumentalny „The Mole: Undercover in North Korea” (w wolnym przekładzie: „Kret: utajone śledztwo dziennikarskie w Korei Północnej”) pokazuje czarno na białym to, o czym wcześniej wielu mówiło, ale czego chyba nikt nie udowodnił dotąd z taką szczegółowością i w sposób tak brawurowy. Serial ten (pokazany niedawno przez telewizje publiczne w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii i Danii), będący efektem dziesięciu lat poszukiwań – w tym ryzykownej pracy dziennikarskiej pod fałszywą tożsamością – ujawnia mafijne praktyki władz w Pjongjangu oraz to, jak Korea Północna i jej wspólnicy w różnych krajach świata obchodzą międzynarodowe sankcje.

Metamfetamina i rakiety

Reżyser Mads Brügger nie spodziewał się, że tak szybko wróci do tematu Korei Północnej. Po premierze „Idiotów w Korei” (2009 r.) – pełnej absurdów satyry, zrealizowanej wraz z dwoma komikami w Korei Północnej – nie był w kraju Kimów mile widziany. Tymczasem rok później skontaktował się z nim pewien Duńczyk, o którym wcześniej nigdy nie słyszał. Ulrich Løvenskjold Larsen zaproponował mu, że zinfiltruje środowisko sympatyków Korei Północnej w Danii.

Brügger wątpił, by śledzenie podstarzałych komunistów i hipisów mogło ujawnić coś niezwykłego. Otrzymawszy od Larsena potwierdzenie, że będzie działać pro bono, wyraził jednak zgodę. Przekazując mu zestaw minikamer podkreślił, że interesują go tylko problemy międzynarodowe. Nie spodziewał się, dokąd zaprowadzi go pozornie błahe śledztwo.

Po sześciu latach budowania zaufania Larsen znalazł się w gronie najważniejszych osób związanych z międzynarodową Korean Friendship Association (KFA). Organizacja utrzymuje, że ma sekcje w 120 krajach, w tym w Polsce. Na jej czele stoi Katalończyk Alejandro Cao de Benós, który przez światowe media bywa przedstawiany jako „północnokoreański ambasador na Zachodzie”. Arystokrata, lubi paradować po Pjongjangu w północnokoreańskim mundurze obwieszonym medalami i zajmuje się promowaniem turystyki do KRLD (wycieczki prowadzi KFA). W filmie słyszymy jego buńczuczne zapewnienia, że ma dostęp „aż do samego marszałka Kim Dzong Una”.

Larsen przedstawia mu „Jamesa” (to pseudonim), biznesmena z Bliskiego Wschodu, zainteresowanego inwestycjami w Korei. Do tej roli reżyser zatrudnił byłego przemytnika narkotyków i łowcę adrenaliny Jima Latrache-Qvortrupa. Elegancko ubrany, muskularny mężczyzna z zawadiackim wąsem wyglądał jak skrzyżowanie hipstera z Rumcajsem. Szybko zyskał zaufanie równie ekscentrycznego lidera KFA.

Podczas aranżowanych spotkań Cao de Benós stara się zareklamować Pjongang. Według Katalończyka wyłączenie Korei Północnej z międzynarodowej wspólnoty jest zaletą kraju, otwiera bowiem nowe perspektywy biznesowe. Asortyment jest szeroki, od broni po metamfetaminę. W odpowiedzi James mówi, że zainteresowany jest wsparciem organizacji walczących z Izraelem.

Nie jest tajemnicą, że Korea Północna wspiera Hezbollah i Hamas. W posiadaniu obu organizacji znajdowano północnokoreańską broń, a północnokoreańscy wojskowi pomagali np. w budowie tuneli między Libanem a Izraelem. Ten niecodzienny sojusz wynika po części z bliskich kontaktów KRLD z Iranem i Syrią, a po części z kalkulacji: atak na Izrael jest w oczach Pjongjangu atakiem na USA.

W każdym razie historia ta wystarczyła, by Cao de Benós zdecydował się zaproponować Jamesowi bliższe zapoznanie się z niecodzienną ofertą.

Bombowe menu i totalitarne przedszkole

Sankcje wiążą ręce każdemu, kto chce współpracować z Koreą Północną. Teoretycznie. „Wszystko da się załatwić” – uspokaja w filmie Katalończyk. W międzyczasie sam zostaje jednak aresztowany za posiadanie broni i otrzymuje zakaz wyjazdu z Hiszpanii.

Larsen i James jadą więc do Korei sami. W surrealistycznej scenie odwiedzają północnokoreańską fabrykę broni. W jej podziemiach, przy suto zastawionym stole i alkoholu, otrzymują katalog pełen najnowszych zabawek reżimu: od artylerii rakietowej krótkiego zasięgu po czołgi. Przy każdym produkcie – cena w dolarach. James radośnie podpisuje wstępną umowę. Na miejsce budowy fabryki broni, która ma posiadać sekcję chemiczną (raz jeszcze: metamfetamina), zostaje wybrana Uganda. Zaprzyjaźnione z KRLD władze tego kraju miały przymknąć oko na cały proceder.

Wizyta w Ugandzie odsłania mafijną sieć powiązań północnokoreańskiego reżimu. W jednej z najbardziej bolesnych scen w filmie skorumpowani oficjele opowiadają bajki mieszkańcom wyspy, na której ma powstać fabryka broni, o planach budowy szpitala i zapowiadają ich przesiedlenie. Dalsza odyseja prowadzi bohaterów przez takie kraje jak Kambodża, Chiny, Rosja czy Jordania. To pośrednik z tego ostatniego państwa miał zająć się transportem potrzebnej przemysłowi zbrojeniowemu ropy do KRLD. Wszystkim spotkaniom towarzyszą Koreańczycy z lokalnych ambasad. Z immunitetem zapewne czuli się bezkarnie.

Duński duet przez kilka lat prowadzi nas przez liczne układy i rozmowy. Jednym ze zwieńczeń jest odebranie projektu fabryki w ambasadzie KRLD w Sztokholmie. Kolejnym etapem byłoby już tylko przelanie pieniędzy na odpowiednie konta.

Dokument rzuca również światło na miłośników Korei Północnej. To hermetyczna grupa, o dziwo często młodych osób i praktycznie wyłącznie mężczyzn. Trudno powiedzieć, czy do państwa Kim Dzong Una przyciąga ich bardziej fetysz siły czy skrajne zwątpienie w świat zachodnich wartości. Sceny, w których Cao de Benós wręcza „towarzyszom” medale za zasługi w rytm pompatycznej pół- nocnokoreańskiej muzyki puszczonej z telefonu to tragifarsa.

Do tej pory ludzie ci byli postrzegani jak kolejni miłośnicy teorii spiskowych: dziwni, ale niegroźni. Serial podważa to przekonanie. Do myślenia daje również zawrotność kariery Larsena: przytakując i wychwalając lidera, stał się jego prawą ręką w organizacji.

Śledztwo może potrwać lata

Publikacja historii „Kreta” wywołała burzę. Północnokoreańska ambasada w Szwecji nazwała trzyczęściowy dokument „totalną fabrykacją”. Według jej pracownika film został wyprodukowany przez wrogie siły w celu zakłócenia 75. rocznicy istnienia Koreańskiej Partii Pracy – dokument miał premierę dzień po tym wydarzeniu. Władze KRLD zapowiedziały również, „że wszystko wyjaśnią”. W obliczu zebranych nagrań nie będzie to proste zadanie i Koreę Północną mogą czekać prawne konsekwencje.

Łatwość, z jaką bohaterowie weszli w szarą strefę północnokoreańskiego handlu bronią i narkotykami, zaskoczyła analityków. Część uważa, że to dowód na desperację Pjongjangu. W filmie jeden z Koreańczyków narzeka na upadek Państwa Islamskiego w Syrii. „Od tamtej pory praktycznie nie mamy klientów” – mówi w jednej ze scen. Inni eksperci wskazują na przepaść między zewnętrznym światem a tajnymi służbami Korei Północnej, które nie dostrzegły mistyfikacji. Wystarczyłoby przecież trochę wysiłku, by odkryć tożsamość Jamesa. Z drugiej strony reżyser podkreśla w wywiadach, że kryminalna przeszłość Latrache-Qvortrupa wcale nie musiałaby działać na jego niekorzyść…

Twórca filmu przekazał już część zebranych do niego materiałów – wskazujących na naruszenie międzynarodowych sankcji – władzom poszczególnych krajów. Ministerstwa spraw zagranicznych Danii i Szwecji zwróciły się do ONZ o zbadanie sprawy. Obecnie reżyser jest w trakcie negocjacji z przedstawicielstwem ONZ. Zgromadzone materiały są olbrzymie, dalece wykraczające poza trzyczęściowe dzieło i obejmujące również wiele nagrań wyłącznie audio. Myli się ten, kto spodziewałby się szybkich decyzji w tej sprawie. Śledztwo ONZ może zająć lata.

Utracona twarz reżimu

Koreańczycy znani są ze swojej obsesji wobec wizerunku. Być może reżim w Pjongjangu mógłby przełknąć kwestię ujawnienia handlu bronią, ale już nie handlu narkotykami. Taka utrata twarzy może kosztować posady, a nawet życie wielu ludzi. Amerykański portal NK News – specjalizujący się w publikowaniu informacji o Korei Północnej – podał, powołując się na swój kontakt w tym kraju, że niektórym Koreańczykom zaangażowanym w sprawy pokazane w filmie grozi obóz. Z drugiej strony w ostatecznym rozrachunku nie istnieją sposoby, aby ukrócić ten proceder. Elity w Pjongjangu, które pociągają za sznurki, i tak pozostaną bezkarne.

Tymczasem czerwony arystokrata z Hiszpanii próbuje teraz na wszelkie sposoby negować finalny efekt pracy Brüggera. Przedstawia swoją wersję historii, w której miałby przez lata odgrywać podwójną rolę, chcąc sprawdzić, czy kontaktująca się z nim dwójka, Larsen i James, nie zamierzają zrobić czegoś nielegalnego (sic!).

W filmie Cao de Benós przekonywał, że „cokolwiek robisz w Korei Północnej, zostaje w Korei Północnej”. Na szczęście już nie. ©


Film „Kret w Korei" dostępny jest na platformie VOD Against Gravity >>>


 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2020