Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
...„Teatr odzyskany”. Jako Serbowie musieli uciekać z Prisztiny po wojnie w 1999 r. Lecz wciąż chcieli grać, ponad podziałami.
– Wtedy byli tylko ludzie i lista płac. Nie mieliśmy budynku. Naszą własność stanowiła jedna szafka na buty – wspomina NENAD TODOROVIĆ. – Kiedy zostałem menedżerem teatru, postanowiłem: wrócimy do normalności.
W kraju, w którym „bezprzewodowo” oznacza „bez drutów kolczastych”, normalność też wygląda inaczej, np. jakieś dwa lata temu „normalnie” zrobiło się w miasteczku Orahovac (tam wystawiali sztukę Moliera). Serbowie i Albańczycy zaczęli się porozumiewać. Wciąż się nienawidzą, lecz przynajmniej żyją już razem.
– Nie mamy repertuaru, z którego cieszyliby się nacjonaliści. Wiemy, że polityka zabija kulturę – mówi Todorović, w którego teatrze premiery wypadają zwykle o tej porze, kiedy w całym Kosowie wyłącza się na dwie godziny prąd. Białe kable od agregatów łączą stół mikserski, konsolę oświetleniowca z głośnikami i reflektorami – niczym system podtrzymujący życie.