Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ledwo ucichł bunt sprowokowany relacjami szpiegów, a zaczął się następny. Korach z rodu Lewiego oraz potomkowie Rubena wszczęli konflikt przeciwko Mojżeszowi. Zarzucili prorokowi, że jego władza nie ma dobrego uzasadnienia, wszak nie tylko on, ale wszyscy członkowie ludu są święci. Przecież cały naród stał pod górą Synaj, gdzie otrzymali objawienie i nikt nie może uważać, że posiada specjalne przywileje. Nikt, jak wynika z rozumowania Koracha, nie może rościć sobie wyłącznego prawa do przewodzenia ludem. Co najwyżej władza powinna w tej sytuacji przechodzić rotacyjnie od jednego do następnego kapłana. Korach atakował w pierwszym rzędzie Aarona, pierwszego arcykapłana. Był tym łatwiejszym celem, ponieważ to za jego sprawą wytopiono Złotego Cielca.
Mojżesz usłyszał słowa buntowników i, jak czytamy, padł na oblicze swoje. Dlaczego aż tak dotknęły go te słowa? Czy dlatego, że bał się po prostu utraty władzy? Czy chodziło mu o zachowanie twarzy i autorytetu wśród ludu Izraela?
Korach w istocie nie tyle postawił wyzwanie Aaronowi i Mojżeszowi, ale samemu Bogu. Mojżesz wszak stał się prorokiem nie ze swojego wyboru. Nie z woli ludu pełnił swoją funkcję. To Bóg wezwał tego opornego człowieka do prowadzenia Hebrajczyków od Egiptu do granic Ziemi Obiecanej. To Bóg kazał mu wspiąć się na górę Synaj i jemu powierzył swoją Torę.
Dlaczego więc Korach rzucił wyzwanie Mojżeszowi i swemu Panu? Różne są tego wyjaśnienia. Powiadają, że był bardzo majętnym człowiekiem, a nie jest czymś wyjątkowym, że z bogactwem idzie w parze pragnienie władzy. Inni powiadają:
stało się tak dlatego, że Korach poczuł się poniżony tym,
iż Mojżesz ogolił mu głowę, przygotowując do służby Lewitów. To wyjaśniałoby źródło jego imienia. "Korach" oznacza łysy. Są tacy, którzy powiadali, że Korach jest kolejnym wcieleniem Kaina. Obydwoma kierowała ślepa i samoniszcząca zawiść. Jest w tym zestawieniu coś zastanawiającego. Korach został ukarany: ziemia się otworzyła i pochłonęła go i całą jego zgraję. Podobna rzecz się zdarzyła w historii Abla i Kaina. Ziemia pochłonęła zamordowanego brata i jego krew po dziś dzień woła z głębi. Wiemy też, że Korach był kimś. Jak uczą midrasze, uchodził za człowieka mądrego, bo powierzono mu zadanie wyjątkowe, nosił Arkę. Mógł jako ktoś tak doceniony uważać, że jemu też należy się cząstka władzy Mojżesza.
Korach miał za sobą pewne argumenty. Trudno zaprzeczyć, że wspólnota Izraela jest święta. Ale zastanówmy się, do czego odnosi się owa świętość? Czy tylko do momentu objawienia? Czy jest czymś raz na zawsze danym? W czym ujawnia się świętość? Pewien cadyk z Lublina powiadał, że świętość zawiera w sobie dwie modalności czasu. Dotyczy przeszłości, tego dnia, gdy Bóg przemówił znad dymiącej góry Synaj. Ale odnosi się też do przyszłości. Świętość Izraela urośnie i stanie się faktem, gdy lud dojrzeje i spełni swoją misję. A więc zwraca się w stronę mesjańskiej przyszłości.
Przyszłość i potomkowie Koracha świadczą przeciw niemu. Jednym z jego potomków był prorok Samuel, syn Anny. Ten, który uczynił najwięcej dla odrodzenia Izraela po kilku wiekach wojen bratobójczych i po czasach idolatrii. Samuel namaścił dwóch pierwszych królów Izraela: Saula i Dawida. Prorok okazał się
mądrzejszy od swego przodka. Nie próbował sobie uzurpować praw królewskich. Posłusznie wykonywał wolę Boga.
Błąd Koracha (może i radykalnych teorii demokracji) polega na tym, iż uwierzył w to, że o pozycji i władzy duchowej decydują ludzie sami, że to oni potrafią wskazywać nie tylko na tego, kto ma rządzić, ale też mogą rozstrzygnąć, komu zostały dane wyjątkowe przymioty duchowe. Tak chyba nie jest. Z Tory wynika jednoznacznie: prorokiem i kapłanem może być tylko ten, kto został wskazany przez Boga i jest wykonawcą Jego woli.
Potomkowie Koracha wiedzieli też, że obecność Boga i świętości wymaga siły i żarliwości. W Psalmie 42 pouczającym właśnie synów Koracha czytamy: "Jak jeleń pragnie wód płynących, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże!". Oni pragnęli Boga żywego i chcieli ukazać się przed Jego obliczem. Śpiewali w wielkiej radości i trwodze pieśni w Świątyni. Potomkowie buntownika wiedzieli, że świętość nie jest czymś oczywistym, zastanym, danym raz na zawsze. Jest czymś, o co stale drżeć musi dusza wołając: "On jest zbawieniem moim i Bogiem moim".