Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A więc świadkowie owego nadzwyczajnego wydarzenia nie zrozumieli, o co w nim chodzi. Nie odczytali znaczenia, wymowy tego faktu. Interesowało ich co innego. Oto zjawił się ktoś, kto potrafi więcej od innych, i nadarza się okazja, żeby wykorzystać to do własnych celów. Nie, wcale nie do czegoś złego. Przecież dobrze jest być najedzonym i wyspanym.
Przeszkoda, na jaką natknął się Jezus w kontaktach z ludźmi, też nie była czymś nadzwyczajnym. W swoim czasie w podobnym położeniu znalazł się Mojżesz. Kiedy przemierzającym pod jego przywództwem pustynię wędrowcom zagląda w oczy głód, podnoszą oni bunt. Występują przeciw temu, kto ich ocalił. W chwili desperacji chcą wracać tam, skąd przyszli – do domu niewoli, który zaczyna się im jawić jako kraj mlekiem i miodem płynący.
Ani więc cudowne rozmnożenie chleba, ani manna i obfitość przepiórek spadających z nieba nie były w stanie przekonać świadków tych wydarzeń do racji Mojżesza i Jezusa. Nie bez powodu. Trudność w uchwyceniu sensu tych nadzwyczajnych wydarzeń nie wynikała tylko ze złej woli uczestniczących w nich aktorów. Przyczyna tkwi w samych wydarzeniach, w ich nadzwyczajności właśnie.
Dzieje się tak dlatego, że cud to za mało. W Biblii chodzi o coś więcej: o powszedniość. O konkret, o konkretny chleb i wino, o wodę, o słowo (a raczej język, mowę), a przede wszystkim o konkretnego człowieka z imieniem i nazwiskiem. Chodzi o poważne traktowanie tego, co się wydarza, umiejętność oglądania rzeczywistości ze wszystkich możliwych stron, na wszystkie możliwe sposoby. Takim wydarzeniem jest Jezus, jak też każdy inny człowiek. Z tym że Jezus jest przypadkiem szczególnym. Przez dwa tysiące lat próbujemy odczytać jego tajemnicę i wciąż więcej przed nami niż za nami. On jest cudem, czyli kimś, kto prowadzi tych, którzy Mu zaufali, dalej niż sami iść zamierzali, poza wszelkie horyzonty – w głąb rzeczywistości.
„Mój Ojciec daje wam prawdziwy chleb z nieba, bo chlebem Bożym jest ten, który zstępuje z nieba i daje życie światu”, mówi Jezus. Jezus chlebem, pokarmem – więc jak się Go spożywa? Odpowiedź nasuwa się sama: w Komunii. Istnieje też coś bardziej pierwotnego, wcześniejszego, bez czego samo przyjmowanie Komunii – nawet pod dwiema postaciami – na niewiele się zda. Zanim dojdzie do skomunikowania człowieka z Jezusem w Eucharystii, człowiek musi o Jezusie usłyszeć, polubić Go, zaufać Mu. A więc nawiązać więź psychiczną, duchową. Bez niej jesteśmy skazani tylko na konsumpcję świętych obrzędów.