Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ten urodzony w Szwajcarii Francuz o polskich korzeniach początkowo przyglądał się społecznym grupom. Robił zdjęcia mieszkańców alternatywnej społeczności Kamionki (2003), wykonał cykl zdjęć w więzieniu na krakowskim Podgórzu. Jednak szybko zwrócił się w inną stronę.
Katastrofy i przełomy
Zaczął przyglądać się architekturze modernistycznej, powstającej od lat 60. do 80. ubiegłego stulecia, przede wszystkim na terenie Polski i byłego Związku Radzieckiego. W cyklu „Hydroklinika” (2004) obfotografował opuszczony szpital uzdrowiskowy w Druskiennikach na Litwie. Także na Litwie powstały zdjęcia tamtejszych przystanków autobusowych z lat 60. i 70.: budynków-rzeźb o zaskakująco często oryginalnych geometrycznych kształtach. Z kolei w serii „Kolorobloki” (2006) sfotografował warszawskie bloki, których fasady pokryto matowym szkłem, tworząc kolorowe wzory. W tym samym roku powstaje dokumentacja wnętrz zamkniętego Hotelu Europejskiego w Warszawie.
W oszczędnych, a jednocześnie precyzyjnych zdjęciach Nicolas Grospierre przedstawia architekturę podupadłą, ulegającą zniszczeniu. Dokumentuje relikty, ślady uprzedniej rzeczywistości politycznej i społecznej. Nie ma tu zgiełku zwykłego życia, zostało w nich odrzucone wszystko to, co zbędne. Zdjęcia Grospierre’a wydają się pozbawione emocji, „zimne”, wykalkulowane. Są bliskie fotografiom inwentarzowym, nieprzypadkowo bywa on porównywany do Hilli i Bernda Becherów, dokumentujących przez dekady zanikającą niemiecką architekturę przemysłową.
Często w tekstach poświęconych Grospierre’owi przywoływane jest jego zdanie: „katastrofa czyni modernizm jeszcze piękniejszym”. Jednak w jego fotografiach nie ma sentymentalizmu czy postromantycznego zauroczenia poetyką ruin. To nie wyłącznie „portrety” konkretnych budowli, lecz idei, które stały za ich powstaniem. Niektórzy widzą tu bezlitosną krytykę architektury czasów komunistycznych. Niesłusznie. Jak tłumaczył artysta: „Dla mnie modernizm, a szczególnie modernizm w architekturze, jest ucieleśnieniem najbardziej szlachetnej idei w dziejach ludzkości – postępu. Niestety, ta idea poniosła porażkę, ale przegrana nabrała pewnej szlachetności właściwej upadłym ideałom”.
Na prace Grospierre’a można też popatrzeć jak na studia nad sytuacją przełomu, bliższe naukom społecznym niż praktyce artysty. Nie jest to chyba przypadek. Grospierre studiował socjologię i politologię w Paryżu i Londynie, a jedna z jego prac naukowych dotyczyła grupy społecznej, jaką jest inteligencja, i jej zmianom w postkomunistycznej Polsce. I to III RP poświęcił jeden z najsłynniejszych swoich cykli. W „Hotelu Polonia” znalazły się zdjęcia gmachów reprezentacyjnych dla ostatniego dwudziestolecia, m.in. Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, biurowca Metropolitan Normana Fostera, osiedla Marina Mokotów czy bazyliki w Licheniu. Zdjęcia Grospierre’a przedstawiały ich aktualny stan (obok Kobas Laksa pokazał ich wizję w 2047 r.). Są to zimne, niemalże bezludne widoki, emblematy nowych czasów, przytłaczające swą potęgą. Powstał przewrotny portret III RP, sukcesu i pustki.
Trybuna trucheł
Grospierre coraz częściej wychodzi poza tradycyjne ramy fotografii. W „Bibliotece” z 2006 r. zdjęcia oraz specjalnie skonstruowane obiekty umieścił w działającym na warszawskiej Woli Pałacu Starej Książki, mieszając fotograficzne wyobrażenia z prawdziwymi bibliotecznymi półkami. Z kolei powstałe we współpracy z Olgą Mokrzycką „Mauzoleum” (2007) pokazał na trybunie honorowej przed Pałacem Kultury i Nauki, z której to 1 maja partyjni działacze PRL-u odbierali hołd od uczestników pochodu. Ściany tego opuszczonego dziś miejsca pokryto zdjęciami rozmaitych wypchanych myśliwskich trofeów. Ponure głowy martwych zwierząt podkreślały pewien surrealizm symbolu dawnego systemu. Z nieodległej przeszłości pozostały tylko smutne truchła.
W pracach Grospierre’a coraz silniej zostaje podkreślony problem kolekcjonowania. Na wystawie „Kunstkamera”, zorganizowanej w 2009 r. w Zamku Ujazdowskim, artysta stworzył ośmioboczne pomieszczenie, przypominające dawne kolekcjonerskie gabinety. Na ścianach znalazły się dziesiątki zdjęć, własnych, ale też znalezionych przez artystę. Wszystkie one tworzyły rodzaj wielkiej kolekcji-archiwum wyobrażeń. Robienie zdjęć stało się sposobem na gromadzenie wiedzy, narzędziem do zrozumienia rzeczywistości. Coraz częściej pojawia się też namysł nad wizualną reprezentacją instytucji. Tak było w przypadku „Biblioteki” czy cyklu „Bank” (2009), dotykającego obrazowania władzy instytucji finansowych.
Gabinet
Problemowi reprezentacji władzy został poświęcony także jego najnowszy cykl. Na zdjęciach Grospierre’a widzimy kolejne Owalne Gabinety. Takie same, a jednak różne. Jedne z kopii odtwarzają jego wygląd z czasów konkretnej prezydentury, nie pomijając najdrobniejszych szczegółów, inne są „wariacjami na temat”. Jedne i drugie, jak zauważa sam Grospierre, „mogą uruchamiać identyfikację społeczeństwa z Białym Domem”. Dają złudną możliwość dotyku majestatu tego miejsca, ale są również sposobem na „oswojenie” władzy, uczynienia jej bliższej „zwykłym ludziom”. Bo architektura – co udaje się pokazywać Grospierre’owi – jest nośnikiem kolektywnej pamięci.