Kneble

Czy w Polsce możliwe są dyskusje, w których jest miejsce zarówno na merytoryczną krytykę, jak oddanie sprawiedliwości krytykowanemu, a nawet przyznanie się do błędu, jeśli samemu się pobłądziło? Sądząc po tym, jak wygląda polemika z naszymi tekstami na temat ostatniej książki Wojciecha Tochmana - nie.

02.08.2011

Czyta się kilka minut

Wokół opublikowanej przez "Tygodnik" rozmowy z Mał­gorzatą Wosińską ("Tajemnice traumy", "TP" nr 24/11) narosło tyle nieporozumień i fałszywych interpretacji, że trzeba przypomnieć kilka rzeczy podstawowych.

Pierwsza (pochlebna) recenzja z książki Wojciecha Tochmana "Dzisiaj narysujemy śmierć", napisana przez Halinę Bortnowską, ukazała się w "TP" osiem miesięcy temu. Parę tygodni później do redakcji nadeszły krytyczne wobec Tochmana listy polskich pallotynów, m.in. autorstwa jednej z opisywanych przez reportera postaci, przebywającego w pallotyńskiej misji podczas ludobójstwa w Rwandzie ks. Stanisława Filipka.

Listy te stały się dla nas inspiracją, by podjąć próbę pogłębienia obrazu wydarzeń na Gikondo w 1994 r. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy wrażenie, jakie można wynieść z lektury książki Tochmana - iż jedynym przedmiotem troski pallotynów było to, żeby masakra nie odbyła się w świątyni i żeby uratować przed zbezczeszczeniem Najświętszy Sakrament - odpowiada rzeczywistości. Na publikację samych listów się jednak nie zdecydowaliśmy w przekonaniu, że - by posłużyć się określeniem korespondencji ks. Filipka przez jego zakonnego współbrata, ks. Jerzego Limanówkę - są "zbyt emocjonalne, zbyt osobiste i zbyt ogólne wnioski wysnuwają". A także ze względu na retoryczne pytania, kierowane pod adresem Wojciecha Tochmana: "Kto go przysłał? Kto za nim stoi? W imię jakiej ideologii manipuluje czytelnikiem?" - deprecjonujące autora książki, lecz nie poparte argumentami. Byliśmy przekonani, że ważna rozmowa zarówno o postawie Kościoła w Rwandzie podczas ludobójstwa, jak i o konkretnych ludziach - świadkach, uczestnikach i ofiarach tamtych wydarzeń - nie może się toczyć przy użyciu takiego języka.

To dlatego, wyposażony w listy pallotynów ks. Adam Boniecki rozmawiał z Wojciechem Tochmanem ("Kraj płacze, a ich nie ma", "TP" nr 21/11). I to dlatego, po publikacji tamtej rozmowy zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie kolejnej - z Małgorzatą Wosińską. Z jej listu, nadesłanego do redakcji po wywiadzie z autorem "Dzisiaj narysujemy śmierć", wynikało, że o pallotynach z Gikondo można mówić inaczej, niż zrobił to Tochman i niż mówią oni sami. Nie kwestionując opisywanych przez reportera faktów, Wosińska dawała ich pełniejszy obraz, choćby uwzględniając perspektywę wiary, którą kierowali się pallotyni.

"Misjonarze wrócili do Rwandy, kiedy maczety były jeszcze ciepłe. Mieli wysoko podniesione głowy" - twierdził Tochman. Całe świadectwo Wosińskiej przeczyło tej tezie. Trudno rozmowę z nią streszczać (choć może należałoby, bo polemiści robią z jej wypowiedzi karykaturę), lepiej jeszcze raz zachęcić do nieuprzedzonej lektury na naszej stronie internetowej. To nie są łatwe sądy i oceny - i może dlatego wzbudziły tak nerwową reakcję.

Lustracja Wosińskiej

Kiedy opublikowaliśmy "Tajemnice traumy", dziennikarka "Gazety Wyborczej" Magdalena Grochowska zarzuciła nam... lustrowanie Tochmana ("Reportaż ze skutkiem śmiertelnym", "GW" z 18-19 czerwca). Po czym jej redakcja zabrała się za... lustrację Wosińskiej. Zamiast podjąć merytoryczny spór, czyniono aluzje do wieku i "przyjemnej dla oka" fotografii (Mariusz Szczygieł, "Dlaczego reporter nie żywi się ciszą", "TP" nr 26/11). Kiedy te "argumenty" okazały się niewystarczające, sięgnięto po kolejne: napisano, że Małgorzata Wosińska "psychotraumatologiem nie jest, a dopiero chce nim być" (Mariusz Szczygieł, "Bo ja tam byłam", "Duży Format" z 28 lipca). I dalej: "Jeśli Małgorzata Wosińska nie jest osobą, za którą się podaje, to jej psychotraumatologiczne konkluzje można odczytywać jako zbudowane na oszustwie".

Chciałoby się powiedzieć, że mamy tu klasyczny przykład stylu polskich polemik, których uczestnicy zamiast wypowiadanymi słowami wolą zajmować się osobą mówiącego. Wyjaśnijmy jednak: list-opinia fundacji Pomorskie Centrum Psychotraumatologiczne, w której posiadaniu jest - jak to zostało elegancko ujęte na łamach "Dużego Formatu" - Mariusz Szczygieł, a z której ma jakoby wynikać, że rozmówczyni "Tygodnika" jest oszustką, została napisana za wiedzą i zgodą Małgorzaty Wosińskiej na prośbę Wojciecha Tochmana. Szczygieł cytuje ją w taki sposób, żeby pominąć zdania o uczestnictwie Wosińskiej w szkoleniu psychotraumatologicznym, uprawniającym do udzielania pomocy interwencyjnej i stabilizującej dla osób po przeżytej traumie. Owszem, w sensie formalnym szkolenie nie zostało ukończone, ale przerwa w kursie wynikała z wyjazdu do Rwandy, podczas którego nasza rozmówczyni pozostawała w stałym kontakcie ze swoimi opiekunami z fundacji - także ze względu na charakter działań, jakie podjęła na Gikondo.

Odpowiadając na pytania Wojciecha Tochmana, wiceprezes fundacji Pomorskie Centrum Psychotraumatologiczne Dorota Modrzyńska nie zgłasza wątpliwości co do psychotraumatologicznych kompetencji Małgorzaty Wosińskiej i co do tego, że podejmowana przez nią "stabilizacja stanu psychicznego [pallotynów] po wyrażonej zgodzie rozmówcy" była potrzebna. Że warunki rwandyjskie dramatycznie różnią się od polskich, Tochmanowi nie trzeba chyba przypominać. "Nie wiemy, czy metody psychotraumatologii są wystarczające, ale na pewno nie szkodzące - kończy swój list do reportera Modrzyńska. - Wydaje nam się, że równie ważne jest otwarte mówienie o traumie i jej przebiegu, tak jak m.in. książka, którą Pan napisał".

Kto tu jest ofiarą

To, co zrobiła Małgorzata Wosińska, było właśnie próbą podjęcia otwartej rozmowy o traumie i jej przebiegu - w istotnych punktach uzupełniającą książkę Tochmana. Szkoda, że zamiast dostrzec ten fakt, Joanna Tokarska-Bakir ("Zapiski współwinnego widza" w "Dużym Formacie" z 28 lipca) woli zajmować się "osobą tuż po magisterium, za to znacznie przed doktoratem", która ośmieliła się skrytykować "reportera górującego nad nią dorobkiem i doświadczeniem". ("»Wojtek«, mówi Wosińska o dziennikarzu, którego spotkała raz w życiu przez pół godziny, co ma zapewne zniwelować różnicę wiedzy i rangi, jaka ich dzieli" - pisze Tokarska-Bakir, ignorując za to sprostowanie przez "Tygodnik" tej nieprawdziwej informacji, bowiem kontakty dwojga naszych rozmówców nie ograniczyły się do jednej rozmowy, a po wyjeździe z Rwandy Tochman wielokrotnie się z Wosińską porozumiewał, ba: wręcz konsultował).

W obronie autora "Dzisiaj narysujemy śmierć" prof. Tokarska-Bakir stanęła najpierw w internetowym "Dwutygodniku", później ten sam tekst "nadesłała" do redakcji "Dużego Formatu", która zamieściła go z niewielkim skrótem - usuwając przywołanie wspomnianego już listu Doroty Modrzyńskiej. Jakim sposobem list do Wojciecha Tochmana znalazł się w posiadaniu również Pani Profesor? Niech każdy sam sobie dopowie...

Nie chcemy jednak sprowadzać rozmowy o "Tajemnicach traumy" do poziomu narzuconego przez "Gazetę". Pani Profesor - niezależnie od tego, co pisze obok prof. Katarzyna Kaniowska - chcemy jedynie zwrócić uwagę, że o pallotynach jako o ofiarach tamtych wydarzeń mówił ks. Bonieckiemu sam Tochman: "Uważam, że ksiądz [Filipek - red.] jest ofiarą. Może w czasie krótkiego kontaktu, kiedy tylko mnie egzaminował, kim jestem i kto za mną stoi, nie dostrzegłem tego dość wyraźnie". Małgorzata Wosińska tłumaczyła: "Mieli dylematy »wziąć kogoś na samochód czy nie? - zabiją mnie, jak wezmę, czy nie? - pewnie zabiją, nie biorę. Z takich wyborów składały się tamte dni misjonarzy«. Najświętszy Sakrament to przy nich nic". Nie chodzi tylko o to, że życie tych ludzi było zagrożone, także o to, że później musieli się zmagać ze skutkami ludobójstwa: moralnymi, psychicznymi, także czysto fizycznymi. Czy i jak sobie z tym poradzili, to osobna kwestia.

Powtórzmy jeszcze raz to, co napisaliśmy w odpowiedzi Mariuszowi Szczygłowi i Magdalenie Grochowskiej ("Witamy w Polsce", "TP" nr 26/11): "Być może jest tak, że to, czego świadkami i ofiarami byli misjonarze z Gikondo, jest nieprzekazywalne. Być może my, którzy nigdy nie słyszeliśmy dźwięku spadającej maczety, których ciała nie doświadczyły z tak straszliwą intensywnością fizjologii lęku i których umysły nie musiały sobie radzić z powracającą traumą, koszmarem, poczuciem winy, nigdy ich nie zrozumiemy. Tym bardziej jednak próba mówienia o tym, którą podjął Wojciech Tochman, domagała się dopełnienia próbą Małgorzaty Wosińskiej. Przykro nam, że oponenci z braku argumentów gotowi są poniżać i pouczać powiernika świadków i ofiar tej strasznej historii".

Ten zły "Tygodnik"

Problem śmierci w jeziorze jednego z zakonników raz już wyjaśniliśmy, odpowiadając Grochowskiej i Szczygłowi. Dlaczego po miesiącu Szczygieł kolejny raz wraca do zam­kniętej sprawy, poświęcając jej jedną trzecią swojej polemiki w "Dużym Formacie", ale nie znajdując miejsca na odniesienie się do naszego stanowiska? Czy nie dlatego, że w ten sposób łatwiej wykreować - bo przecież nie opisać - przeciwnika? Wyczulony na detal reportażysta tym razem nie zauważa nie detalu, ale rzeczy podstawowej: oto redakcja, z którą pozostaje w sporze, prostuje nieścisłość z opublikowanego przez nią materiału i wyraża żal z tego powodu. Przed miesiącem pisaliśmy: "Nie było intencją Wosińskiej sugerowanie jakiegokolwiek związku między tymi sprawami [między śmiercią zakonnika a książką Tochmana - red.]". Informowaliśmy, że nasza rozmówczyni miała poważne wątpliwości co do umieszczenia wtrętu o śmierci w jeziorze, jednak tekst czytało przed publikacją wiele osób - wszystkie były przekonane, że passus o utopionym był wstępem do właściwej uwagi, iż podczas jego pogrzebu, na którym zgromadzili się polscy pallotyni z całej Rwandy, panowała gęsta atmosfera - także z powodu książki. Szczygieł nie wspomina o tym ani słowem: po prostu powtarza zarzut, jakby nie było wyjaśnień i ubolewania ze strony "TP". Nieznający naszych tekstów czytelnik "Gazety" ma wiedzieć jedno: "Tygodnik Powszechny" jest be, mniejsza o szczegóły. Witamy w Polsce, po raz kolejny...

Twarz Kościoła

Być może najciekawsze pytanie, jakie pozostaje po tej smutnej wymianie zdań, dotyczy braku empatii, z jaką potraktowano pallotynów. Skąd się bierze ta łatwość ich oceniania, nazywania - jak czyni to Tokarska-Bakir - "mniej lub bardziej winnymi"? Czy nie dlatego, że polemiści Małgorzaty Wosińskiej mówiąc o przeżyciach misjonarzy przestają widzieć twarze konkretnych ludzi, a zaczynają widzieć instytucję: Kościół katolicki? Kościół, który - dodajmy - w sprawie ludobójstwa w Rwandzie nie odpowiedział dotąd na wszystkie pytania, także na te, stawiane jak najsłuszniej przez Wojciecha Tochmana.

Ta debata będzie miała na naszych łamach ciąg dalszy. I - jak już pisaliśmy - wciąż nie wiemy, do jakiej prawdy nas doprowadzi. Stąd m.in. na łamach katolickiego pisma chcielibyśmy wyrazić uznanie dla Małgorzaty Wosińskiej, która będąc od instytucji Kościoła co najmniej równie daleko jak Wojciech Tochman, spróbowała pallotynów zrozumieć - także w tym, o czym mówić nie chcieli lub nie potrafili.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, publicysta, autor wywiadów, kierownik działu Kultura. W „Tygodniku” od 1988 r., Współtwórca telewizyjnych cykli wywiadów „Rozmowy na koniec wieku”, „Rozmowy na nowy wiek” i „Rozmowy na czasie” (TVP).… więcej
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2011