Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wadę, która brzęczącą chmarą rzuca się po zmroku na wszystkich. To więcej niż niewygoda: to śmiertelne zagrożenie. Ugryzienia komarów, roznoszących choroby takie jak malaria czy zika, prowadzą rocznie do miliona zgonów na całym świecie. Setki milionów ludzi zapadają na ciężkie choroby.
Teraz do wojny zaprzęgnięto broń mikrobiologiczną.
Pierwsza bitwa zakończyła się sukcesem naukowców. Laboratorium na Tahiti niemal całkowicie wyeliminowało populację komarów na jednej z pobliskich wysepek. Badacze wykorzystali bakterię Wolbachia, bodaj najpowszechniejszego w naturze pasożyta, który infekuje nawet 70 proc. gatunków owadów. Wchodzi ona z nosicielami w złożone relacje: niektóre owady wręcz nie mogą się rozmnażać, gdy w ich organizmach brak „intruza”. W przypadku komarów od szczepu bakterii, którym są zainfekowane, zależy los potomstwa: jeśli oboje rodzice są nosicielami tego samego szczepu, komarzątka rozwijają się normalnie. Jeśli szczepy są różne, jajka nie rozwijają się prawidłowo i nie będzie potomstwa.
Naukowcy stworzyli więc fabrykę komarów. Wyhodowali miliony samców, które zainfekowali Wolbachią inną niż dominująca na wyspie, i wypuścili. Rezultatem był kolaps komarzej populacji.
Ta sama metoda, na przemysłową skalę, ma przetrzebić komarze populacje w innych obszarach, gdzie roznoszone przez nie zika, denga czy malaria zbierają śmiercionośne żniwo. Próby trwają już w Rio de Janeiro, Medelin czy Fresno. Nie zabijając ani jednego owada, naukowcy mogą doprowadzić do odkomarzenia wielkich obszarów żyjących dziś w cieniu tych najbardziej śmiercionośnych zabójców ludzkości. ©