Wojna z komarami

Kolejne plagi nawiedzają Brazylię. Najnowsza to wirus Zika.

07.02.2016

Czyta się kilka minut

Wirusa Zika obawiają się zwłaszcza kobiety w ciąży. Na zdjęciu: mieszkanka faweli Vila Canoas w Rio de Janeiro, 2 lutego 2016 r. / Fot. Pilar Olivares / REUTERS / FORUM
Wirusa Zika obawiają się zwłaszcza kobiety w ciąży. Na zdjęciu: mieszkanka faweli Vila Canoas w Rio de Janeiro, 2 lutego 2016 r. / Fot. Pilar Olivares / REUTERS / FORUM

Amanda, mieszkanka Rio de Janeiro, zaszła w ciążę w październiku 2015 r. Dwa miesiące później pierwszy raz usłyszała o wirusie Zika i jego możliwym negatywnym wpływie na dziecko – jeśli ciężarna kobieta złapie wirusa i przejdzie infekcję. Przeraziła się, gdy zobaczyła zdjęcia noworodków z mikrocefalią, czyli tzw. małogłowiem, które może być skutkiem infekcji wirusem Zika.

Dziewczyna mieszka w Vila da Penha, dzielnicy klasy średniej, i jest pracownicą socjalną szpitala stanowego im. Getúlia Vargasa w Rio, więc ma informacje z pierwszej ręki. Spanikowana, ponieważ wirus Zika przenoszą komary – zwłaszcza tzw. komary tygrysie – swój dom przemieniła w fortecę antymoskitową. Okna zamknięte, kotary zaciągnięte, elektryczny środek przeciw- komarowy we wszystkich kontaktach, sprej cały czas pod ręką, klimatyzacja na wysokim biegu...

– Nie wychodzę na zewnątrz bez spryskania całego ciała i bez długich rękawów, nawet kiedy jest gorąco. Odhaczam każdy tydzień, który udało się nam przeżyć w zdrowiu – uśmiecha się. – Oddycham wtedy z ulgą.

Dziś w Rio w ogóle oddycha się trudno: jest środek wakacji, 40-stopniowe upały, karnawałowy tłok w metrze, knajpach i na słynnej plaży Copacabana. Prawdziwa impreza zaczęła się już zresztą w sobotę przed Tłustym Czwartkiem, na tydzień przed oficjalnym otwarciem karnawału. Trudno było nie odnieść wrażenia, że gdy trwa zabawa, mało kto przejmuje się wirusem Zika. O nim przypominają nieliczne banery, plakat na tylnej szybie ambulansu i nagłówki w gazetach. Ale kto miał je czas teraz czytać, gdy trwał jeszcze karnawał?

Sekretny wirus

Brazylia od lat zmaga się z ogromnym kryzysem zdrowotnym. W ubiegłym roku epidemia dengi – infekcyjnej choroby tropikalnej – dotknęła ponad 1,6 mln osób; zmarło 863 pacjentów. Potem, od jesieni 2015 r., zaczęły się mnożyć doniesienia o gwałtownym wzroście zachorowań, których przyczyną jest trudno wykrywalny wirus Zika.

Wirus rozprzestrzenia się po kontynencie błyskawicznie. Zachorowania odnotowano już w 19 krajach Ameryki Południowej i Środkowej. Szacuje się, że w samej Brazylii w 2015 r. infekcję wirusem, której przebieg przypomina zwykle grypę lub grypę brzuszną, przeszło niemal półtora miliona osób.

Komary Aedes aegypti, które przenoszą dengę i wirus Zika, są już w niemal każdym kraju Ameryki Południowej i Północnej – poza Kanadą (chronią ją warunki klimatyczne) i Chile (od obszarów epidemii kraj ten oddzielony jest pustynią Atacama i pasmem Andów).

Według hipotezy Dennisa Fujity i Felipe Scassiego, naukowców z Instytutu Medycyny Tropikalnej z São Paulo, do Ameryki Południowej wirus Zika przedostał się wraz z turystami w trakcie piłkarskiego mundialu w 2014 r. Inna teoria mówi, że doszło do tego podczas Światowych Dni Młodzieży, które w 2013 r. odbywały się w Rio. Kolejna, że wirusa przywlekli żeglarze, którzy rywalizowali na wodach Azji Południowej, a potem u wybrzeży Brazylii.

Strach matek

Wirus Zika odkryto w Ugandzie w 1947 r., początkowo u małp, a pięć lat później także u ludzi (w Ugandzie i Tanzanii). Odtąd przypadki zachorowań odnotowywano w Afryce, Azji i obu Amerykach. Nauka aż dotąd nie przywiązywała do niego specjalnej wagi, gdyż wirus Zika zdawał się niegroźny.

Niektóre źródła naukowe twierdzą, że większość chorych nawet nie miała świadomości, iż przechodzi infekcję tym wirusem, gdyż objawy przypominały przeziębienie (dodatkowym objawem była tylko wysypka).

Dziś naukowcy nie są już tak beztroscy. Najbardziej niepokojąca teoria – coraz bardziej prawdopodobna, choć jeszcze niepotwierdzona – dotyczy powiązania między infekcją wirusem Zika a wzrostem liczby narodzin dzieci z małogłowiem. Pierwsze takie przypadki odnotowano w Brazylii w marcu 2015 r. Ich liczba zaczęła rosnąć lawinowo: niedawno ogłoszono, że od końca października do połowy stycznia 2016 r. odnotowano 4 tys. przypadków, gdy matki, które przeszły infekcję wirusem Zika, urodziły dziecko z mikrocefalią (to wzrost o 2000 proc. w stosunku do wcześniejszego okresu). Nie oznacza to, że każda kobieta w ciąży, która przeszła infekcję, musi urodzić dziecko z wadami neurologicznymi. Ale takie prawdo- podobieństwo bardzo wzrasta. „Wierzymy w związek ziki i mikrocefalii, dopóki nie udowodnimy, że jest inaczej” – stwierdził Anthony Costello ze Światowej Organizacji Zdrowia, która uznała właśnie wirus Zika za „globalne zagrożenie”.

Okazuje się, że wirus przenoszą nie tylko komary; władze sanitarne sugerują, że może być też przenoszony drogą płciową. Władze takich państw jak Kolumbia, Peru czy Brazylia rekomendują, aby pary starające się o dziecko wstrzymały się z prokreacją na 6-8 miesięcy. W Salwadorze sugerują nawet, aby nie myśleć o potomstwie aż do 2018 r.

Walka o twarz

„Zaczynamy walkę z komarem, który przenosi dengę i wirus Zika” – ogłosiła ostatnio Dilma Rousseff, pani prezydent Brazylii, podczas I szczytu Wspólnoty Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów (CELAC) w stolicy Ekwadoru. Po alarmach ze strony Światowej Organizacji Zdrowia pani prezydent miała też zadzwonić do Baracka Obamy z prośbą o pomoc.

Wirus to dla Rousseff kolejna z plag, które nawiedziły Brazylię. Zaczęło się w ubiegłym roku od wybuchu ogromnej afery korupcyjnej Petrobras (to naftowa spółka państwowa), w którą zamieszani byli czołowi politycy partii rządzącej. Potem zadziałał efekt domina: drastyczny spadek wartości reala i PKB (o ok. 3,5 proc.), rosnąca inflacja i fatalne prognozy. Już teraz mówi się o największej recesji od dziesięcioleci.

A przecież początek roku to zwykle dla Brazylii okres „żniw”. Tylko w Rio de Janeiro podczas karnawału bawi się pół miliona turystów. Drugie tyle cudzoziemców ma przyjechać w sierpniu na igrzyska olimpijskie. Tymczasem agencje turystyczne na własnej skórze zaczęły już odczuwać strach przed wirusem Zika, o którym coraz więcej mówią światowe media – wielu turystów rezygnuje z wakacji w Brazylii.

Rousseff ma najwyraźniej poczucie, że walczy też o zachowanie twarzy na scenie krajowej przez obronę honoru Brazylii w świecie. Dlatego za słowami o „wojnie z komarami” poszły czyny. Minister obrony Aldo Rebelo ogłosił, że wysyła 220 tys. żołnierzy, aby rozpoczęli „wojnę” z rozmaitymi siedliskami komarów w całym kraju.

Właśnie ciemne kąty, śmietniki, zbiorniki wody, sterty opon i puszek – to wedle broszur rozdawanych przy plaży Copacabana najczęstsze siedliska komarów. Świat obiegły zdjęcia ze spryskiwania antykomarowym środkiem tzw. sambodromu i aren olimpijskich w Rio de Janeiro. Wedle rządowych statystyk, w styczniu antykomarowe służby wojskowe odwiedziły 7,5 mln gospodarstw domowych w 2548 gminach kraju (czyli ok. 15 proc. domów w ośrodkach miejskich). Rozdały 400 tys. repelentów (środków odstraszających owady) w najbardziej dotkniętych plagą komarów obszarach wiejskich.

Operacja ma trwać do końca lutego. Co najmniej.

Fawela wie swoje

Jest początek lutego, apogeum karnawału. Roztańczone tłumy płyną ulicami nieopodal Copacabany. W aptece Pronto Farma na półkach kilka rodzajów sprejów, żelów i kremów przeciw komarom. Kupują je dziewczyny przebrane za diabły i anioły oraz barczysty mulat w stroju Supermana.

– Ostatnio zamawiamy dwa-trzy razy tyle środków przeciw komarom co wcześniej, masowo kupują je turyści i mieszkańcy z okolicy. Tutaj przy Copacabanie ludzie są bardziej świadomi zagrożeń i lepiej o siebie dbają. Gorzej jest w północnych i wschodnich dzielnicach biedy – uważa farmaceutka Jasmina Barros de Mello.

Antykomarowe spreje dostały też za darmo rodziny w stanie Rio de Janeiro, które korzystają z pomocy państwa (tzw. „koszyk rodzinny”, wprowadzony przez prezydenta Lulę). Zwykle żyją one w fawelach, dzikich osiedlach na wzgórzach wokół miasta. Tutaj stojące kałuże wody i sterty śmieci to codzienność. Trudniej też o dostęp do drogich sprejów i gazet z poradami. Zresztą, kto by ubierał długi rękaw w 40-stopniowym upale? Jeden repelent dla wielodzietnej rodziny starcza na dwa-trzy dni.

W przypadku zagrożenia pozostaje skorzystać z publicznej służby zdrowia. Jeśli się uda. W 2015 r. w stanie Rio de Janeiro wszystkie placówki szpitalne były zadłużone na ponad 325 mln euro.

Gubernator Luiz Fernando Pezão zarządził stan wyjątkowy, by zapewnić funkcjonowanie kilku szpitali; potrzebna była finansowa kroplówka. Brakowało opatrunków i leków.

Dlatego wielu chorych mieszkańców faweli idzie tylko do pobliskiego punktu medycznego. Takiego jak ten, w którym zastajemy Samuela. Jest zarządcą przychodni, która obsługuje cztery fawele: Pavão, Saint Romain, Pavãozinho i Cantagalo. Samuel nie wydaje się zainteresowany krajową batalią z wirusem Zika. Urzęduje w pokoju z kilkoma innymi pracownikami, którzy też nie wyglądają na pochłoniętych pracą. Na ścianie tablica z rozpiską na luty. Jedyna notatka: że 9 lutego jest „feriado”, wolny. Karnawał czuć nawet tutaj.

Czy prowadzą jakąś kampanię przeciw wirusowi, skoro media podają, że fawele są najbardziej zagrożone? – Nie mogę udzielać żadnych informacji bez papieru od przełożonych – odpowiada Samuel. – Ale mieliśmy przypadki chorych na zikę. Myślę, że w sumie ponad dziesięć osób. Nic więcej nie powiem – ucina.

Cztery niewielkie fawele leżą na tyle blisko pełnej turystów Copacabany, że docierają tu żołnierze.

– Raz na czas chodzą po okolicy i pryskają budynki, do wody dodają specjalną substancję antykomarową. Ale mam wrażenie, że ta cała paranoja z ziką jest sztucznie podkręcana – uważa Norma, pracownica hostelu w faweli Cantagalo.

Zresztą w faweli nie wszyscy wpuszczają państwowe służby za próg. Rozeszła się plotka, że złodzieje ukradli mundury i pod pozorem antykomarowego pryskania obrabowali kilka domów w okolicy.

Gorzej jest na północnych rubieżach miasta. Najlepiej stan służby zdrowia w Rio de Janeiro obrazuje wypowiedź Aline, która mieszka w jednej z oddalonych od centrum faweli. Podejrzewała u siebie infekcję wirusem Zika. „Ale i tak nie poszłam do szpitala, bo oni nie zajmują się takimi jak ja.

Zadzwoniłam do znajomego lekarza, a on powiedział mi, co robić, przez aplikację Whats App. Na szczęście gorączka trwała tylko cztery dni” – opowiadała na łamach jednej z lokalnych gazet.

Doktor z telewizora

Dla mieszkańców faweli absurdalnie brzmią działania naukowców (którzy chcą stworzyć zmodyfikowanego insekta, celem wybicia populacji zainfekowanych komarów) lub urzędników miasta Itapetim, gdzie do stawów wpuszczono armię ryb, by zjadały jaja komarów. Tu, w faweli, wierzy się, że komary odstrasza czosnek i alkohol. Zresztą w trakcie karnawału z tej drugiej metody korzysta solidarnie całe społeczeństwo. Pierwsze blocos, dzielnicowe parady, ruszają o 7 rano.

Dla najbiedniejszych Brazylijczyków jedynym źródłem informacji jest telewizja. Każdy w faweli odbiera kanał O Globo, gdzie o zice opowiada dr Dráuzio Varella – w Polsce znany z książki o więzieniu Carandiru. W Brazylii to gwiazda mediów masowych, z własnymi programami o zdrowiu. „Jest wiele pytań i mało odpowiedzi, bo epidemia jest świeża, zaczęła się dopiero na przełomie kwietnia i maja ubiegłego roku” – opowiada w TV doktor i radzi, by ubierać długie spodnie, kryte buty i ubrania w jasnych kolorach, bo ciemne przyciągają komary.

„Wciąż nie wiemy, dlaczego niektóre przyszłe mamy zarażone wirusem rodzą dzieci z mikrocefalią, a inne nie. Prawdopodobnie najgroźniejsza jest choroba przebyta w pierwszym trymestrze, ale nie mamy pewności, czy później nie powoduje problemów neurologicznych u dzieci. Im gorszy przebieg choroby, tym cięższe uszkodzenia płodu” – przekonuje Varella na antenie O Globo.

Zagrożenie mikrocefalią wywołało już dyskusję na temat zmiany prawa aborcyjnego – obecnie w Brazylii aborcja jest legalna tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety lub gdy ciąża jest rezultatem gwałtu. Aktywistka Debora Diniz zapowiedziała, że przygotuje wniosek do Sądu Najwyższego o zezwolenie na aborcję w przypadkach zagrożenia mikrocefalią, związaną z infekcją wirusem Zika.

Doktor Varella jest optymistą. „Po przebyciu choroby prawdopodobnie nabywa się odporność na resztę życia. Co może uspokoić te kobiety, które chorowały przed zajściem w ciążę” – przekonuje w telewizji.

Teorie spiskowe

W Brazylii nie brakuje też teorii spiskowych. Wielu krytyków rządów pani prezydent Rousseff uważa, że to sztucznie wywołana afera, aby odwrócić uwagę od fatalnej sytuacji gospodarczej kraju.

Inni, jak kontrowersyjny amerykański dziennikarz Jon Rappoport (od 2000 r. prowadzi stronę NoMoreFakeNews.com), uważają, że przyczyną zachorowań jest fatalna sytuacja zdrowotna (bieda, niedożywienie, brak szczepień), niewydolna służba zdrowia i korporacyjna polityka producentów pestycydów. Wskazuje się też, że z roku na rok rośnie liczba upraw genetycznie modyfikowanych, które wymagają użycia środków takich jak Roundup firmy Monsanto. A najwięcej przypadków małogłowia u dzieci zanotowano w wiejskich obszarach Brazylii, gdzie w uprawach używa się pestycydów...

Inna teoria spiskowa dotyczy szczepionek. Pod koniec 2014 r. brazylijskie ministerstwo zdrowia wprowadziło szczepionki Tdap (od skrótu portugalskich nazw krztuśca, błonicy i tężca) dla wszystkich kobiet w ciąży. To te kobiety są teraz najbardziej wystraszone, stanowią więc doskonałą grupę docelową dla producentów środków farmakologicznych. Tymczasem według Barbary Leo Fisher, szefowej National Vaccine Information Center (amerykańskiej organizacji non-profit, która od 1982 r. edukuje na temat szczepionek), w USA nie przetestowano bezpieczeństwa i skuteczności szczepionek Tdap podawanych kobietom w ciąży. Nie wiadomo więc, przekonuje Fisher, czy szczepionka nie krzywdzi płodu lub nie wpływa negatywnie na płodność kobiety. Sami producenci tych szczepionek zaznaczają, że badania na temat toksyczności i płodności u ludzi są niedostateczne, więc powinny być podawane kobietom w ciąży tylko wtedy, gdy to naprawdę konieczne.


Zdrowia i igrzysk!

W internecie krąży obrazek z Rousseff i dwoma pacjentami z termometrami w ustach. Pani prezydent mówi: „Nie takiej przedolimpijskiej gorączki się spodziewałam”.

Brazylia zainwestowała równowartość ok. 8 mld euro w igrzyska olimpijskie, główne areny w Rio są gotowe, mimo dziur w budżecie. Tradycyjnie stracili mieszkańcy, którym obiecano kolejne nitki metra, remonty dróg i lepszą służbę zdrowia. Ale i tak wielu cariocas, mieszkańców Rio, uważa, że panikę wokół ziki wywołały brukowce, które podchwyciły temat przed olimpiadą.

– Podobnie było przed mundialem, gdy media straszyły, że on się nie odbędzie, bo jest zbyt niebezpiecznie. Teraz sprzedaje się zika i olimpiada – uważa Alexandro, informatyk z Rio. Wtóruje mu koleżanka, specjalistka od komunikacji w biurze jednego z kongresmenów. – Nagle na mojej grupie na Facebooku dostaję informację, że świat sugeruje mi uprawianie seksu oralnego tylko w prezerwatywach. Dla mnie zika to sztucznie podkręcona afera – uśmiecha się.

W podobnym tonie wypowiada się João Grangeiro, szef medyczny w komitecie organizacyjnym igrzysk. „Nie ma żadnego zagrożenia, to efekt dezinformacji” – uspokajał na konferencji prasowej. I podkreślał, że olimpiada będzie w sierpniu, gdy w południowej Brazylii jest chłodniej i pogoda nie sprzyja mnożeniu się komarów tak jak w trakcie karnawału. „Poza tym 80 proc. przypadków ziki nie powoduje żadnego problemu u zarażonego. Pozostałe 20 proc. mogą mieć bóle głowy, niską gorączkę, łagodne bóle stawów. Nie ma problemu” – przekonywał urzędnik.

Ale wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi, bo światowe badania nad ziką dopiero się zaczynają. Wyniki będą znane za kilka lat. ©
 

DLA „TYGODNIKA”:

DANIEL KNUPP AUGUSTO, lekarz i wiceszef Brazylijskiego Stowarzyszenia Medycyny Rodzinnej i Społecznej
Wirus Zika powoduje takie symptomy jak gorączka, bóle ciała, plamy czy swędzenie, które u większości osób występują w łagodnej postaci i ustępują samoistnie po kilku dniach, bez ryzyka dla zdrowia. Wirus jest obecny w organizmach osób zarażonych tylko do momentu pojawienia się objawów. Dorosła kobieta po przebytej infekcji nie ponosi żadnego ryzyka przy przyszłych ciążach. Jest hipoteza, że infekcja ziką może zwiększyć prawdopodobieństwo wystąpienia powikłań neurologicznych, takich jak stopniowa utrata siły w mięśniach, ale żeby to potwierdzić, potrzebne są dalsze badania. Niezbędne są też badania dla dowiedzenia, że zika prowadzi do wad rozwodu płodu, jak mikrocefalia czy syndrom Guillaina-Barrego. Zarówno w wypadku ziki, jak dengi i chikunguyi – to choroby przenoszone przez ten sam gatunek komara – powikłania zdarzają się z taką częstotliwością jak przy grypie czy innych infekcjach dróg oddechowych.

Ponieważ wirusa przenosi komar Aedes aegypti, który do rozwoju potrzebuje odpowiednich warunków klimatycznych, nie jest prawdopodobne, by rozprzestrzenił się w chłodniejszych regionach. Widać to nawet w Brazylii, gdzie chłodniejsze południowe stany notują mniej infekcji spowodowanych ukąszeniem. ©

not. SZOp i MAJA

W marcu w Znaku ukaże się debiutancka książka Marii Hawranek i Szymona Opryszka pt. „Tańczymy już tylko w Zaduszki. Reportaże z Ameryki Łacińskiej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Niezależna reporterka, zakochana w Ameryce Łacińskiej i lesie. Publikuje na łamach m.in. Tygodnika Powszechnego, Przekroju i Wysokich Obcasów. Autorka książki o alternatywnych szkołach w Polsce "Szkoły, do których chce się chodzić" (2021). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2016