Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czytając przypowieść o bogaczu i Łazarzu warto uświadomić sobie, że nie mamy do czynienia z banalnym tekstem o życiu po życiu. Celem tej przypowieści nie jest instruowanie nas o różnicy między niebem i piekłem ani pokazanie gradacji kotłów piekielnych czy odległości dzielącej zbawionych od potępionych. Egzegeci o dogmatycznych inklinacjach dowodzą, że jej celem jest pytanie o to, czy pięciu braci bogacza oraz synowie i córki Kościoła słuchają słowa Bożego. Może dlatego co śmielsi interpretatorzy, powodowani antyklerykalnym duchem, z lubością będą odnajdywać w obrazie purpury i bisioru elementy strojów dostojników kościelnych. Ale co nas obchodzi, jak kto się nosi? W zasadzie jest nam wszystko jedno, choć oczywiście więcej zaufania mamy do ludzi skromniej ubranych niż ociekających blichtrem.
Św. Łukasz wykorzystał tę przypowieść do wydobycia na światło dzienne prawd o Królestwie Bożym, którego pierwszym heroldem jest Jezus, a po nim Kościół. Pierwszą prawdą tego Królestwa jest to, że drogą życia człowieka jest człowiek. Bogacz jest winny, ale to nie stan jego konta go obciąża ani to, że w swoim życiu stosował przemoc, bo przecież ani nie obił, ani nie wyrzucił żebraka sprzed swojego domu. Co więcej, to nie bezbożność jest przyczyną jego potępienia. Wina bogacza polega właśnie na tym, że nie wie, a może zapomniał, iż człowiek jest drogą człowieka do Boga. Bogactwo zaślepiło go tak dalece, że zapomniał nadać swojemu życiu jakikolwiek inny sens, oprócz izolacji i iluzji spełnionego życia.
Tragedia bogacza polegała również na tym, że nie chciał wiedzieć, iż "czas ucieka, wieczność czeka". W przedziale pomiędzy tym, co było, i tym, co będzie, trwa wiekuiście nasza chwilowa teraźniejszość, z którą łatwo się rozminąć, zamykając oczy na ludzi i uszy na słowo Boże. Dlatego bogacz jest postacią żałosną, ale niegodną politowania. W wieczności przypomina sobie o swoich braciach, o Abrahamie, Łazarzu, oraz o tym, że żyjąc beztrosko de facto wyzbył się przyszłości. Stał się tym, o czym marzył w życiu ziemskim - bytem doskonale odizolowanym od reszty.
Jezus, opowiadając nam tę przypowieść, po prostu pyta: czy chcesz być taką osobą? Nie domaga się jednak od nas porzucenia tego, co posiadamy. Gdy Albert Schweitzer zdecydował się pracować dla Afryki, nie porzucił całkowicie Europy. Tu powracał, tu odbierał swoje doktoraty honoris causa. Tu przyjął nagrodę Nobla. Ale jego serce i ciało pozostały na zawsze przy ludziach, którzy stali się jego drogą do Boga. Jego talenty nie przeszkodziły mu zostać jednym z największych ludzi XX wieku.