Kiedyś nadejdzie nasz czas

Podobnie jak Polacy, Gruzini wiele razy w swej historii stawiali na Europę. Polakom w końcu się udało. Gruzinom jak dotąd nie.

09.09.2008

Czyta się kilka minut

W  1945 r. Ksawery Pruszyński napisał opowiadanie "Cień Gruzji". Choć powstało ponad 60 lat temu, jest nieoczekiwanie aktualne.

Występuje w nim dwóch bohaterów: polski dziennikarz Jan Garnysz i przebywający na emigracji we Francji gruziński polityk Uwaliszadze. Jan przypomina autora: walczył na Zachodzie, po wyzwoleniu Paryża miał niespełna 40 lat, jak Pruszyński. Pierwowzorem Uwaliszadzego był zapewne Noe Żordania, premier i prezydent Gruzji (1918-21), a potem przywódca uchodźczych struktur państwowych, starszy o pokolenie (ur. 1869).

"- A więc - zauważył Jan - pan się lepiej czuje od czasu, gdy pan przestał być premierem?

Czarne oczka Uwaliszadze napełniły się radością: - O, tak - powiedział z przekonaniem - o, tak! (...)

- I dlatego pan właśnie odszedł?

Twarz Uwaliszadze ścięła się nagle i zrobiła prawie ciemna. - Nie - odrzekł jakimś drewnianym, nie znanym mu głosem. - Odszedłem, bo przestałem wierzyć.

- W co pan przestał wierzyć? Przecież nie w Gruzję?

Uwaliszadze obrzucił go spojrzeniem: - Jak pan może... (...) Gruzja była, Gruzja jest i będzie, a tylko rozwój Gruzji może być lepszy czy gorszy, pełniejszy czy mniej pełny... (...) Ale ja nie tylko wierzyłem w Gruzję (...). Ja jeszcze wierzyłem w Zachód".

Oni nie chcą

Garnysz i Uwaliszadze spotykają się na początku lat 30. Jan odwiedza w Paryżu Gruzina, by dowiedzieć się czegoś o zmarłym ojcu, budowniczym kolei kaukaskiej. Wśród emigrantów panuje atmosfera intryg (w 1930 r. zamordowano, zapewne na rozkaz Kremla, innego wybitnego polityka emigracji Noego Ramiszwilego). Uwaliszadze łudzi się, że poruszy sumienie świata i odwróci bieg historii. Wykorzystuje każdą okazję - nawet spotkanie z młodym polskim dziennikarzem.

"Na chwilę tłusta, ruchliwa i ożywiona twarz emigracyjnego premiera ściągnęła się smutkiem i Janowi smutek ten wydał się bardziej przekonywający i prawdziwy niż najbardziej przekonywające argumentacje Uwaliszadze. Ale Gruzin otrząsnął się szybko i po chwili z dawnym ożywieniem wykładał Janowi, jak heroiczny opór stawia zaborcy cały naród gruziński. (...) Wspomniał o jakimś powstaniu majowym i innym, które nazwał wrześniowym, i jeszcze o trzecim, które dla odmiany nazwał tyfliskim. Aż Jan się szczerze zdumiał:

- Dlaczego o tym wszystkim nic nie ma w gazetach? (...) - Nie chcą o nas nic wiedzieć - wzruszał ramionami Uwaliszadze - nie chcą - oto wszystko. Robimy, co możemy. Oni nie chcą".

Upłynęło parę lat: Jan bywał w Paryżu, ale unikał Gruzinów. W 1938 r. wpada na Uwaliszadzego. Ten nie jest już premierem, mieszka kątem u gruzińskiej rodziny i hoduje pszczoły (Żordania był aktywny do śmierci w 1953 r., ale jak bohater Pruszyńskiego wyniósł się pod Paryż). Umawiają się na obiad.

"- Pan nie zrozumie nigdy, co to było. Wielkie sprawy, którymi żył wtedy Zachód, były naszymi sprawami. Obchodziły nas, dalekich, tak samo żywo, jak ludzi wyrosłych w kulturze antycznej wzrusza po dziś dzień obrona Sokratesa czy Peryklesowska pochwała Aten, wygłoszona, jak pan pamięta - nie, pan na pewno nie pamięta - na pogrzebie poległych pod Platejami. Myśmy w Tyflisie [Tbilisi - red.] przeżywali aferę Dreyfusa. W Tyflisie. (...) I niech pan pamięta, że ów Tyflis, gdzie były trzy francuskie księgarnie i przychodziły wszystkie francuskie nowości, był jednak wtłoczony w Turcję Abdul Hamida i Rosję Mikołaja II.

W jakieś dwie wschodnie despocje, może tym bardziej odrażające, że zropiałe już do cna. Z jednej strony rzezie Ormian - z drugiej kiszyniowskie pogromy. I wtedy ten Zachód, gdzie o jednego niewinnego skazanego oficera cała opinia stawała do walki, wydawał nam się czymś - nie, pan nie zrozumie, czym dla mojej generacji był Zachód... (...)

- O, jak wierzyliśmy Zachodowi! Jakże nie mieliśmy mu wierzyć! Mówili nam tyle razy! Składali tyle zapewnień i obietnic. Ludzie najpoważniejsi, ludzie sterujący losami narodów, ludzie, którzy będą kiedyś na pomnikach, schodzili do nas i popierali nas. Wtedy, w chwilach gorących, nie pytali, czyśmy bardzo wielcy demokraci, czy zupełnie nie, czyśmy dobrzy dla naszych Ormian, czy tacy jak Abdul Hamid, czy opieramy się na formalnie przeprowadzonej konstytucji, czy - i kogo - reprezentujemy. O tym nie było mowy. O tym zaczęło się mówić później, kiedy już nie mogliśmy być pomocni, my mali - im wielkim, a byliśmy tylko... niewygodni. (...)

Setki tysięcy ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o Madame de Ségur ani o Dickensie, ani o Zoli, którzy nie znają nut Marsylianki i nigdy nie słyszeli słowa »gentleman«, walczyli, marli i cierpieli w dalekiej Gruzji, z tą wiarą, która przez nas do nich przeciekła. Z tą wiarą, że Zachód... Z tą wiarą. To było przez nas tu. Przeze mnie. I... i panie Janie... to właśnie... to właśnie jest straszliwa odpowiedzialność. I, widzi pan, kiedy nie mogłem wierzyć dalej, wtedy właśnie... odszedłem. Całe moje życie skończyło się w tej jednej, jedynej nauce..."

Co im po małej Gruzji

Jest grudzień 1944 r. Jan znów jest w Paryżu, w polskim mundurze. Nie bardzo wie, co ze sobą dalej robić, czuje się bezdomny. Przypomina sobie rozmowy ze starym Gruzinem. Najpierw tę, gdy Uwaliszadze był jeszcze premierem. Opowiadał mu wtedy dużo o historii: "Mówił o Gruzji, starym narodzie, starej kulturze i starym państwie, zmiatanym burianami tatarskich przechodów. Kiedy znikli Tamerlanowie, Dżyngischany, Złote i nie złote Hordy, wynurzały się nowe niebezpieczeństwa. Rozdarta waśniami swych wielkich rodów, pozbawiona silnej władzy królewskiej, wyposażona w archaiczną armię Gruzja (...) znalazła się pomiędzy trzema potęgami: Persją, Turcją i Rosją. W XVIII stuleciu wzmógł się zwłaszcza napór rosyjski. Wzdychając, Uwaliszadze opowiadał, jak daleki Petersburg przekupywał złotem i straszył bagnetami, jak podjudzał Ormian-kupców i górali-Czerkiesów, jak jego ambasadorzy wynosili na tron i prowadzili za nos ostatnich, słabych i bezwolnych królów gruzińskich. Janowi dzieje te były nieznane; ale nie były obce. Późniejsze dzieje Kaukazu - wiek XIX, wiek niewoli - nie były mu obce także. (...) Uwaliszadze mówił o bohaterskich obronach, o krwawych generał-gubernatorach, nieszczęśliwym narodzie i niegodziwym caracie. I wszystko to wydawało się Janowi tylko inną wersją tej samej historii".

Jan wspomina też rozmowę ostatnią, sprzed wojny. Tę, podczas której Uwaliszadze mówił o rozczarowaniu Zachodem: "Pan wzruszy ramionami i powie: co wielkiemu Zachodowi po małej biednej Gruzji? (...) A ja jednak panu odpowiem starym przysłowiem francuskim, że nawet najsilniejszy potrzebuje kiedyś kogoś słabszego od siebie. To większa prawda, niż pan przypuszcza. I ta prawda może mieć swe zastosowanie właśnie dla niejednej Gruzji".

Włodzimierz Odojewski, który przywołał "Cień Gruzji" we wstępie do wyboru publicystyki Pruszyńskiego, pisał: "I w tej rozjaśniającej tragizm emigracyjnego opowiadania poincie tkwi, jak mi się wydaje, jedno z przesłań, którymi Pruszyński stara się podbudować swoje: przetrwamy, jeszcze kiedyś nadejdzie i nasz czas".

Nadejdzie czas... Jeszcze raz oddajmy głos Pruszyńskiemu: "W milczeniu, jakie nastało, usłyszeli brzęk motorów z góry. To ciepłą nocą nad Paryżem płynęły rzadkie wtedy samoloty. - Samoloty - powiedział Uwaliszadze - samoloty... A wie pan, że Gruzini mają świetnych lotników? Wie pan, czasem mi się zdaje, że posłyszę jeszcze warkot gruzińskich samolotów, kluczem lecących na Zachód, jak kluczem leciały u nas jesienią na Iran dzikie gęsi".

WOJCIECH GÓRECKI jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich. Wkrótce w wydawnictwie Znak ukaże się jego książka "Toast za przodków", poświęcona Gruzji, Armenii i Azerbejdżanowi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008