Kiedy opadły baldachimy

Na konklawe, po dokonaniu wyboru, baldachimy nad fotelami kardynałów z trzaskiem się zamykają. Pozostaje tylko ten nad głową elekta i wszyscy - niezależnie od tego, czy był ich kandydatem, czy nie - składają mu homagium. Bo w Kościele, gdy chodzi stanowiska wybieralne, o kandydatach dyskutuje się przed wyborami. Po wyborach przyjmuje się ich rezultat.

28.03.2004

Czyta się kilka minut

Abp Michalik i kard. Glemp przed rozpoczęciem obrad Episkopatu, 17 marca 2004 /
Abp Michalik i kard. Glemp przed rozpoczęciem obrad Episkopatu, 17 marca 2004 /

Tak jest (powinno być) na wszystkich szczeblach. "Klęska" jakiejś opcji nie prowadzi do tworzenia opozycji. Nawet jeśli w historii bywało inaczej (a bywało), pokazana wyżej zasada dominuje z wyraźnym pożytkiem dla Kościoła.

Ogromnemu zainteresowaniu wyborami przewodniczącego Episkopatu towarzyszyły komentarze przeciwstawiające sobie kandydatów wedle kryteriów otwarty-zamknięty, progresista-integrysta itp. Kryteriów jeśli nawet jakoś uzasadnionych, to na pewno nie wyczerpujących. Mam wrażenie, że wciąż nie bardzo umiemy zrozumieć zasady funkcjonowania kościelnych ciał kierowniczych. W okresie Peerelu Episkopat, słusznie obawiając się wmanewrowania w wymarzone przez władze podziały, występował zawsze jako instytucja bezwzględnie jednolita i jednomyślna. Jeśli były jakieś spory, nigdy nie przedostawały się na zewnątrz, zresztą biskupi, świadomi zagrożeń, niewątpliwie taką strategię akceptowali. Dziś, kiedy nie mieszkamy w oblężonej twierdzy, różnice poglądów w łonie Episkopatu nie stanowią problemu. Ścieranie się różnych ocen sytuacji i różnych wizji Kościoła prowadzi jednak do sformułowania stanowiska wspólnego - wyważonego, co może kogoś niecierpliwić, zabezpiecza jednak Kościół przed ryzykiem nie zawsze wskazanych wstrząsów. Jest coś imponującego w tym, że w Episkopacie jest miejsce dla entuzjastów Radia Maryja i jego zdecydowanych krytyków, dla euroentuzjastów i eurosceptyków, dla zwolenników zaostrzania kościelnej dyscypliny i tych, których stać na większe zaufanie.

Ani w kategoriach kanonicznych, ani statutowych przewodniczącego Konferencji nie można traktować jako “głowy Kościoła polskiego". Jego funkcje mają charakter koordynujący i inspirujący, Konferencja zaś tylko w ściśle określonych sprawach może podejmować wiążące dla całego krajowego Episkopatu decyzje (kan. 455 kodeksu prawa kanonicznego). Trudno jednak nie uwzględnić zwyczajów i nawyków, istniejących obok kanonicznych zasad. Postacie i przywódcza rola prymasów-przewodniczących była w Polsce tak doniosła, że trudno sobie wyobrazić, by ta tradycja nie miała wpływu na obecny, rzeczywisty kształt kolegialności. Przewodniczący Konferencji nolens volens będzie nadal traktowany jako przywódca.

W wywiadzie udzielonym KAI zaraz po wyborze abp Józef Michalik tak określił swoje priorytety: “Chrześcijanie muszą dążyć do jedności z Chrystusem i drugim człowiekiem (...). My nie idziemy wspólną drogą, tylko się dzielimy, kłócimy, nawzajem ściągamy z dobrej ścieżki. Brak jedności to obecnie wielkie wyzwanie dla Kościoła i narodu". Wskazując na potrzebę jedności, powołał się Arcybiskup na Arcykapłańską Modlitwę Jezusa (“Dla mnie bardzo ważnym miejscem w Ewangelii jest modlitwa Pana Jezusa o jedność, wypowiedziana podczas Ostatniej Wieczerzy" i “Chrystus w tym szczególnym momencie nie modlił się o inne sprawy, tylko żebyśmy zachowali jedność"). Nie sprecyzował jednak - o co trudno mieć pretensję, wywiad był krótki - czy możliwa jest jedność z zachowaniem istniejącej przecież nawet w Episkopacie różności. Nie podjął także - wszystkiego nie mógł w pierwszym wywiadzie podjąć - drugiej prośby Jezusa z cytowanej Modlitwy za uczniów. "Nie proszę - modlił się wtedy Chrystus - abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego".

Powołując się na ten tekst bynajmniej nie chcę toczyć z Arcybiskupem sporów o cytaty, wspominam o nim, bo jeśli w zasadzie wszyscy są zgodni co do tego, że jedność jest Kościołowi potrzebna, to już mniej zgodni są w kwestii sposobów obecności w świecie, z którego Jezus nie zamierzał swoich uczniów zabierać. Obecność ta to znacznie więcej niż obecność Kościoła-instytucji, to obecność tych wszystkich, którzy tworzą trudny do ogarnięcia lud Boży. "Czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan we wszystkich miastach świata" - pisał nieznany chrześcijański autor z II wieku w liście do Diogneta.

W jaki sposób budować jedność? Jaką jedność? Arcybiskup mówił o tym kiedyś w wywiadzie dla KAI. Na postawione mu wtedy na łamach "Tygodnika" pytania w związku z tym wywiadem (zob. "Wolność i odpowiedzialność w Kościele", "TP" nr 3/03) nie odpowiedział.

Z jego ówczesnej wizji wynikało, że świeccy powinni być jednomyślnie, wspólnie obecni w najbardziej nabolałych miejscach życia społecznego i publicznego. Pole ich działania to sfera życia rodziny, problemy nieuczciwości partii i elit rządzących, etyki pracodawców i pracowników, niemoralności i "nieobowiązywalności" niektórych ustaw. Trudno cokolwiek tu kwestionować. Ale gdy idzie o sprawy Kościoła? Proponowana wówczas zasada brzmiała: obawami o Kościół ludzie (członkowie Kościoła) mają prawo, a może i obowiązek dzielić się, ale powinni czynić to w domu, wobec biskupów, w szczerej rozmowie. W przeciwnym przypadku "stają w jakiś sposób w opozycji wobec Kościoła hierarchicznego". Czy zawsze? Czy sprawy Kościoła, instytucji bądź co bądź publicznej, dziejące się na oczach społeczeństwa, zawsze da się rozwiązywać w zaciszu własnego grona? Czy pytania, jak się wielokrotnie okazywało całkiem uzasadnione, na które nie można było uzyskać adekwatnej odpowiedzi od hierarchii, należy pozostawiać wyłącznie mediom laickim? One i tak je podejmą. Dlaczego postawienie hierarchii trudnych pytań należy zawsze traktować jako ustawianie się w opozycji do Kościoła?

W wywiadzie sprzed roku Arcybiskup wymienił Radio Maryja i "Tygodnik Powszechny" jako mniej więcej takie samo zagrożenie dla Kościoła w Polsce. Trudno opinię zastępcy przewodniczącego Episkopatu lekce sobie ważyć, trudno jej nie przypomnieć teraz, kiedy zastępca stanął na czele Konferencji. Nie chcę się zajmować Radiem Maryja, choć zestawienie wydało mi się szokujące. I wówczas, i teraz zadaję sobie pytanie, w czym tkwi zagrożenie Kościoła przez "Tygodnik"? Czy w tym, że zdarzają mu się niezbyt mądre teksty? One się zdarzają, jak ludziom zdarzają się niezbyt mądre myśli. Wypowiedzenie ich jest jednak okazją do sprostowań. Wątpliwości niewypowiedziane i duszone w sobie zatruwają, dyskusja i spór mogą służyć wyjaśnieniom. Może więc problem w tym, że zdarza się nam pisać o smutnych przypadkach ludzkiego zła w Kościele? Wątpię, by ukrywanie zła, udawanie, że nic się nie stało, że wszystko się sprowadza do insynuacji wrogich sił, umacniało jedność Kościoła i do Kościoła zaufanie. A może zagrożeniem jest sygnalizowanie poszukiwań teologicznych podejmowanych przez tych, którzy chodząc granicami ortodoksji chcą odpowiedzieć na dramatyczne pytania współczesnego człowieka?

Czy miłość do Kościoła sprowadza się do poprawnej układności i zachowania dyscypliny? W polskim Kościele mnóstwo katolickich mediów uspokaja, krzepi i buduje, ja zawsze sądziłem, że jest w nim także trochę miejsca dla tych, którzy ośmielają się niepokoić.

***

Poprzedni przewodniczący Konferencji zachowywał wobec "Tygodnika" chłodne désintéressement, obecny wielokrotnie dawał wyraz temu, że nasze pismo traktuje poważnie. Dlatego chcę zapewnić, że my także staramy się budować jedność, oraz że ogromnie cenimy wolność, której na co dzień doświadczamy w naszym Kościele. Wierzymy, że jest w nim dość miejsca na własne zdanie, na pytania trudne i na wątpienie w tym wszystkim, co nie stanowi prawd wiary.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2004